[ Pobierz całość w formacie PDF ]
która chciała dostać plany. I tropiący nie wiedzieli o sobie nawzajem.
Armas uśmiechnął się.
- A wtedy pojawiła się ciekawska norweska dziewczyna, która wszystkim pomieszała
szyki. Spiesz się teraz, jeśli chcesz zdążyć na samolot.
Irsa wpadła w panikę.
- Och, Armas! Jestem w tarapatach! Co prawda mam opłacony bilet powrotny, więc tak
czy inaczej dotrę do Helsinek, ale poza tym jestem spłukana. Do suchej nitki! Hotel był
potwornie drogi i...
Komisarz już wyjął portfel i podał jej duży banknot.
- Wez to i nie myśl o zwrocie. Sam to załatwię z Rustanem. A dla niego twoja obecność
jest ważna jak samo życie.
Upierała się, że zwróci dług, ale Vuori nie chciał o niczym słyszeć. To sprawa pomiędzy
nim a Rustanem, powiedział, zwłaszcza że znają się od wielu lat.
Ustąpiła w końcu, serdecznie dziękując za pomoc.
- Ale mam jeszcze jedno zmartwienie. Jutro powinnam podjąć pracę, muszę zadzwonić
do agencji i zawiadomić, że nie przyjadę. Poprosić o dalszy urlop.
- A dlaczego nie możesz od razu zrezygnować? - zapytał z szerokim uśmiechem Armas.
- O ile dobrze zrozumiałem Rustana, to on ci proponuje posadę na całe życie.
Irsa zarumieniła się.
- Znamy się tak krótko. W dodatku on mnie jeszcze nie widział.
157
- Nie zaczynaj znowu ze swoimi kompleksami. Mogę cię zapewnić, że jesteś najlepszą
dziewczyną dla Rustana. A zwłaszcza teraz on cię bardzo potrzebuje, zdajesz sobie z
tego sprawÄ™, prawda?
Irsa roześmiała się.
- Wiem tylko, że on jest jedynym człowiekiem na świecie, z którym chciałabym spędzić
życie. Do widzenia, Armas! Znajomość z tobą to była naprawdę wielka przyjemność!
- Nie była, nie była! Jak zamieszkasz w naszym mieście, to możesz być pewna, że ci się
przypomnÄ™.
- Zwietnie! - zawołała radośnie.
- A poza tym to jeszcze się mnie nie pozbyłaś. Ktoś cię przecież musi odwiezć na
lotnisko - powiedział wstając.
- Jeszcze lepiej! - dodała Irsa.
W dwadzieścia cztery godziny pózniej siedziała w szpitalu przy łóżku Rustana i czekała,
aż on się obudzi z narkozy. Oczy miał zasłonięte opatrunkiem, ale widziała, że na
policzkach powoli pojawiają się wielkie sińce.
Operacja ciągnęła się bardzo długo. Irsa czuła ból w całym ciele od siedzenia na
niewygodnym krześle w korytarzyku przed salą operacyjną.
Chory jęknął cichutko.
- Rustan - szepnęła Irsa.
Oblizał spierzchnięte wargi.
- Irsa? Jesteś tutaj? Dziękuję ci, że czuwasz przy mnie.
- Jak siÄ™ czujesz?
- Na razie nie tak zle. Ale będzie pewnie gorzej, kiedy znieczulenie przestanie działać...
- Wiem. Ale profesor jest najwyrazniej zadowolony z operacji. Choć oczywiście nic na
temat jej przebiegu mi nie powiedział.
Rustan leżał bez ruchu.
158
- Tak strasznie marzę o tym, żeby się tobą zaopiekować - powiedział. - %7łeby móc coś dla
ciebie zrobić. Wszystko, co człowiek może zrobić dla swojej żony. Dbać razem o dom...
podróżować razem, chodzić do teatru, do kina, wspólnie oglądać telewizję. A przede
wszystkim móc na ciebie patrzeć. Tak się boję, Irso, to moja jedyna szansa, wiesz
przecież.
Gładziła jego ramię, bo też to było niemal jedyne miejsce, do którego miała dostęp.
- Ze względu na ciebie mam nadzieję, że będziesz znowu widział. Dla mnie osobiście to
nie jest taka wielka różnica, ja będę cię kochała i tak, wszystko jedno, czy będziesz
widział, czy nie.
- Mam nadzieję, że operacja się udała - szepnął. - Gdyby tak było, to wtedy z największą
radością się z tobą ożenię. Ale jeśli nie, to... Nie chciałbym cię wiązać z kaleką.
- Rustan, przestań! - W gardle dławił ją płacz. - Chcę być przy tobie niezależnie od tego,
co się stanie. Czy to tak trudno zrozumieć? Gdybym teraz wróciła do Norwegii i znowu
żyła takim życiem jak przedtem, to co by to miało za sens? Co by to komu dało?
Tęskniłabym za tobą rozpaczliwie.
- Naprawdę? Tęskniłabyś?
- Rustan, jesteś mi potrzebny, wprost trudno mi to wyrazić. %7łycie z dala od ciebie
niewiele jest warte. Teraz już sobie sama nie poradzę, teraz wiem, jak okropnie byłam
samotna, zanim spotkałam ciebie.
- I ja potrzebuję ciebie. Ciepła twoich rąk, twego życzliwego głosu, twojej miłości i
twojego ciała. Ale czy ktoś taki jak ja mógłby o to prosić?
Rozgniewały ją jego słowa.
- Mam już tego dość, Rustan! Więcej nie chcę tego słuchać.
- Masz racjÄ™, przepraszam.
- Czy nie moglibyśmy trochę zaczekać z ostatecznymi deklaracjami? - zapytała. - Znamy
się przecież tak krótko zaledwie tydzień. Możemy przecież być razem bez zobowiązań,
zostanÄ™ przy tobie teraz i...
Pogłaskał ją po policzku i uśmiechnął się czule, ze smutkiem.
Irsa ożywiła się.
- Czy ty myślisz, że wszyscy ludzie, mężczyzni i kobiety, którzy zawarli małżeństwo z
niewidomymi, uważają się za ofiary? Mówisz, że pragniesz być potrzebny, żeby ktoś cię
159
chciał. Czy myślisz, że ja też tego nie pragnę? Czuć, że ktoś mnie potrzebuje, że coś dla
ciebie znaczę. Czy gdybym ja była niewidoma, a ty widzący, to odszedłbyś ode mnie?
- Nie, natychmiast bym się tobą zaopiekował i nigdy od siebie nie puścił nawet na krok.
- I wszystko dlatego, że wtedy mógłbyś się czuć szlachetny i wielkoduszny?
- Nie, dlatego, że cię kocham i chciałbym być przy tobie.
- No więc widzisz!
Uśmiechnął się niepewnie.
- Głupi byłem. Zostań ze mną, Irso! Na zawsze. Nawet jeśli operacja się nie udała, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]