[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydzielono jeszcze dodatkowo korytarze.
- Schodzimy na dół - szepnął Peter. - Musimy jeszcze przeszukać korytarze.
- Dobrze, idz - odparł półgłosem Christian. - Zaraz do ciebie dołączę, tylko wypytam
Helle o tę kartkę, którą znalazła na schodach.
Peter nie chciał iść sam, Helle także miała pewne wątpliwości. Lecz leśniczy zwykł
słuchać poleceń dziedzica, a i dziewczyna nie bardzo mogła się sprzeciwić.
Z ogromną niechęcią Peter skierował się w stronę wyjścia, Christian tymczasem zaczął
przesłuchanie .
- A więc, Helle, gdzie dokładnie znalazłaś tę kartkę?
Peter zniknął na schodach. Helle zastanowiła się i powiedziała:
- Leżała tutaj, zaraz przy drzwiach, ktoś pewnie ją zgubił. Podniosłam ją i przystanęłam
na chwilę, żeby przeczytać. Potem ruszyłam w ślad za grupą.
Zaczęła iść, lecz Christian złapał ją za rękę i zatrzymał.
- Co tam było napisane?
- Już mówiłam. Napis brzmiał...
- Helle, wiesz, że jesteś bardzo ładna? - szepnął.
Zmieszała się. Młody dziedzic pociągnął ją ku sobie.
31
- Moje ramię - jęknęła. - Boli mnie.
Rozluznił chwyt, ale nie puścił dziewczyny. Kiedy zaczął całować jej zdrową rękę,
znieruchomiała niczym słup soli. Nie mogła brutalnie go odepchnąć, to nie w jej stylu,
zwłaszcza że przecież uważała go za przyjaciela.
- Christianie, bardzo pana proszę - szepnęła błagalnie. - Jestem porządną dziewczyną,
pan mnie przeraża.
- Mów mi po imieniu - rzucił ochryple. - Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.
- Proszę - powiedziała, drżąc. - Chodzmy już.
Nigdy nie odważyłaby się krzyknąć na niego lub go spoliczkować. Była zbyt nieśmiała i
nie umiałaby nikomu sprawić przykrości. Chciała tylko zaapelować do jego lepszego ja .
Lecz Christian Wildehede nie wydawał się być osobą o wrażliwym sumieniu. Jego ręce
poruszały się teraz bardzo śmiało.
- Czy już się kiedyś całowałaś, Helle? - szepnął jej do ucha. - Nauczę cię, jak...
Zdusiła w sobie krzyk, który zabrzmiał raczej jak łkanie, i próbowała nakłonić go, by ją
puścił, lecz już odnalazł jej usta, starając się jednocześnie podciągnąć jej długą suknię.
Tego już było dziewczynie za wiele. Gwałtownie wyrwała się z uścisku i pobiegła ku
schodom. W korytarzu panowała ciemność, lecz Helle po omacku odnalazła poręcz i,
zanim Christian zdołał ochłonąć, pędziła już na dół.
Księżyc wyszedł zza chmury i znowu oświetlił wnętrze wieży. Helle znajdowała się
właśnie na wysokości przedostatniego piętra i przebiegała przez kamienną podłogę do
następnych schodów, kiedy nagle zauważyła jakąś postać.
Jednocześnie usłyszała głos Petera dobiegający z dołu.
- Helle? - szepnął. - Dlaczego tak pędzisz?
Niemal spadła na niego i musiał ją przytrzymać, żeby nie zrobiła sobie krzywdy.
- Co się stało, Helle?
- Nic - odpowiedziała zdyszana. - Wydaje mi się, że kogoś widziałam... A Christian został
na górze! Sam!
- Co takiego zobaczyłaś?
32
- Mam wrażenie, że drzwi na przedostatnie piętro, skąd niedawno spadłam, są otwarte.
Nie jestem pewna, ale myślę, że ktoś tam jest!
- Co ty mówisz? Przecież dopiero co je zamknięto.
Peter odsunÄ…Å‚ siÄ™ od dziewczyny.
- Christian! - krzyknął ku górze. - Uważaj! Ktoś jest na przedostatnim piętrze!
Usłyszeli, jak Christian zatrzymał się wysoko na schodach. Peter wciągnął głęboko
powietrze i zaczął wchodzić na górę. Helle nie wiedziała, czy ma zostać, czy iść razem z
nim. W końcu wybrała to drugie.
Drzwi do niebezpiecznej sali były rzeczywiście otwarte. Stała w nich jakaś postać.
- Co tu robicie? - spytał znajomy głos. Christian odetchnął głośno z ulgą i ruszył na dół.
Okazało się, że to policjant, którego wcześniej spotkali w majątku Vildehede.
- Ale nas pan wystraszył! - zawołał Christian, kiedy stali już wszyscy razem. - Słyszeliśmy
pańskie kroki, gdy byliśmy w podziemiach, i pobiegliśmy na górę, żeby sprawdzić, kto tu
buszuje po nocy.
- A co robiliście w podziemiach?
Christian opowiedział o tajemniczym pomieszczeniu zaznaczonym na planie, po którym
nie ma ani śladu. Policjant nie skomentował tego, mruknął tylko coś o kompletnym braku
odpowiedzialności.
- Ale skąd pan się tu wziął? - zapytał Christian.
- Już od kilku dni pełnimy w wieży straż - odparł funkcjonariusz. - Dziś wieczorem moja
kolej. Właśnie szedłem na górę, żeby obejrzeć obrazy, i wtedy usłyszałem was, szaleńcy,
więc nie zapalałem światła.
- Obrazy? - zdumiał się Christian. - Dlaczego?
- W tej sali nie ma właściwie nic innego.
Młody dziedzic westchnął głęboko.
- Obrazy! Oczywiście! Ale ze mnie głupiec!
- Co się stało? - spytał policjant.
33
Christian zniecierpliwiony machnął ręką.
- W tych malowidłach nie ma nic ciekawego. Ale teraz przyszło mi na myśl, że w domu
na strychu przechowujemy całą masę rupieci. Stare rzeczy, które zostały wyniesione z
wieży, kiedy się okazało, że podłogi są zbyt zniszczone i trzeba je zdemontować. Jeżeli
się nie mylę, znajduje się tam również wiele obrazów...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]