[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzrok, gdy nawet najbardziej nieśmiali podchodzili poprosić do tańca piękność z wyspy. Kiedy
grała muzyka, Muirisowi wydawało się, że gość się zasępia, i w końcu podszedł bliżej, żeby go
wybadać. Przy dzwiękach skrzypiec spytał, czy Peader zatańczy. Ruch miękkiej szczęki, uśmiech
i potrząśnięcie głową.  Nie, dziękuję  odparł. Uniósł kufel i zatapiając wzrok w piwie,
przechylił go do ust. Co Muiris mógł mu powiedzieć? Najchętniej wygrzmociłby mu plecy
pięściami; patrząc na niego, na tę jego ospałość, niechętną obecność na przedweselnym
spotkaniu, nauczyciel nabrał ochoty, żeby go sprowokować. Od chwili przybycia na wyspę
Peader nie okazywał w widoczny sposób, że darzy Isabel miłością. Trzymała go pod ramię, nie
za rękę, a on szczerzył się w uśmiechu do ludzi, których spotykali. Co ona w nim widziała? Jak
mogła wybrać go zamiast chociażby Seamusa Bega, drobnego niebieskookiego chłopaka, który
siedział obok niej w szkole, a teraz obracał ją w tańcu?
 Kochasz moją córkę?
Muiris wyrwał się z tym pytaniem bez zastanowienia. Tuż przy nich dwaj Joyce owie grali
skoczną melodię i Peader nie dosłyszał.
 Co proszę?  spytał.
 Chodz no tu... wyjdz ze mnÄ… na chwilÄ™.
W momencie gdy Margaret Looney ścierała z oka pyłek smutku, Muiris wyciągnął Peadera z
gospody. Od zderzenia z nocnym powietrzem zatańczyły gwiazdy. Niebieska łódz Horana na
przystani zdawała się unosić tuż nad wodą. Po chwili wszystko wróciło na swoje miejsce. Muiris
zamrugał i poczuł za uszami chłód nocy. Nadeszła pora, żeby poznać prawdę. Chciał, by ten
łachudra, który przed nim stał, udowodnił coś, co było nie do udowodnienia. Uniósł wskazujący
palec.
 Powiedz mi. Chcę, żebyś mi powiedział, dlaczego niby mam ci pozwolić, żebyś ożenił się z
Isabel.  Wyrzucił z siebie te słowa i od razu poczuł płynące w powietrzu wyrzuty żony.
Peader wykrzywił się, uniósł wysoko brwi dla większego efektu, a potem opuścił nad same
oczy, cofnął się, prychnął kątem ust i znów uniósł brwi dla podkreślenia, że nie ma z nim żartów,
po czym uśmiechnął się, patrząc w morze. Ton tego żądania tak go zaskoczył, że odebrał je jako
atak. Poczuł na ramieniu rękę nauczyciela, który oczekiwał odpowiedzi, a kiedy spojrzał w twarz
Muirisa Gore a, ujrzał swojego ojca. Odtrącił rękę.
 Nie możesz mi niczego zabronić  rzekł i ruszył w stronę baru, mijając nauczyciela. Nabrał
animuszu, zdobywszy siÄ™ wreszcie na konfrontacjÄ™ z ojcem.
 Zaczekaj, proszÄ™. Chryste, zaczekaj chwilÄ™!
Muiris pociągnął Peadera za marynarkę. Gwiazdy zawirowały i z błyskiem osunęły się w
morze, gdy odepchnięty upadł bokiem na ziemię. %7łwir uwierał go w policzek, niebo
zogromniało.
Peader nie zadał ciosu i wcale nie zamierzał przewrócić nauczyciela. Gdy zobaczył, jak
upada, od razu chciał pomóc mu wstać, ale ubiegło go trzech mężczyzn, którzy właśnie wyszli na
dwór. Pub opustoszał i wokół stawianego na nogi Muirisa zrobił się ruch. Margaret pośpieszyła
do niego w upokorzeniu zapiętym ciasno pod szyją.
 Nic mi nie jest, nic mi nie jest, potknÄ…Å‚em siÄ™ na mokrych kamieniach.
Zaczęły się prześmiewki i żarty o zaglądaniu do kieliszka, o tym, jakich porad udzielał
nauczyciel galwayczykowi, a potem całe towarzystwo wróciło do pubu.
Margaret Gore wiedziała, że tu chodzi o coś więcej, ale nie śmiała spytać, o co. Tej nocy
oboje z Muirisem nie mogli zasnąć i czuli się jak Ojciec i Matka Nieszczęścia. Muiris nie
wspomniał o wieczornym incydencie, tylko obrócił się na bok i spojrzał w oczy prawdzie: córka
już go nie potrzebowała. Wybierała się za mąż, a on miał przez resztę swoich dni żałować, że ją
utracił. To był nowy cios w życiu, które obrosło przyzwyczajeniami. Dlaczego miałby nastąpić
kres rozczarowań i niepowodzeń, myślał; nie, jutro rano mam wstać i oddać ostatnią nadzieję na
szczęście w tej rodzinie. Za rok moja córka mnie znienawidzi, znienawidzi mnie za to, że jej nie
powstrzymałem, i będzie nosić w sobie uraz tego wyboru. Ale co ja mogę na to poradzić?
Margaret poruszyła się w łóżku. Wiedzieli, że żadne z nich nie śpi, ale nie mogli się zdobyć
na to, żeby cokolwiek powiedzieć. Gdyby dali wyraz swojemu rozczarowaniu, ślub nie mógłby
się odbyć i całkiem możliwe, że Isabel by uciekła i wzięła go gdzie indziej. Nie pozostawało nic
innego, tylko biernie się przyglądać, jakby całe wydarzenie było tragedią w zwolnionym tempie,
pełną grozy i cierpienia, wyświetlaną raz za razem na jaśniejącym w świetle gwiazd suficie nad
łóżkiem. Margaret przysunęła się do Muirisa i objęła go od tyłu. Nie obrócił się do niej, przykrył
tylko dłonią jej dłoń i tak leżeli bez słowa, nie śpiąc i patrząc w ciemność, jaka się przed nimi
rysowała, a przez okno, otwarte i nie zasłonięte, gorzki zapach ich rozpaczy ulatywał w słone
nocne powietrze.
Rano Margaret wstała i zobaczyła, że Isabel już była w kuchni. Sean nie czuł się dobrze,
wcisnął się w kąt łóżka i nie pozwalał siostrze się posadzić.
 A ja i tak wyjdę za mąż  powiedziała do niego Isabel, wychodząc z powrotem do kuchni.
Ponury nastrój w domu ciążył jej niczym kamienie uwiązane do nóg.  Dzień dobry, mamo. Ty
pewnie też nie miałaś dziś ochoty wstać?
 Nieprawda, kochanie. Dziś twój ślub. To najszczęśliwszy dzień mojego życia.  Margaret
umilkła; jak mogła coś takiego powiedzieć? Potem klasnęła w ręce, jakby dawała znak do
rozpoczęcia przedstawienia, i powiedziała:  Trzeba się zwijać, mamy dużo do roboty.
Od tej chwili dom się przebudził i wibrował energią zbliżającego się ślubu. Margaret
obudziła Muirisa, naszykowała mu garnitur i koszulę, wybrała krawat, a potem przyniosła do
łóżka herbatę. Muiris zasnął dopiero o brzasku i przebudziwszy się teraz, postawił nogi na zimnej
podłodze, jakby pierwszy raz miał stąpać po ziemi. Czy da radę wstać? Czy da radę iść?
Margaret przyglądała mu się od drzwi sypialni, kiedy stanął przy oknie.
 Dziś twoja córka bierze ślub  przypomniała i przygryzła dolną wargę.  Pilnuj się, żebyś
nie narobił wstydu.
Poszła nakarmić Seana, bezskutecznie namawiała go na wstanie z łóżka i wróciła do kuchni,
gdzie właśnie zawitała Nora Liathain, najbliższa sąsiadka, która wywąchała unoszący się przez
całą noc z domu nauczyciela, kwaśny żółty opar rozpaczy. Była wdową i znajdowała upodobanie
w smutku. Kiedy kogoś przytłaczało przygnębienie, jej było w to graj, znajdowała pocieszenie w
tym, że utrata męża, pięknego Liama, nie była jedynym niesłychanym nieszczęściem, które Bóg
spuścił na wyspę. Margaret rozmawiała z nią w drzwiach.
 Wszystko w porzÄ…dku?
 Wszystko w porzÄ…dku, Noro.
 Ach tak. Zwietnie.  Umilkła i powąchała powietrze.  Wielki dzień dzisiaj. Tak. Tak.
Może się na coś przydam? Może wejdę i porozmawiam z Issy?
 Wiesz, Noro, jesteśmy tak zajęci, że nie mamy czasu na rozmowy.
 NaprawdÄ™?
 Tak.
 No to przyjdę pózniej.
 Wspaniale, Noro. Dziękuję.
 Och, proszę bardzo. Jeśli tylko będę potrzebna, powiedz.
 Na pewno. Dziękuję, Noro.
Poszła sobie, ale należało spodziewać się innych. Margaret wiedziała, że ślub wisi na
włosku; chociaż sama go nie pragnęła, to zorientowała się, że córce na nim zależy, strzegła więc
pilnie domu, aby nikt mu nie zagroził i nic nie zaprzepaściło tego dnia. Pracowała jak w transie,
jakby ślub był swoistą odliczanką, a ona tego niebieskiego ranka skupiła całą wolę i energię na
wykonywaniu czynności numer jeden, dwa, trzy według z góry ustalonego planu. Tylko w ten
sposób mogła przez to przejść. Kiedy była w sypialni Isabel i szczotkowała jej włosy, przyszedł
ojciec Noel i usiadł w kuchni z Muirisem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl