[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w szklarni. Dzikie orchidee rosnÄ… natomiast w rozwidleniach
gałęzi, jako epifity. Nie potrzebują ziemi. Pokarm czerpią z
powietrza, deszczu i obumarłych liści.
Susan zastanowiła się przez moment, po czym spytała:
Pracuje pan z don Diegiem, że tak się pan zna na
orchideach?
Dobry Boże, nie! To nie jest zajęcie dla praw-
RS
dziwego mężczyzny. Mam własną firmę. Importuję urzą-
dzenia chłodnicze dla dużych odbiorców.
Susan nie stawiała więcej pytań, uznawszy odpowiedz
Rivery za arogancką. Temat był dla niej wyczerpany.
Naraz uczuła czyjąś rękę na swych włosach. Wzdrygnęła
się. To mógł być tylko Rivera, dzieci przecież spały.
Odwróciła głowę i zmierzyła go piorunującym wzrokiem,
lecz to Riverę tylko jeszcze zachęciło.
Susan niemalże wbiła się w kąt samochodu, tak że
Rivera nie mógł teraz dosięgnąć jej włosów, za to bez-
wstydnie upodobał sobie kolano dziewczyny, wykorzystując
nadarzajÄ…cÄ… siÄ™ okazjÄ™.
Niechże pan wreszcie przestanie mnie tak nagaby
wać Susan ze złością zrzuciła jego rękę. Nie dotarło
do pana jeszcze, że nie jest pan w moim typie?
Rivera nie spodziewał się tego. Zaczerwieniony wściek-
le syknÄ…Å‚:
Jeszcze pani tego pożałuje, senorita!
Susan nic na to nie powiedziała. Utkwiła wzrok w oknie
udając, że z zajęciem ogląda krajobraz. Aż do Oaxaca było
cicho w samochodzie. Rivera, zacisnąwszy ze złością usta,
skoncentrował się na jezdzie.
Na lotnisku w Oaxaca spotkali siÄ™ z don Diegiem i donÄ…
Sofią. Stąd mieli udać się na farmę helikopterem. Pilot już
czekał, lecz z miejsca oświadczył, że może zabrać tylko
trójkę dorosłych pasażerów. Reszta musi dalej podróżować
samochodem.
Susan już się widziała jadącą dalej z Riverą, gdy dońa
Sofia nieoczekiwanie powiedziała:
Mam nadzieję, Diego, że nie zrobi ci różnicy, gdy
pojadę z Alvarem. Muszę jeszcze zrobić parę zakupów,
a przy okazji coś omówić z bratem.
Diego oczywiście nie miał nic przeciwko temu, nie
RS
mówiąc o Susan, która w skrytosci ducha odetchnęła z ulgą
na myśl, że ten obrzydliwy typ nie będzie jej się choć przez
chwilę narzucał.
Dońa Sofia dała Diego żartobliwego klapsa na pożeg-
nanie, po czym wsiadła do samochodu. Susan, Diego i
dzieci zajęli miejsca w helikopterze. W parę minut pózniej
znajdowali się już w powietrzu.
Susan pierwszy raz w życiu leciała helikopterem, więc
było to dla niej wspaniałe przeżycie. Zafascynowana oglą-
dała z góry wzgórza porośnięte gęstym subtropikalnym
lasem i przecinajÄ…ce je wÄ…skie malownicze "doliny. Lot
niestety skończył się o wiele za szybko. Wylądowali na
pasie startowym w pobliżu farmy, gdzie czekał już na nich
samochód.
Niedługo potem zatrzymali się przed wielkim nowoczes-
nym domem przytulonym do Å‚agodnego zbocza. Fronton
domu, zwrócony w stronę doliny, był cały ze szkła, a
pozostałe ściany kunsztownie obudowane drewnem.
Jak tu cudownie... szepnęła Susan sama
do siebie.
Don Diego zdążył ją jednak usłyszeć.
Podoba siÄ™ pani? Drewno pochodzi z okolicznych
lasów. Zwróciła pani uwagę na wejście? Są to drzwi
starego kościoła, który miał zostać zburzony.
Susan przyjrzała im się z uwagą. Były masywne i bogato
rzezbione. Jasny przedpokój prowadził do zalanego
słonecznym światłem salonu. Był zastawiony stylowymi
jasnymi meblami, które wspaniale kontrastowały z wyło-
żonymi ciemnym drewnem ścianami. Na gzymsie nad
kominkiem odkryła zbiór przepięknych waz ceramicznych.
