[ Pobierz całość w formacie PDF ]

co się stało, żeby nie traktowano jej inaczej niż dotąd. Uniosła głowę.
- Nie chcę twojej litości. Próbuję normalnie żyć, skupić się na pozytyw-
nych rzeczach, za które powinnam być losowi wdzięczna, a nie na tych złych.
Caleb ściągnął .brwi i potarł kark.
- Nie czuję litości, tylko cię podziwiam. Uważam, że jesteś dzielna i wspa-
niała.
- Nie jestem. Spotkanie z Helen pokazało mi, że przede mną jeszcze długa
droga. Ale z każdym dniem jest ciut lepiej. A przynajmniej było, do wczoraj.
Caleb jeszcze bardziej pobladł.
- Czujesz się gorzej po tym, jak powiedziałaś mi prawdę?
R
L
T
82
- Nie - zapewniła go pospiesznie. - Czuję się gorzej z powodu Helen. Na
Boga, przecież zemdlałam. Myślałam, że niezle radzę sobie z tą traumą, choć
już spotkanie z Beccą było dla mnie trudne. Ale potem uratowaliśmy życie
Grega Hansona, co mnie bardzo podbudowało. Liczyłam, że najgorsze mam
już za sobą. I wtedy pojawiła się Helen.
- Radzisz sobie ze stresem o wiele lepiej, niż można by się spodziewać. -
Zmarszczył czoło. - Wiedziałem, że na jakiś czas przeniosłaś się do ambulato-
rium internistycznego. Czy to był powód?
- Tak. Stać mnie było tylko na tydzień urlopu, więc poprosiłam Theresę,
żeby mnie tam przydzieliła.
- Sądziłem, że mnie unikasz - przyznał. Wzruszyła ramionami.
- Wszystkich unikałam, nie tylko ciebie. Patrzył na nią przez kilka długich
sekund.
- Czuję się tak cholernie bezradny - rzekł ze zbolałą miną. - Czy mogę coś
zrobić? Cokolwiek?
Zaczęła kręcić głową, ale nagle znieruchomiała. Spojrzała na Caleba, który
siedział naprzeciwko niej. Od chwili, gdy już wiedział, co ją spotkało, trzymał
się od niej z daleka, jakby była trędowata.
- Chyba mógłbyś mnie uściskać.
Gdy tylko to powiedziała, chciała cofnąć te słowa, bo brzmiały tak żałośnie.
Przecież dopiero co mu oznajmiła, że nie potrzebuje litości.
- NaprawdÄ™?
W oczach Caleba dojrzała ostrożną nadzieję. Wstał i podszedł do niej z
Ramionami otwartymi w niemym zaproszeniu. Czy ona straciła rozum? To
niewykluczone. Wyciągnęła rękę, a Caleb pomógł jej wstać. Potem ostrożnie,
jak lalkę z kruchej porcelany, wziął ją w objęcia.
R
L
T
83
Przytuliła policzek do jego piersi, wdychając głęboko jego zapach, jakby
nigdy nie miała go dość. Nawet nie przypuszczała, że tak bardzo za nim tęskni-
Å‚a.
Może jednak, nie zdradzając mu wcześniej, co się stało, popełniła błąd. Nie
zrobiła tego, bo była przekonana, że nie jest już tą samą kobietą, która mu się
kiedyś podobała. Nigdy już nie będzie tamtą kobietą. Ale może zle go oceniała.
Przecież Caleb mógłby zostać jej przyjacielem.
Uścisnęła go mocniej, przekazując mu bez słów, jakie to dla niej cenne.
Kiedy musnął wargami czubek jej głowy, wciągnęła powietrze, zaskoczona
nagłym pożądaniem. Na moment zamknęła oczy, rozpaczliwie pragnąc cofnąć
czas.
Caleb delikatnie gładził jej plecy. Prawdopodobnie chciał ją tylko pocie-
szyć, mimo to rozpalał jej skórę do czerwoności. Marzyła o pocałunku. O iro-
nio, ucieszyła się, że wciąż ma ochotę na fizyczną bliskość. A zatem to, co jej
się przydarzyło, choć koszmarne, nie odebrało jej wszystkiego.
Nadal pragnęła Caleba. Tak samo jak wtedy, gdy się poznali. Ale czy on
jeszcze kiedykolwiek jej zaufa?
Znów zamknęła oczy, by powstrzymać łzy. Nie spodziewała się, by Caleb
zaufał jej całym sercem. Azy niczego nie zmienią. Dość tego użalania się nad
sobą. Jest wiele rzeczy, za które powinna dziękować. Negatywna energia nie
jest produktywna.
Tak więc, choć najchętniej na zawsze pozostałaby w ramionach Caleba, z
żalem wycisnęła szybkiego całusa na jego piersi, po czym opuściła ręce. Na-
tychmiast i on ją puścił, a jej euforię zastąpiło przygnębienie. Zdała sobie
sprawę, że pożądanie, którego doświadczyła, było jednostronne.
- Dziękuję - rzekła cicho, by nie okazać mu, jak ją poruszył ten uścisk. -
Właśnie tego potrzebowałam.
- Służę w każdej chwili - odparł schrypniętym głosem.
R
L
T
84
Zdziwiona popatrzyła w jego ciemnoszare oczy, widząc, że mówił szczerze.
Czy nadal jej pragnął? Bała się mieć nadzieję.
- Ja... muszę już lecieć. Mam dzisiaj dyżur. Czuła, że chciał zaprotestować,
ale w końcu skinął głową.
- Daj mi pięć minut. Wolałbym nie zostawiać tego na wierzchu, jak Grizz
zostanie sam.
- Pomogę ci. - Zebrała talerze i wstawiła je do kuchennego zlewu.
Kiedy tak razem sprzątali, Raine ujrzała w przebłysku wyobrazni, jak mo-
głaby wyglądać jej przyszłość z Calebem. Gdyby tylko przełknęła dumę i do
niego od-dzwoniła, zamiast iść do klubu, by o nim zapomnieć.
- Jesteś gotowa? - spytał Caleb, oglądając się na Raine. %7łałował, że nie po-
trafi podać żadnego ważnego czy wiarygodnego powodu, by z nim została.
Poza tym, że nie chciał się z nią rozstać.
Trzymanie jej w objęciach sprawiło mu ogromną przyjemność. Zdawał so-
bie sprawę, że szukała jedynie przyjacielskiej pociechy, więc starał się, by nie
był to erotyczny uścisk, choć wciąż jej pożądał.
Nadał czuł się urażony tym, że Raine wcześniej do niego nie przyszła, że
ignorowała jego telefony, że od razu mu się nie zwierzyła. Teraz jednak była
tutaj, spędziła noc na jego kanapie. A to znaczy, że przynajmniej trochę mu
ufa.
- Jasne, jeśli ty jesteś gotów.
Rozejrzał się po kuchennym blacie w poszukiwaniu kluczy. Kiedy znów
odwrócił się do Raine, ujrzał ją na kolanach, ściskającą psa. Na widok jej wil-
gotnych oczu poczuł ból w sercu.
R
L
T
85
W drodze do szpitala chciał jej zaproponować, że znowu ją przytuli. Oba-
wiał się jednak, że przesadzi. Najlepiej będzie, jeśli to Raine zdecyduje, kiedy i
czego jej potrzeba.
A zatem nawet jej nie dotknął, chociaż gorąco tego pragnął.
- Dziękuję za podwiezienie - powiedziała, kiedy zatrzymał się na parkingu.
- I dziękuję, że pożyczyłeś mi Grizza na tę noc. To pierwsza noc, którą prze-
spałam od... - Urwała, zmagając się z klamką.
O Boże, teraz naprawdę nie chciał jej zostawić, skoro ostatnia noc była jej
pierwszą przespaną nocą od chwili,; gdy doznała przemocy. Ale Raine wyda-
wała się zdecydowana wysiąść, więc wyskoczył z samochodu i otworzył jej
drzwi. Cały ten czas szukał w myślach słów, którymi mógłby ją zatrzymać.
- Grizz na pewno byłby zachwycony, gdybyś spędziła z nim kolejną noc na
kanapie.
Jej uśmiech dał mu nadzieję,, ale zaraz potem Raine potrząsnęła głową.
- Jeszcze raz dziękuję. - Stanęła na palcach i musnęła wargami jego poli-
czek, aż oniemiał. Najchętniej przytuliłby ją z całej siły, ale trzymał ręce
opuszczone wzdłuż boków, by jej nie wystraszyć. - Cześć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl