[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bo Bernland zrobił się bardzo milczący. Wpatrywał się przed siebie, jak gdyby nad
czymś intensywnie rozmyślał. Helle zmieszała się i przestraszyła.
W końcu odezwał się:
- Helle, mam pomysł. Jedz do domu i spakuj rzeczy! Ja tymczasem udam się do mojej
ciotki, która ma tu w mieście aż nazbyt duże mieszkanie. Sądzę, że możesz tam zamieszkać.
- Ale...
Helle przeżywała rozterkę, zamierzała bowiem w najbliższym czasie zapytać
Christiana, czy nie znalazłaby się dla niej jakaś praca w majątku Vildehede. Ale wczoraj,
kiedy się żegnali, młody dziedzic nie okazał jej zbyt wiele zainteresowania, może więc
zamierzał zerwać tę znajomość?
- %7ładnego ale! Przejrzałem teraz pobieżnie twoje powieści i wydają się całkiem niezłe.
Potrzebujesz spokoju do pracy. %7łeby pisać, nie możesz mieć innych kłopotów na głowie.
Helle, przemyślałem wszystko, rozmawiałem nawet z szefem wydawnictwa i postanowiliśmy
w ciebie zainwestować.
- Zainwestować? W jakim sensie? - spytała bezbarwnie.
- Stworzyć ci lepsze warunki. Teraz tworzysz chyba przeważnie po nocach?
- Tak, istotnie.
- Musisz rzucić swoją dotychczasową pracę i zająć się pisaniem na cały etat.
- Właśnie zaczęłam nową powieść - przyznała z wahaniem. - Akurat teraz czuję
ogromną chęć pisania, ale co potem, kiedy skończę?
- Możemy ci zlecić coś innego. Jakieś opracowania lub zamówienie na kolejną
powieść. Jeśli chcesz, pożyczymy ci również maszynę do pisania.
Cały ten plan zaniepokoił Helle.
- Mam przeczucie, że stanie pan nade mną i będzie bez przerwy upominał: Dalej,
pisz! Pospiesz siÄ™!
- Wykluczone! Nie zapominaj, że sam jestem twórcą, no i na co dzień mam do
czynienia z najróżniejszymi autorami. Moja ciotka będzie ci gotować, wydawnictwo pokryje
związane z tym koszty. Potraktujemy to jako eksperyment. Jeżeli się nie powiedzie, nikt nie
będzie miał pretensji Aha... wez ze sobą tę powieść, którą ci niedawno zwróciłem, chciałbym
jeszcze raz ją przejrzeć.
Helle zarumieniła się.
- Ja... już jej nie mam.
- Co? - spytał Bernland, marszcząc brwi. - Chyba nie poszłaś z nią do innego
wydawnictwa?
- Nnie, ja... zniszczyłam ją. Spaliłam w piecu. Powiedział pan przecież, że jest
bezwartościowa.
Nie śmiała się przyznać, że pożyczyła rękopis leśniczemu. Redaktor pomyślałby sobie,
że Helle nadal przywiązuje do tego utworu jakąś wagę, nie przejmując się jego krytycznymi
uwagami.
- Spaliłaś? - rzucił ostro. - Chyba nie mówisz serio?
- Obawiam się, że tak - odparła, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie lubiła
kłamać, lecz zauważyła, że kiedy z rzadka zdarzało się jej rozmijać z prawdą, przychodziło jej
to z niezwykłą łatwością. Trochę ją to przerażało.
- Czy zupełnie oszalałaś?! - krzyknął. - I nie masz żadnej kopii? Albo brudnopisu?
- Nie. Przecież powiedział pan...
Oparł się zrezygnowany na krześle.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że tak poważnie potraktujesz moje słowa! No dobrze,
stało się, rzeczywiście, utwór nie był zbyt dobry, ale... Porozmawiajmy lepiej o czymś innym.
Wspomniałaś kiedyś, że tworzyłaś również nowele i inne drobne formy literackie. Może
mógłbym je gdzieś zamieścić? Przydadzą ci się chyba jakieś pieniądze na drobne wydatki?
Skinęła nieśmiało głową.
Już następnego ranka Helle przeprowadziła się do ciotki Bernlanda, Belli.
Bardzo obawiała się tego spotkania, lecz jej strach okazał się bezpodstawny. Bella
Bernland, zajmująca ogromne mieszkanie w samym centrum miasta, przyjęła dziewczynę z
otwartymi ramionami. Było coś pociągającego w tej ekscentrycznej kobiecie około
sześćdziesiątki, o pełnych kształtach i farbowanych kruczoczarnych włosach obciętych na
pazia. Dyskrecja nie wydawała się jej najmocniejszą stroną, a ubiór sprawiał wrażenie raczej
krzyczącego niż gustownego. Bella malowała obrazy, stale zapożyczała jakieś detale od
znanych mistrzów i zestawiała je razem w nieopisanych bohomazach, których nigdy nie udało
jej się sprzedać. Lecz to jej nie martwiło. Przyznała szczerze, że czuje się w pełni
usatysfakcjonowana, znajdując uznanie dla swych osobliwych dzieł w kręgu najbliższych
przyjaciół.
Natychmiast otoczyła swą nową lokatorkę troskliwą opieką. Ku swemu zaskoczeniu
Helle zauważyła, że pora obiadu przypadała w tym domu o najróżniejszych godzinach:
czasami przed południem, a czasami w środku nocy. Bywało, że dziewczyna dostawała na
śniadanie czerwone wino i nic więcej w ciągu dnia. Zbyt obfite posiłki przeplatały się z
najbardziej skromnymi racjami zdrowej żywności, w zależności od nastroju Belli.
Helle zabrała się do pracy. Dostała swój własny pokój i maszynę do pisania, z której
była bardzo dumna. Wieczorami, leżąc w łóżku, pisała odręcznie, a w ciągu dnia przepisywała
mozolnie tekst na maszynie, szukajÄ…c palcami klawiszy.
W ten sposób upłynęły trzy dni. Pewnego wieczoru wpadł nieoczekiwanie Bo
Bernland i zaprosił Helle na kolację do restauracji. Dziewczyna, nie przewidując żadnych
wyjść w najbliższym czasie, właśnie urządziła pranie i przyjęła gościa w mokrym fartuchu i z
nieuczesaną głową. Czuła się niezmiernie zakłopotana i mruknęła coś na swoje
usprawiedliwienie.
Czym prędzej jednak doprowadziła się do porządku. W restauracji rozmawiali o
literaturze i było bardzo przyjemnie. Helle nie wiedziała, czy demoniczne spojrzenie
Bernlanda bardziej ją przerażało, czy zniewalało.
- Wiesz, dlaczego cię tu zaprosiłem? - zapytał nieoczekiwanie. - %7łeby uczcić przyjęcie
twoich pierwszych utworów do druku. Sprzedałem jeden z twoich wierszy do gazety i jedną
nowelę do zbioru, który wkrótce wydamy. Gratuluję! Oto czek!
Spojrzała dyskretnie na kwotę. Wspaniale! Wreszcie będzie mogła sobie kupić nowe
buty na zimÄ™...
Helle promieniała jak słońce.
Nie trwało to jednak długo. Niebawem dziewczyna doznała szoku, i to dwukrotnie.
Po raz pierwszy stało się to już po chwili, kiedy Bo Bernland nagle spoważniał i ujął
jej ręce.
- Helle, nie chciałbym, abyś mnie zle zrozumiała, ale jest coś, o czym muszę ci
powiedzieć.
- Naturalnie - odparła, nie pojmując, do czego zmierza.
- Jesteś bardzo młoda, w porównaniu ze mną jesteś prawie dzieckiem. Ja, mówiąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]