[ Pobierz całość w formacie PDF ]

63
RS
-Wiem o wiele więcej, niż ci się wydaje. Listy Catherine były
ostatnio pełne opisów tego, co robisz, lub raczej czego nie robisz. -
Odchylił się do tyłu, aż krzesło, na którym siedział, groznie
zaskrzypiało. Był przecież silnym, wspaniale umięśnionym
mężczyzną. Przekonała się o tym poprzedniego wieczora, gdy
dotykała go w tak intymny sposób. Wspomnienia wróciły do niej
nagle, zacierając przez chwilę granicę między tym, co było wczoraj a
chwilą obecną. Zdawało się jej, że wciąż czuje pod palcami jego skórę
i szorstkie włosy, delikatnie łachoczące jej gładkie dłonie. Zaschło jej
w ustach.
Zamknęła oczy z nadzieją, że w ten sposób pozbędzie się
natrętnych obrazów. Teraz, w pełnym blasku dnia i w obecności
Jamesa, którego przenikliwe oczy zdawały się czytać w jej myślach,
nie mogła sobie na nie pozwolić.
-Nie zamierzam omawiać z tobą moich prywatnych spraw -
powiedziała schrypniętym głosem.
- A co tu jest do omawiania? Uczysz w szkole, ot i cała historia.
Jedyne życie, jakie posiadasz, to to wyobrażone w twojej głowie!
Pogarda, z jaką to powiedział, brutalnie zniszczyła wspomnienia,
pozostawiając Sarah uczucie gorzkiej wściekłości.
- Do cholery, James! Nie znudziło ci się jeszcze? Nie przestajesz
mnie oskarżać. Ale dlaczego? Co ja ci zrobiłam?
-Z, powodu swoich głupich, dziewiczych fantazji naraziłaś moją
córkę na niebezpieczeństwo! - Pochylił się nad stołem. -Gdyby nie
twoja głupota, wszystko to nigdy by się nie zdarzyło.
- Już ci mówiłam, że to nieprawda! Nic nie wkładałam jej do
głowy! Jak mam cię przekonać?
- Nijak. Nie ma sposobu, byś kiedykolwiek zmieniła moje zdanie.
Nie ma mowy. - Ujrzawszy właściciela kawiarni, przerwał, a na jego
twarzy pojawił się wyraz napięcia. Już odsuwał krzesło, żeby wstać,
ale Sarah powstrzymała go, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Nie. Zostaw to mnie. - Uśmiechnęła się gorzko.
- Może to jedyna sytuacja, do której jestem przygotowana lepiej
niż ty.
64
RS
Podeszła do lady, cierpliwie czekając, aż mężczyzna będzie musiał
ją zauważyć. Następnie odezwała się swobodną francuszczyzną, od
rozumienia której nie mógł się wykręcić. Mężczyzna odpowiadał
najpierw monosylabami, wreszcie, kiedy nie przestawała nalegać,
wygłosił dłuższą, pełną zniecierpliwienia tyradę.
- Co on mówi? Przyznaje, że widział Catherine?
- Niepohamowany gniew w głosie Jamesa musiał zostać
zrozumiany mimo bariery językowej. Mężczyzna zatrzymał się i
przez dłuższą chwilę mierzył ich oboje wzrokiem, następnie zawołał
czyjeś imię i z zaplecza wyłonił się młody chłopak. Na jego widok
Sarah poczuła nagły skurcz żołądka. Z widocznych na jego twarzy
zadrapań zorientowała się, że musi to być jeden z uczestników
wczorajszej bójki.
Mężczyzni naradzali się po cichu. Nie dawało się usłyszeć, co
mówią, ale było oczywiste, że nie ma między nimi zgody. Wreszcie
właściciel, nie zważając na protesty chłopaka, odwrócił się w ich
stronę i powiedział coś. Sarah odetchnęła z ulgą, dopiero teraz
zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo była przerażona.
- Co on powiedział, Sarah? Co? - Gdy tylko mężczyzna skończył
mówić, James obrócił ją gwałtownie. W jego oczach czaił się lęk.
Sarah odsunęła się od niego i wyszła z kawiarni.
- Jeśli natychmiast nie powiesz mi, co się tu dzieje, to nie
odpowiadam za siebie!
Dumna ze swego opanowania, zignorowała go, przeszła jeszcze
parę kroków i usiadła na przydrożnym kamieniu.
- Zawsze jesteś taki narwany? - spytała niewinnie.
- A może powinnam się czuć zaszczycona, że to ja robię na tobie
takie wrażenie? - Widząc jego wrogi gest, powstrzymała go ruchem
ręki. - No już dobrze. Nie zaczynajmy znów walki. Może gdybyś
wczoraj powstrzymał nieco swoje nieokrzesanie, dowiedziałbyś się,
że Catherine jest całkowicie bezpieczna.
-Naprawdę? - Na jego twarzy odmalował się wyraz
niewypowiedzianej ulgi. Poczuła się teraz bardzo nie w porządku, że
opózniała przekazanie mu tej dobrej wiadomości. Niezależnie od
65
RS
jego przewinień, bardzo jej zdaniem licznych, naprawdę przejmował
się losem córki. Nie była świadoma, ile ciepła przedostało się teraz
do jej głosu, choć uśmiech, którym go obdarzyła, był w pełni
zamierzony.
- Tak. Miałeś rację. Była tu wczoraj z Philippe'em. Mężczyzna nie
ma co do tego wątpliwości.
- To dlaczego nie powiedział tego od razu? Po co cały ten sekret? -
Rzucił ostre spojrzenie w kierunku kawiarni. - Nie rozumiem, co
zyskiwał, trzymając to wszystko w tajemnicy.
-To kwestia lojalności. Widzisz, jego syn jest przyjacielem
Philippe'a. To on był teraz w kawiarni i, jak przypuszczam, spotkałeś
go również wczoraj. Nakłonił ojca, by nie mówił nie o ich pobycie.
- Wzdrygnęła się czując, jak resztki chłodu ustępują pod ciepłymi
promieniami słońca. Po wczorajszej relacji Jamesa tak bardzo
martwiła się o Catherine.
Teraz przynajmniej wiedzieli, że jest bezpieczna, mimo że nadal
nie znali miejsca jej pobytu.
- Coś tu mi się nie zgadza. Po co wkładał tyle wysiłku, by nic mi
nie powiedzieć wieczorem, a rano przyznał się do wszystkiego?
Przysunął się bliżej i swym potężnym ciałem zasłonił jej słońce.
Jego twarz znajdowała się w cieniu, więc trudno było odczytać jej
wyraz. Sarah rozpoznała jednak znajomy ton w jego głosie i
westchnęła. Nie uspokoi się, dopóki nie opowie mu słowo po słowie
całej rozmowy, jaką przeprowadziła z barmanem. Czy był taki
zawsze i w każdej sprawie? Dociekliwy i ufny jedynie we własne
siły? Być może. Mimo iż miał już za sobą małżeństwo i ojcostwo, była
w nim jakaś" dziwna powściągliwość, którą trudno byłoby chyba
przełamać. Czy w związku z kobietą potrafiłby się otworzyć? Czy
pozwoliłby jej przekroczyć bariery, którymi się otoczył, poznać jego
ukryte wnętrze? W pewnym sensie był równie tajemniczy jak ona.
Myśl, że to jedno ich łączy, zdumiała ją. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl