[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Postanowiłam mimo wszystko zbliżyć się do niej. Wyglądało na to, że zamierza się odsunąć, ale
moje słowa ją powstrzymały. Jak to się stało? Co sprawiło, że taka teraz jesteś?
Miała udręczoną minę.
- Nie wiem jak. Ale wiem, kto to zrobił.
- Kto?
Już otwierała usta, by mi odpowiedzieć, ale nagle odskoczyła błyskawicznie, skuliła się w
kącie korytarza i szepnęła:
- Uważaj, idzie!
- Co? Kto? Kucnęłam obok niej.
- Uciekaj stąd! Szybko! Może jeszcze zdążysz. Stevie Rae chwyciła mnie za rękę, jej dłoń była
zimna, ale uścisk mocny. Jeśli cię tu zobaczy, zabije ciebie. Zbyt dużo wiesz. I tak cię może zabić,
ale trudniej jej będzie to zrobić, kiedy wrócisz do Domu Nocy.
- Stevie Rae, o kim ty mówisz?
- O Neferet.
To imię raziło mnie jak grom, ale nawet kręcąc głową z powątpiewaniem, w głębi duszy
wiedziałam, że to prawda.
- Neferet ci to zrobiła? I innym też?
- Tak. A teraz uciekaj, Zoey!
Wyczułam jej przerażenie, wiedziałam, że ma rację. Jeśli ja i Heath nie uciekniemy stąd
natychmiast, czeka nas śmierć.
- Co do ciebie, Stevie Rae, to nie odpuszczę. Odwołaj się do swojego żywiołu. Nadal masz związek
z ziemią, czuję to. Wykorzystaj więc swój żywioł, żeby cię wzmocnił. Wrócę po ciebie, coś
wymyślimy, będzie dobrze, obiecuję.
Uścisnęłam ją, a ona po krótkiej chwili wahania też mnie uścisnęła.
- Idziemy, Heath. Złapałam go za rękę, bym mogła łatwiej go prowadzić po ciemnych
korytarzach. Zwiatło, które jeszcze na ostatku zachowałam w dłoni, zgasło, gdy przywołałam
żywioł ziemi. Nie ma mowy, bym je rozpaliła na nowo, bo to by mogło naprowadzić ją na nasz
ślad. Jeszcze gdy biegliśmy tunelem, gonił nas szept Stevie Rae: Nie zapomnij o mnie .
Zastrzyk energii, jakiej dostarczyła mi jego krew, nie starczył na długo. Kiedy w końcu
dopadliśmy metalowej drabinki, miałam ochotę paść przy niej i stanąć na wiele dni. Heathowi
spieszyło się, chciał jak najprędzej wspiąć się po drabinie, by dostać się do piwnic, ale go
powstrzymałam. Ciężko dysząc, oparłam się o ścianę korytarza i wyłuskałam z kieszeni swoją
komórkę wraz z wizytówką detektywa Marxa. Uspokoiłam się dopiero, gdy zobaczyłam migoczącą
zieloną diodkę sygnalizującą dostępność zasięgu.
- Słyszysz mnie? zapytał Heath, szczerząc się w uśmiechu.
- ś uciszyłam go, ale odpowiedziałam również uśmiechem. Następnie wystukałam numer
detektywa.
- Tu Marx odezwał się głęboki głos już po drugim dzwonku.
- Panie detektywie, tu Zoey Redbird. Mogę rozmawiać tylko chwilkę, potem muszę już iść.
Znalazłam Heatha Lucka. Jesteśmy w podziemiach magazynów Tulsy i potrzebujemy pomocy.
- Czekaj na nas. Zaraz tam będę!
Hałas, jaki dochodził z góry, sprawił, że przerwałam połączenie i wyłączyłam telefon. Kiedy
Heath się odezwał, przyłożyłam palec do ust, nakazując mu milczenie. Otoczył mnie ramieniem,
wstrzymaliśmy oddech. Wtedy usłyszałam gruchanie gołębia i zaraz potem trzepot ptasich skrzydeł.
- To tylko ptak uspokoił mnie Heath. Pójdę jeszcze sprawdzić.
Byłam zbyt zmęczona, by protestować, w dodatku Marx już do nas jechał, a ponadto
miałam serdecznie dość dusznej, wilgotnej atmosfery podziemnych korytarzy.
- Uważaj - napomniałam go.
Heath kiwnął głową, ścisnął mnie za ramię, a potem wspiął się po drabinie. Powoli i
ostrożnie uniósł metalową kratę, wysunął głowę i rozejrzał się wokół. Wkrótce dał mi znak ręką,
bym weszła tez na drabinę.
- To tylko gołąb. Chodz.
Ostrożnie weszłam za nim i dałam się wciągnąć do piwnicy. Przez kilka minut siedzieliśmy
cichutka w kącie i nasłuchiwaliśmy. Wreszcie szepnęłam:
- Wyjdzmy na zewnÄ…trz i tam zaczekajmy na detektywa Marksa.
Kiedy Heath zaczął się trząść z zimna, przypomniałam sobie o kocu, który Afrodyta dała mi
na drogę. Zresztą wolałam cierpieć niepogodę na dworze, niż tkwić w tej upiornej piwnicy.
- Okropne miejsce. Czuję się tu jak w grobie wyznał Heath, dzwoniąc zębami
Trzymając się za ręce, szliśmy przez piwnicę, zmierzając do wątłego światełka, które
dochodziło z góry. Byliśmy już przy żelaznych wrotach, kiedy posłyszałam odległy dzwięk
policyjnej syreny. Już mijało mi napięcie, gdy z ciemności doszedł mnie głos Neferet.
- Powinnam się domyślić, że cię tu znajdę.
Poczułam, jak Heath szarpnął się zaskoczony, wtedy ścisnęłam go uspokajającym gestem.
Kiedy zwróciłam się do niej, czułam już, jak żywioły lekkim szumem wokół mnie zaświadczają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]