Każda okolica w Meksyku słynie z innych wyro-
bów ceramicznych wyjaśnił Diego widząc zainteresowa-
nie Susan. Te z Oaxaca są najpiękniejsze. W jego
głosie wyczuwało się prawdziwą dumę.
RS
Emilia pociągnęła niecierpliwie Susan za rękę.
Chodz, pokażę ci twój pokój.
Susan rzuciła Diego przepraszające spojrzenie.
Ależ oczywiście, proszę iść rzekł z uśmie-
chem. Nawiasem mówiąc... chciałem pani tylko po
wiedzieć, że z nogą Emilii jest o wiele lepiej, od kiedy pani
tu jest. Potrzebne jej było więcej ruchu, a dzięki pani ma
go teraz w nadmiarze.
Słysząc nieoczekiwaną pochwałę Susan zarumieniła się
po uszy.
Nie wiem, czy to ma jakiÅ› zwiÄ…zek ze mnÄ…. Ale to
pewne, że Emilia chodzi teraz jakby pewniej niż z początku
i nie musi się już bać, że rozerwie sukienkę na ostrym
kancie szyny. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby w ogóle jej
nie potrzebowała. Czy istnieje szansa, że kiedyś będzie
mogła ją zdjąć?
Lekarze powiedzieli, że powinno się z małą prze-
prowadzać intensywne ćwiczenia korekcyjne, lecz do tej
pory nikt tak naprawdę się tym nie zajmował.
Emilia jest bardzo dzielna. ObserwujÄ…c jÄ… przy za-
bawie niepodobna uwierzyć, że ma kłopoty z chodzeniem.
Susan położyła czule rękę na ramieniu dziewczynkami.
Widziała już, co w najbliższym czasie będzie robić.
Susan była zachwycona pokojem, w którym miała
zamieszkać. Był jeszcze przytulniejszy i ładniej urządzony
niż ten w Mexico City, lecz przede wszystkim z okna
rozciągał się przepiękny widok na całą dolinę i otaczające ją
wzgórza.
Rozpakowawszy rzeczy i upewniwszy się, że dzieci
bawią się w ogrodzie, zeszła do salonu i usiadła z czasopis-
mem w ręku na zarzuconej poduszkami kanapie. Nie
zdążyła jednak przeczytać nawet linijki, gdy stanął przed nią
Diego.
RS
Przyrzekłem kiedyś pani pokazać swoje szklarnie.
Może więc pójdziemy tam teraz?
Susan zaskoczona podniosła na niego oczy i dech jej
zaparło z wrażenia. Diego prezentował się tak okazale w
swoim białym letnim ubraniu, że serce dziewczyny zaczęło
bić szybciej. Szczupły, wytworny, miał w sobie coś z
giętkości zawodowego tancerza.
Bardzo chętnie! Ale może dzieci także będą chciały
iść z nami...
Z całą pewnością nie. Obydwoje byli już tyle razy na
farmie, że na pewno by się tym nudzili. Pani... przecież... nie
boi się mnie chyba? zajrzał jej pytająco w oczy.
Susan spłonęła rumieńcem.
Po doświadczeniach w pańskim gabinecie...
zaczęła sucho, nie dokończyła jednak zdania, co prędzej
spuszczając głowę.
Diego jakby nie zwróciwszy na to uwagi popatrzył na
zegarek.
Mamy jeszcze trochÄ™ czasu, zanim dona Sofia
i Alvaro tu dotrą, chodzmy więc od razu.
Bez słowa wstała i poszła przodem, czując jego wzrok
na swych plecach, co ją dziwnie peszyło. Na szczęście
szklarnie były niedaleko. Już w pierwszej chwili uderzyło ją
w twarz ciepłe wilgotne powietrze przesycone słodkim
zapachem.
Nigdy nie sądziłam, że orchidee tak upajająco pachną
zauważyła zdziwiona.
Nie wszystkie odmiany. Te tutaj rzeczywiście od-
znaczajÄ… siÄ™ intensywnym zapachem.
Oprowadzając Susan po szklarniach, Diego objaśniał
sposób hodowania poszczególnych odmian, a ona raz po raz
wzdychała z zachwytu. Bogactwo kształtów i kolorów tych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]