[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejsce wiedząc o istnieniu tego symbolu, a nie zaniósł go tam półprzytomnego błąkający się
torgiańczyk.
W swojej sakiewce trzymała skórzane rzemyki do naprawy butów. Wybrała jeden i
przywiązała nim metalowy cylinder do końca gałęzi.
Takie futerały wyjaśniła Sokolnikowi, który uważnie obserwował jej ruchy,
najwidoczniej nie rozumiejąc celu jej działań naładowane są pewnym rodzajem energii.
Dzisiaj już nie umiemy wytwarzać takich rzeczy, gdyż sekret ten zaginął przed wiekami. Lecz
ja zimowałam w Lormcie przed dwoma laty i dowiedziałam się tam przynajmniej, jak takie
rzeczy działają; dzisiaj już zapomniano dlaczego. Ten symbol wykonano z naładowanego
energią metalu. Wykuli go utalentowani kowale, którzy znali się na czarach jak ty byś to
powiedział. Prastare prawo głosi, że podobne reaguje na podobne. Przekonamy się, czy
magiczna energia przetrwała zarówno we wtopionym w skałę symbolu, jak i w futerale, mimo
że są tak różne. Teraz!
Sprawdziwszy moc więzów, Tirtha stanęła na palcach, jedną ręką oparła się o skałę, a
drugą podniosła gałąz najwyżej, jak mogła. Metalowy cylinder dotknął najniższej pętli
symbolu. Dziewczyna omal nie krzyknęła z zaskoczenia.
Przez martwe drewno gałęzi spłynęła na nią fala energii, a symbol i metalowy futerał
rozjarzyły się niebieskawą poświatą. Gwałtownym ruchem odsunęła futerał od ściany w
obawie, że przebudzona moc spali go na popiół. Miała rację! Błękit zawsze był kolorem mocy
obronnej. W Lormcie przejrzała wiele relacji o bezpiecznych miejscach, które w ten sposób
identyfikowano. Miejsca takie musiały się znajdować w Escore, bo w Estcarpie nigdy o nich
nie słyszała. Jeżeli metalowy cylinder także zajaśniał niebieskim blaskiem, znaczyło to, iż
jego zawartość nie kryła w sobie jakiejś pospolitej pisaniny, tylko moc&
Przez jej palce przebiegło dziwne mrowienie i rozbolała ją ręka. Szybko przełożywszy
gałąz w lewą dłoń, Tirtha zgięła palce prawej. Okrzyk Sokolnika odwrócił uwagę dziewczyny
od reakcji jej organizmu i rodzącego się podejrzenia, że robiąc coś, czego nie rozumiała,
postąpiła lekkomyślnie.
Sokolnik pochwycił gałąz powyżej jej własnej dłoni i omal nie wyszarpnął w
podnieceniu. Spojrzała na futerał. Cienka niby włos linia między przykrywką a resztą cylindra
rozszerzyła się. Otaczała ją obręcz z niebieskiego płomienia, Jakby magiczna energia trawiła
prastary metal.
Nie dotykaj tego! Jeszcze nie! zawołała gwałtownie widząc, że Sokolnik
szykuje się do odwiązania metalowego cylindra. Chyba że chcesz stracić drugą rękę!
Wojownik jak oparzony puścił gałąz i spojrzał podejrzliwie na dziewczynę. Tirtha
ostrożnie położyła gałąz u stóp skały i bacznie się wpatrywała w futerał. To prawda! Otwór
się powiększał. Opuściła oczy na swoje ręce i miecz. Jeżeli niebieska poświata się zatrzyma,
spróbuje zmusić ją do dalszego działania. Przypomniała sobie ostrzegawczy, gwałtowny
wybuch mocy, który dotarł do niej za pośrednictwem martwego drewna. Nie, muszą
zaczekać, aż energia się wyczerpie.
Spojrzała w górę. Nie zobaczyła nic prócz spiralnych linii. Błyszczały jak przedtem w
promieniach słońca. Moc ochronnego symbolu przeniknęła do futerału, a teraz i ona gasła
w każdym razie błękitna obręcz traciła z jednej strony blask. Kiedy poświata zgasła
całkowicie, Tirtha zobaczyła ciemny pasek na ściance cylindra. Otworzyła czarodziejski
zamek! Była równie zaskoczona jak Sokolnik, że dokonała tego niezwykłego czynu. Jej
towarzysz przyglądał się niebezpiecznemu przedmiotowi tak samo czujnie, jak patrzyłby w
oczy nieprzyjaciela.
Ze strony Tirthy była to tylko próba oparta na nie sprawdzonych przypuszczeniach. A
jednak się udała& ! Może właśnie dlatego konający wojownik wlókł się tutaj resztkami sił
by odczytać zapis ważny dla niego jak samo życie?
Błękitna poświata zniknęła. Tirtha uklękła i wyciągnęła rękę w stronę skórzanych
węzłów na gałęzi. Nie wyczuła ani gorąca, ani energii. Ciemny pasek na cylindrze pozostał
nietknięty.
Zachowując wszelkie środki ostrożności rozwiązała rzemień, starając się nie dotykać
metalu. Gdy nie wyczuła mrowienia, nabrała odwagi i ująwszy w dłonie, podniosła cylinder.
Przytrzymując pokrywkę palcami, mocno szarpnęła. Napotkała tylko niewielki opór, a
pózniej metalowe wieczko zsunęło się z trzonu futerału. Upuściła je, odwróciła cylinder i
potrząsnęła nim nad lewą dłonią, lecz nic z niego nie wypadło. Zajrzała do środka
wewnątrz znajdował się zwój ściśle przylegający do ścianek. Trzeba go wydobyć bardzo
ostrożnie. Jeśli pergamin jest stary, może rozsypać się w proch przy niewłaściwym
traktowaniu.
Trzymała w ręku zwój z kilku warstw sklejonej jaszczurczej skóry, podobny do
pergaminu, ale znacznie od niego trwalszy. Rozwinęła go i ujrzała galimatias
niezrozumiałych symboli.
Krzyknęła cicho. Na pewno był to przedmiot naładowany mocą, ale nie umiała się nim
posłużyć. Równie dobrze mogłaby nie wyjmować go z futerału. Nie znała żadnego z
dziwacznych symboli. Nawet w Lormcie nie widziała takich wijących się znaków
nakreślonych czerwoną farbą czy atramentem. Nie tworzyły nawet linii wyglądających na
zaszyfrowaną wiadomość tylko rozciągały się to tu, to tam, jedne duże, drugie małe, a
żaden z nich nie układał się w zrozumiały wzór.
Może to mapa?
Tirtha prawie zapomniała o Sokolniku. Podszedł znów do niej i spojrzał na rozwinięty
zwój unosząc z zakłopotaniem brwi.
Mapa! powtórzyła. Niegdyś już z nich korzystała. Ale po Wielkim Poruszeniu
nikt nie próbował sporządzać nowych map nadgranicznych ziem. Ona sama długo gromadziła
skąpe informacje, które, jej zdaniem, mogły pomóc w dotarciu do Karstenu. Rysowała je,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]