[ Pobierz całość w formacie PDF ]

postacie, które wyleciały z otworu tak lekko, jakby miały skrzydła, były martwe, a zarazem
żywe. I było ich wiele. Początkowo wyglądały jak cienie, ciemną masą przelały się nad
cembrowiną i pomknęły w stronę muru.
Jednakże to kamienne ogrodzenie, choć częściowo zrujnowane, powstrzymało
niesamowite istoty, które stawały się coraz bardziej materialne. Nie wszystkie miały ludzką
postać. Były wśród nich potwory, które mógł sobie wyobrazić tylko największy z magów
Ciemności. Bił od nich taki fetor, że podróżni chwiejnym krokiem cofnęli się jak najdalej.
Ibycus wyrwał się z rąk Kethana. Jego pierścień nadal się jarzył. Mag krzyknął teraz przez
ramiÄ™ do Firduna:
 Chłopcze, przypomnij sobie klątwę Unwina w Dniu Ostatecznego Zniszczenia.
Położył rękę na ramieniu Firduna i razem zwrócili się ku zrujnowanemu zielonemu
murowi. Poprzez wyłomy widzieli to, co gromadziło się wewnątrz, z każdą chwilą nabierając
mocy. Firdun wypowiadał słowa klątwy równie głośno jak Ibycus i w tym samym rytmie. Te
starożytne słowa sprawiały, że ziemia drżała pod nogami widzów. Jednocześnie Mag celował
płonącym pierścieniem w widma uwięzione w kamiennym kręgu.
Blask słońca jakby zbladł. Guret i jego towarzysze nie mogli już dłużej zapanować nad
swoimi wierzchowcami: konie stanęły dęba, wyrwały wodze z rąk swych panów i rozbiegły
się jak oszalałe. Kethan zachwiał się, kiedy miękki, ciepły ciężar skoczył mu na ramię. Potem
Zwierzołak wyprostował się, jedną ręką tuląc Utę do piersi.
Niebo nad zrujnowanym murem pociemniało. Coraz więcej biało szarych kształtów
usiłowało przedostać się na drugą stronę. Wydawało się, że uderzają w niewidzialną ścianę.
Wysoko podniesiona ręka Ibycusa jaśniała niby pochodnia, której płomień nachylił się ku
czarodziejskiemu kręgowi.
Tubalny głos Maga przypominał grzmot, a słowa Firduna uderzały jak magiczne
błyskawice. W jakiś sposób kontrolowali demoniczne zjawy, przykuwając je do miejsca, z
którego usiłowały się wyrwać. Wreszcie obaj mężczyzni chórem wykrzyknęli czyjeś imię.
Kethan omal nie upadł. W ostatniej chwili podtrzymał drżącą i jęczącą cicho Aylinn. Uta
głęboko wbiła pazury w ramię Zwierzołaka i stuliła uszy, sycząc z wściekłością.
Czy ziemia zatrzęsła się pod ich nogami? Kiedy pózniej Kethan wracał myślą do tej
chwili, nigdy nie był pewny, co naprawdę się wydarzyło. Wiedział tylko, że wokół nich
szaleje taka sama nieokiełznana energia, jak wybuch Mocy, będący bodzcem do podjęcia tej
wyprawy.
Chmury opuściły się z nieba, przygniotły wirujące, żółtawe jak kości kształty. Ibycus
klęczał, Elysha tuż za nim, podpierając go. Firdun cofnął się chwiejnym krokiem, wpadł na
Hardina i obaj runęli na ziemię. W miejscu, gdzie tak niedawno stał kamienny krąg,
wybrzuszył się wielki czarny bąbel. Po chwili pękł i wszystkich obecnych powaliła fala
magicznej energii.
 Kethanie!
Zwierzołak leżał na plecach, wpatrując się w niebo, które znów stało się spokojne i
błękitne. W polu widzenia miał tylko jeden puszysty, biały obłoczek. Aylinn przytuliła twarz
do piersi przybranego brata. Kethan odetchnął głęboko raz i drugi. Szorstki języczek polizał
go po brodzie. Młodzieniec spojrzał w oczy Uty. Wyczuwał jakąś ogromną pustkę, jakby coś
opuściło ich świat pospiesznie i gwałtownie. Wszystko wokół nich znów stawało się
zwyczajne i normalne.
 Ibycusie, drogi mistrzu...
Kethan usiadł, odtrącając Aylinn i Utę. Elysha siedziała na ziemi, tuląc do piersi głowę
Maga. Twarz miała ściągniętą ze zmęczenia. Postarzała się w ciągu kilku chwil. Ibycus
poruszył się i uniósł powieki. O dziwo, na jego ustach zaigrał łagodny uśmiech, tak jak
podczas kilku wizyt, które złożył w Zielonej Wieży jako gość i przyjaciel.
 Jeszcze nie umarłem, Elysho. Od czasu do czasu mogę się ugiąć, ale nigdy się nie
złamię. Zobaczmy teraz, czego dokonaliśmy przy pomocy Wielkich Przodków.
Uwolnił się z objęć czarodziejki i usiadł. Pozostali także spojrzeli w stronę twierdzy
Ciemności.
Twierdza zniknęła!
W miejscu, gdzie niedawno wznosił się spękany mur, nie pozostał nawet jeden kamyk.
Ziemia połyskiwała w słońcu zielenią jak polewa dobrze wypalonego glinianego talerza.
Ibycus roześmiał się radośnie.
 To doskonały korek! Chwała niech będzie Wielkim Przodkom! %7ładna moc Ciemności
nigdy go nie wysadzi.
Widać było jednak, że walka z widmami kosztowała go wiele wysiłku. Kiedy Ibycus
spróbował wstać, potknął się i upadłby, gdyby Kethan go nie podtrzymał. Firdun nadal leżał
na zdeptanej murawie, a Hardin obok niego. Aylinn pospieszyła ku nim z wyciągniętą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl