[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nioną lady Susan Pettiffer. Uśmiechali się do siebie. Widać było, że Ledbury nie miał nic prze-
L R
T
ciwko temu, że wyraznie z nim flirtowała. Nie mówił jej, że była niczym grożący wybuchem
pocisk, ani nie karcił jej za wprowadzanie chaosu do jego porządnego domu swoją nieupo-
rządkowaną osobą. Jayne zacisnęła dłonie. Nie dopuszczę, żebyś go miała, przysięgła sobie w
duchu, i od razu poczuła się lepiej. Ta cała lady Susan ani trochę nie kochała lorda Ledbury.
Chciała tylko zostać hrabiną.
Przynajmniej nie knuję niczego z myślą o sobie, uznała Jayne, ignorując cichy głos su-
mienia, który jej przypomniał, że za każdym razem, gdy podejmowała wątpliwe przedsięwzię-
cia, usprawiedliwiała się wyższym celem. To przez porywczy charakter, a nie dwulicowość,
pomyślała. Skoro znalazła się w tym towarzystwie i nie może się wycofać, to spróbuje zapobiec
złożeniu z lorda Ledbury ofiary na ołtarzu obowiązku rodzinnego. Nie dopuści do tego, by
związał się z inną kobietą niż tą, o której ona wie, że ją kocha. Zwiadomość, że zadbała o jego
szczęście, będzie dla niej pocieszeniem, że nie wzięła udziału w konkurencji. Nagrodą, która
osłodzi jej otwierającą się przed nią przyszłością starej panny, wiodącej ekscentryczne życie z
dala od ludzi. Któż bowiem podjąłby ryzyko poślubienia oziębłej Jayne Chilcott.
Mimo zdenerwowania Jayne nie narzekała na brak apetytu. Tym bardziej że w trakcie
posiłku Milly zachowywała się nienagannie. Miała ochotę szturchnąć lorda Ledbury i powie-
dzieć a widzi pan"? Niestety, nie siedział wystarczająco blisko, a ile razy na niego spojrzała,
udawał, że jej nie zauważa. Widząc nerwowość, z jaką przeżuwał jedzenie i sięga po kieliszek
wina, domyślała się, że z trudem panował nad wzburzonymi emocjami.
Dopiero po kolacji, kiedy panie przeszły do salonu, Jayne dostrzegła, że pozorny spokój
Milly był okupiony wielkim wysiłkiem. Uprzedziła ją, że po przejściu do salonu panie będą się
produkowały przed dżentelmenami. Milly wyznała wówczas, że nigdy nie uczyła się gry na
żadnym instrumencie muzycznym. Pokonanie tej przeszkody wymagało wielogodzinnych prób.
Na szczęście, Milly miała czysty i silny głos, poza tym kilka ballad znały obie. Postanowiły, że
je wspólnie odśpiewają przy akompaniamencie lady Jayne, a Milly na dany dyskretnie znak
będzie w odpowiednim momencie odwracać kartki nut, jakby potrafiła czytać zapis nutowy. Po
zaledwie kilku próbach Milly całkiem udanie improwizowała drugi głos, podczas gdy Jayne
śpiewała główną melodię. Chociaż Milly brakowało wykształcenia muzycznego, była o wiele
bardziej muzykalna niż niejedna dziewczyna po latach kosztownych lekcji śpiewu.
Jedyne, co mogło zawieść, to zdenerwowanie Milly.
Lady Jayne niepotrzebnie się martwiła. Po trochę niepewnym starcie, całkiem wytłuma-
czalnym tremą, ich występ dobiegł końca bez wpadki. Rozległy się oklaski, a zazdrosna mina
L R
T
Lucy Beresford świadczyła o tym, że aplauz ze strony panów był szczery. Jayne i Milly mogły
być z siebie dumne. Jedynie lord
Ledbury siedział z założonymi rękami i zaciśniętymi ustami. Zdawał sobie sprawę, że
udany występ musiały poprzedzać godzinami prób, co oznaczało, że wbrew jego zakazowi
dziewczyny się spotykały.
Jayne wracała na swoje miejsce z pokorną miną. Jeszcze jedno przewinienie, o które on
nie omieszka jej oskarżyć. Z drugiej strony, z opowieści Milly wynikało, że nie była ona wzo-
rem posłuszeństwa. Nie zgadzając się z opinią lorda Ledbury, nieraz robiła różne rzeczy za jego
plecami, nazywając to działaniem z własnej inicjatywy". Zasłanianie się nieposłuszeństwem
Milly nie poprawiło samopoczucia Jayne. A co dopiero złośliwy triumf lady Susan. Nikt w
zgromadzonym w salonie towarzystwie nie mógł zapewne odgadnąć, co sprowokowało gniew
lorda Ledbury, ale fakt, że oklaskiwał wszystkie występy z wyjątkiem duetu lady Jayne i Milly,
zachęcił lady Pettiffer do okazywania wyższości.
Po występach atmosfera zgęstniała. Panny, potencjalne kandydatki na żonę lorda Ledbu-
ry, starały się zwrócić na siebie jego uwagę. Tymczasem on nie taił rozdrażnienia spowodowa-
nego, o czym wiedziała tylko lady Jayne, przywiezieniem Milly. W tej sytuacji ich wysiłki wy-
glądały dość żałośnie.
Pewne odprężenie nastąpiło w chwili pojawienia się zastawy z herbatą. Lord Ledbury
wykorzystał małe zamieszanie, które powstało przy tej okazji w salonie i podszedł do Jayne.
- Zwietnie się bawię, bardzo sympatyczne towarzystwo - nawiązała rozmowę, zanim
zdążył otworzyć usta.
- Nie do twarzy pani z sarkazmem.
- To nie sarkazm. No, może jednak... Podoba mi się pański dziadek. Jest taki radosny.
Zerknęła na starszego pana, który właśnie śmiał się serdecznie z tego, co powiedziała
lady Susan. Nie przypominała sobie swojego dziadka tak szczerze rozweselonego, a w każdym
razie nie uwagami młodej damy. Dziadek Jayne potraktowałby dziewczynę surowym spojrze-
niem i opuściłby towarzystwo, udając się do pokoju karcianego.
- Jest zadowolony, bo wszyscy tańczą, jak on zagra - zauważył z rozgoryczeniem Le-
dbury. - Trzeba było widzieć, jak zareagował, gdy go spytałem, czy mógłbym na kilka dni za-
prosić grono przyjaciół do Courtlands. Wspaniałomyślnie zaproponował przyjrzeć się każdej
kobiecie, którą uznałbym za potencjalną kandydatkę na żonę, i doradzić mi w sprawie wyboru.
Jak gdybym ja sam nie potrafił wybrać towarzyszki życia!
L R
T
Lady Jayne ucieszyła się, okazało się bowiem, że nie ponosi całej odpowiedzialności za
irytację lorda Ledbury. W gruncie rzeczy fakt, że zwierzył się jej był zachęcający. Dowodził, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]