[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Niestety, wyznam ze skruchą, nie miałem odwagi, żeby w nocy zaczaić się na
wyspie i czekać na przyjazd podejrzanego osobnika.
 Hm, to interesujÄ…ce!  cmoknÄ…Å‚ ustnik fajki.
Odszedł. Ale wrócił po piętnastu minutach.
 Czy będę mógł pożyczyć pański kajak?
 Oczywiście. %7łyczę powodzenia.
Nastała ciemna, ponura noc. Dął silny wiatr, na cmentarzysku skrzypiał
pokrzywiony pień starej sosny. Zapaliłem w namiocie świece nakryty kocem
czytałem Tacyta. Od czasu do czasu świece przygasały, namiot przykucał pod
silnym porywem wiatru.
O dziesiątej  zaskrobała do mnie Krystyna. Odsunąłem na bok stertę
książek, żeby mogła wygodnie usiąść.
 Wysłałam list do rodziców, że jeszcze tu pozostanę przynajmniej tydzień.
Ale w powrotnej drodze rozmyśliłam się. Na poczcie kupiłam gazetę.
Zapowiadają ochłodzenie, deszcze... Tak więc postanowiłam wyjechać. Ale pan
mnie nie słucha  obraziła się Krystyna.  Jutro rano zwijam swoje manatki.
 Straciła pani serce dla Gotów? Pani odjedzie, a może właśnie jutro wyjaśni
siÄ™ zagadka  skarbu Atanaryka ?
Zapytała z innej beczki:
 Chcę wiedzieć na pewno: na przyszły rok pojedzie pan ze mną na
wycieczkę czy też nie?
Wyciągnąłem do niej rękę:
 Jeśli odkryję złodzieja trzeciej wazy, pojadę. Jeśli zaś...
 Proszę mojej osoby nie wiązać ze sprawami złodziei...
 Panna obrażalska  mruknąłem.  Pensjonarka...
 Jestem pensjonarką. Zgoda. Ale ja od dwóch dni wiem, kto ukradł złotą
wazÄ™, a pan i ten reporter, i wy wszyscy tu w obozie nie macie o tym
najmniejszego pojęcia.
Znowu  zaskrobano do namiotu. Zajrzał do mnie pan Franciszek.
 Panie Tomaszu, herbata gotowa.
 Dziękuję panu. Zaraz idę.
Franciszek poczłapał do kuchni, a Krystyna siedziała zamyślona. Patrzyła
gdzieś w kąt namiotu na igrający na ścianie wielki cień mojej głowy.
Poszukałem ręki dziewczyny. Miała dłoń gładką i ciepłą.
 Brunhildo...  szepnÄ…Å‚em.
Ocknęła się z zamyślenia. Uśmiechnęła się do mnie.
 O czym pani myślała?
Jeszcze przed chwilą jej twarz była jakby martwa, jakby namalowana przez
Rublowa. Teraz znowu ożyła. Tak chciałem, aby odpowiedziała, że myślała o
mnie. Przecież patrzyła na cień mojej głowy...
 Myślałam o Franciszku. Jest taki dobry dla nas wszystkich. Tak troszczy
się o każdego. O pana, Agnieszkę, o pana Andrzeja. Nawet o mnie, choć nie
należę do waszej ekspedycji. A wy tylko o Gotach, o tych zabytkach, o
skarbach. Czy ktoś z was próbował porozmawiać z Franciszkiem o tym, co go
trapi, co go boli? Dlaczego ma swoje  złe dni , jak wy to nazywacie? Teraz
czeka go emerytura. I samotność. Zupełna samotność. Przecież ten człowiek nie
ma nikogo bliskiego. Jak opuści pracę, skończy się dla niego wszystko.
Zerknąłem na ścianę namiotu. Cień mojej głowy miał kształt bulwy
ziemniaka, który przed kilkoma dniami skrobał Franciszek.
 Dziewczyna ma racje  pomyślałem.  Dla Andrzeja tylko ci ludzie są
interesujący, którzy mają dwa tysiące lat i można ich odkopać razem z
zabytkami. A ja?... Mnie interesujÄ… tylko ludzie dziwaczni i tajemniczy. A
przecież Franciszek nie kryje w sobie żadnej tajemnicy .
Zaprosiłem dziewczynę na szklankę herbaty. O krok od namiotu owionął nas
zimny wiatr. Kotłowało się jezioro, przy brzegach szarzała w mroku biała piana.
Na brzegu nie znalazłem swego składaka i prawie z przyjemnością wyobraziłem
sobie, jak okropnie potrafi wiatr przeniknąć ubranie, gdy płynie się po odkrytej
płaszczyznie jeziora.
W kuchni, wokół rozgrzanego szyszkami piecyka, siedziało na sosnowych
drągach nasze obozowe towarzystwo. Byli podobni do wielkich sów 
nieruchomi i skurczeni, bo od piecyka buchało ciepło, a w plecy zawiewał
zimny wiatr. Las grzmiał jakieś wspaniałe  vivace 49, Krzysztof trzymał na
kolanach  szarotkę , która transmitowała  Patetyczną Czajkowskiego.
Grzaliśmy dłonie na gorących szklankach. Jaśniały w ciemności piękne
włosy Agnieszki. Pochyliłem twarz do ucha Krystyny i poznałem piękny zapach
jej policzków. Był on trudny do określenia, jakby migdały i anyżek. Anyżkiem
pachniała zawsze babcia-staruszka, a Krystyna była młodziutką dziewczyną.
Zapach anyżku rozśmieszył mnie. Muzyka brzmiała bardzo tragicznie, a mnie,
może z winy owego anyżku, przyszedł do głowy zupełnie niemądry pomysł.
Przeraziłem się. Czyżbym upodobnił się do Chudego Genka?
Szepnąłem Krystynie: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl