[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sojusz z Isengardem, czy też śmierć, zamęt i zniszczenie?
Boromir nie odpowiedział. Stał tak, jakby zamienił się w posąg. Aragorn zerknął
na niego czujnie, a potem poszukał wzrokiem spojrzenia Gandalfa, ale czarodziej wciąż
nie reagował. Za plecami Merry ego Jezdzcy znów zaczęli szemrać, ale hobbit nie
odwrócił się, wpatrzony w Boromira.
Nagle odezwał się Gimli.
- Ten czarodziej używa mowy na opak! - zawarczał. - W języku Orthanku pomoc
znaczy zguba a ratunek to śmierć. Nie przyszliśmy tu słuchać bzdur!
- Spokój! - głos Sarumana stracił na słodyczy, a jego oczy błysnęły gniewnie. Nie
przypominam sobie, bym się do ciebie zwracał, Gimli synu Gloina. Twój kraj leży
daleko stąd i nie dotyczą cię sprawy o których mówię. Nie potępiam cię za twój udział
w tej niefortunnej kampanii, mężny krasnoludzie, bo wiem, że nie zdawałeś sobie
sprawy, w co się uwikłałeś. Nie przerywaj mi jednak, gdy rozmawiam z przyszłym
namiestnikiem Gondoru i moim, mam nadzieję, przyjacielem. Cóż mi odpowiesz,
Boromirze? Chcesz pokoju, który mogę ci zapewnić, oferując moją mądrość i
wielowiekowe doświadczenie? Czy chcesz, by nasze państwa rozkwitły? Chcesz, by
Gondor okrył się chwałą? Co mi odpowiesz, synu Denethora?
Boromir wziął głęboki wdech, Merry widział, jak unoszą się jego ramiona, ale
wciąż nie odpowiadał.
Saruman jeszcze bardziej przechylił się nad balustradą.
- Milczysz oznajmił. Czyż słusznie wyczuwam w twym milczeniu zgodę?
- Milczę, bo nie mam ci nic do powiedzenia - odparł Boromir z wysiłkiem. W
porównaniu z głosem Sarumana jego słowa zabrzmiały zgrzytliwie i nieprzyjemnie.
- Nie chcesz pokoju?- Saruman uniósł brwi. - Czy tak mam rozumieć twe słowa?
- Możesz je sobie rozumieć jak chcesz, twoja wola głos Boromira brzmiał pewniej
i mocniej. Ale wara mi od Gondoru!
Od strony Jezdzców dobiegł pomruk dezaprobaty. Merry zauważył, że
Obieżyświat rzuca Boromirowi ostrzegawcze spojrzenie. Gondorczyk, który chyba
zamierzał jeszcze coś powiedzieć, rozmyślił się i potrząsnął głową, jakby opędzał się od
niechcianych myśli. Saruman zmruży oczy i przez chwilę szacował Boromira
wzrokiem, a wyraz jego twarzy był nieodgadniony.
- A ty królu?- nieoczekiwanie zagadnął Theodena. - Czy i ty wzgardzisz moją
pomocą i przyjaznią? Ty, przez którego nie przemawia młodzieńcza popędliwość i...
tu urwał na chwilę, bo ponownie spojrzeć na Boromira - upojenie nowo odkrytą
władzą? dokończył z błyskiem w oku.
Syn Denethora nie odpowiedział, nie zaprzeczył. Saruman uśmiechnął się lekko,
domyślnie i jakby nigdy nic, zwrócił się do Theodena, kontynuując swą przemowę.
Merry zasłuchał się wbrew swej woli. Saruman zaczął mówić o przymierzu, o
pokoju o wybaczaniu krzywd. Trudno było powtórzyć jego słowa, ale wszystko, co
mówił wydawało się takie rozsądne i proste. Roztoczył przed nimi wizję
odbudowanego Rohanu, piękniejszego niż kiedykolwiek przedtem, wizje dobrobytu i
chwały. A na koniec powtórzył swe pytanie o pokój. Merry dostrzegł, że Theoden
dotyka dłonią czoła, jakby był zmęczony albo senny.
