[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że musiało chodzić o coś innego. Najwyrazniej dotknął jakiejś czułej struny.
Belle zamrugała powiekami, próbując powstrzymać cisnące się do oczu
Å‚zy.
Czy mógłbyś przynieść Louiego? Dość się nasiedział w samochodzie.
Niech trochę pooddycha świeżym powietrzem.
Dirk odgadł, że tak naprawdę Belle prosi go o czas na uporządkowanie
myśli i emocji.
Jak sobie pani życzy.
Wrócił z klatką i paczką ziaren, którą znalazł na siedzeniu. Należało
chyba uwzględnić Louiego w piknikowych planach. Niech i on coś z tego
ma.
Wracając, przyglądał się Belle. Słońce połyskiwało w jej włosach.
Patrzyła na Dirka z dziwną czułością. Wyobraził sobie, jak by to było, gdyby
codziennie wracał do kogoś takiego, zamiast do pustego domu.
Myśl ta była naprawdę bolesna.
Louie zaskrzeczał.
Masz rację, bracie. Nie chcę jej stracić.
Znowu rozmawiałeś z Louiem?
Omawiamy nasze męskie sprawy.
Postawił klatkę na ziemi i położył się na futrze. Pomógł Belle odwinąć
kanapki z celofanu. Nie odzywali się przy tym ani słowem. Jedyne dzwięki,
jakie do nich dochodziły, to delikatny szum wiatru i skrzeczenie Louiego.
102
RS
Po którymś z nich Belle zauważyła:
Louie chyba domaga się przekąski. Wskazała na torebkę, którą Dirk
przyniósł z samochodu. Chcesz go nakarmić? To wasza ostatnia szansa
na wspólny posiłek.
Pewnie odpowiedział, starając się nie myśleć o rychłym rozstaniu.
Otworzył drzwiczki klatki i wsypał trochę ziaren do plastikowego
pojemnika na pokarm.
ProszÄ™, kolego.
Zamknął drzwiczki i odłożył na bok paczkę z ziarnami. Oparł się na
łokciu. Na bladoniebieskim niebie dostrzegł jastrzębia szybującego leniwie
w powietrzu. Pomyślał o swoim życiu, spędzonym w większości na takim
samym, bezwolnym i bezmyślnym poddawaniu się czynnikom
zewnętrznym.
Całe złoto świata za twoje myśli przerwała jego rozmyślania Belle.
Spojrzał na nią. Również leżała, wspierając się na łokciu. Koszula
zsunęła się jej z jednego ramienia. Miała gładką, jedwabistą skórę.
Wyobraził sobie, jak wygląda reszta jej ciała.
Jasna skóra, taka, jaką w swoich obrazach przedstawiał Rubens. Kolor
mleka pomieszanego z krwiÄ….
Dobrze odezwała się znowu Belle. Podbijam stawkę. Całe złoto i
wszystkie szlachetne kamienie za twoje myśli.
Ja bym dał jeszcze więcej za jeden twój pocałunek.
Spojrzała na niego osłupiała. Znowu ją zaskoczył.
Jeszcze więcej...?
Tak. Podbijam stawkę powiedział chrapliwym głosem. Wszystkie
skarby świata, a dodatkowo moje myśli, fantazje, marzenia, przyszłość...
Wszystko za jeden pocałunek.
Belle wstrzymała oddech. Dirk musiałby być ślepy, by nie widzieć, że i
ona tego pragnie.
Chodz do mnie, Belle.
Wyznał jej, co czuje. Musiał teraz poznać jej uczucia. Przez chwilę
zwlekała z odpowiedzią. Przesunęła się odrobinę w jego stronę.
103
RS
Spotkajmy się w połowie drogi.
Uśmiechnął się. Cała Belle!
Układ stoi.
Przysunął się do niej. Ich wargi się spotkały. Jej usta były miękkie i
delikatne jak aksamit. Pierwszy pocałunek był powolny. Kiedy Belle jęknęła
cicho, Dirk pocałował ją bardziej namiętnie. Odpowiedziała mu tym samym.
Całym ciałem przylgnęła do niego.
Dirk czuł rosnącą falę pożądania. Przesunął dłonią po jej plecach.
Przypomniał sobie, że Belle nie nosi stanika. Wsunął rękę pod jej koszulę.
Kiedy poczuła męskie dłonie na swoich plecach, jej ciałem wstrząsnął silny
dreszcz. Była wspaniała, doskonała. Pod delikatną skórą Dirk wyczuwał
silne i sprężyste mięśnie. Nie był w gorącej wodzie kąpany, ale teraz musiał
się powstrzymywać ze wszystkich sił. Chciał rozkoszować się każdą chwilą.
OdsunÄ…Å‚ siÄ™ od Belle odrobinÄ™.
Belle, spójrz na mnie.
W jej oczach błyszczały iskierki.
Gdzie ja cię znalazłem? szepnął.
Uśmiechnęła się figlarnie.
Przy drodze.
Trzeba było wcześniej podjąć tę podróż w głąb samego siebie.
Belle podniosła rękę i rozczochrała mu włosy.
Podobasz mi się taki trochę potargany powiedziała uwodzicielskim
tonem. Powiedz mi o tej podróży w głąb siebie, o której wspomniałeś.
Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią.
To moja pierwsza od wielu lat konfrontacja ze światem.
I wyjście z mydlanej bańki. Skinął głową.
Trafiony, zatopiony!
A czy Taos jest częścią tej podróży?
Przesunął palcem po jej policzku, aż zatrzymał się na linii warg.
Poza Rayem z nikim o tym nie rozmawiałem. Kupuję koncern
wydawniczy w Taos nie dlatego, że chcę powiększyć swoją firmę, a ze
względu na ziemię. Biura wydawnictwa mieszczą się w starej hacjendzie
104
RS
otoczonej dziesięcioma hektarami ziemi. Chcę tam przenieść mojego
zarządcę i jego rodzinę. Będą bliżej swoich krewnych, bo tam są ich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]