- Posłuchaj mnie królu! - wykrzyknął nagle któryś z Jezdzców. Merry odwrócił się i
dostrzegł młodego wojownika w lśniącym hełmie, ozdobionym białym końskim
ogonem. Na twarzy człowieka malowały się wypieki, a oczach kipiał gniew. -
Ostrzegano nas przed tym niebezpieczeństwem! Czy po to walczyliśmy i wygraliśmy,
żeby się teraz dać omotać temu podstępnemu kłamcy, który miodem posmarował swój
język? Tak przemawiałby osaczony wilk, gdyby tylko umiał mówić! Przecież to
morderca, panie! Jaką on pomoc może ofiarować?! On chce jedynie ocalić własną skórę.
Nie słuchaj go, królu, wspomnij na mogiłę Hamy w Helmowym Jarze!
- Jeśli mowa o jadowitych językach, cóż powiedzieć o twoim, młoda żmijo!
Saruman zmarszczył brwi nad groznie błyskającymi oczami. Merry wystraszył się, że
czarodziej straci panowanie nad sobą i że stanie się coś strasznego, ale nie. Saruman
złagodził swój głos, wracając do roli zmęczonego i cierpliwego ojca. Upomniał młodego
Rohańczyka, radząc mu skupić się na jego zadaniu, jakim jest wojowanie, a politykę
przykazał zostawić mędrcom. Jego wzrok był znów ciepły i życzliwy, gdy tak
przekonywał o swej dobrej woli.
- Raz jeszcze pytam, królu Theodenie, czy chcesz pokoju i przyjazni ze mną?
Rzeknij tylko słowo, od ciebie wszystko zależy.
- Chcę pokoju! - odparł Theoden słabym głosem. Merry nerwowo przygryzł wargę,
słysząc jak kilku Rohańczyków krzyknęło radośnie. Ale okrzyki szybko umilkły, bo
Theoden mówił dalej, a jego głos był coraz donośniejszy, jakby król z wolna się budził. I
bynajmniej nie była to odpowiedz, jakiej oczekiwał Saruman. Merry słuchał jej z ulgą i
przytakiwał w duchu każdemu słowu, chcąc pozbyć się echa głosu czarodzieja
pobrzmiewającego mu w głowie. Tak, Saruman jest trucicielem serc. Tak, jest sługą
Mordoru. Nic nie zadośćuczyni za śmierć pomordowanych dzieci. Nic nie wymaże
widoku hord Uruk-hai palÄ…cych ZachodniÄ… BruzdÄ™.
Uruk-hai.
Przed oczyma Merry ego stanął Ugluk z namalowanym na twarzy znakiem Białej
Ręki znakiem Sarumana - smagający Pippina batem. Ugluk brutalnie kopiący
półprzytomnego Boromira. Ugluk przemocą wlewający jemu, Merry emu, ohydny
napój do gardła. Hobbit zacisnął pięści. Theoden ma rację. Pokój nastanie wtedy, gdy
Saruman zawiśnie na haku w oknie swojej wieży, wydany na pastwę drapieżnych
ptaków. Tych samych ptaków, które z jego polecenia tropiły i prześladowały Drużynę.
Merry obejrzał się na Jezdzców, ale ku swemu zaskoczeniu, zamiast aprobaty
ujrzał na ich twarzach zakłopotanie. Rohańczycy spoglądali po sobie, marszcząc brwi,
jakby nie do końca rozumieli, co się dzieje i dlaczego Theoden odrzuca propozycję
Sarumana. Jedynie ów porywczy młodzian z białą kitą na hełmie patrzył na swego króla
z jawnym uwielbieniem i uśmiechał się. Pozostali sprawiali wrażenie rozczarowanych.
- Szubienice i wrony!- rozległ się okropny syk. Merry aż podskoczył i z
niedowierzaniem spojrzał w górę. Niewiarygodne, ale to był głos Sarumana. A raczej tej
istoty, która stała tam teraz na jego miejscu. Przemiana była tak nagła i porażająca, że
hobbit zamarł z rozdziawionymi ustami. Zamiast dobrotliwych oczu dostojnego
czarodzieja spoglądały teraz na nich dwie otchłanie nienawiści i furii. Piękna twarz
wykrzywiła się ohydnie, zmieniając się nie do poznania, a przypominające szpony palce
zacisnęły się na poręczy. Dopiero teraz Merry dostrzegł jak długie paznokcie ma
Saruman. Brednie starego ramola! Czymże jest dwór Eorla? Chałupą, w której zbóje i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]