[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opadały jej na plecy wspaniałą gęstą grzywą, lecz tego dnia wplotła w
nie srebrną wstążkę i lśniące ozdoby w kształcie morskich muszli.
JJ zrobiła kilka kroków w stronę młodej pary i wtedy zobaczyła
Dylana. Tańczył z kobietą, której w pierwszej chwili nie poznała, ale
kiedy zrobili obrót, zobaczyła, że była to jego matka. Margaret Trueno
patrzyła na swojego najmłodszego syna ze wzruszeniem, podczas gdy
on, zamyślony, jakby nieobecny, płynnie prowadził ją w takt
klasycznej melodii Sinatry.
Kiedy piosenka się skończyła, odprowadził mamę do stolika. A
potem spojrzał przez całą salę, wprost na drzwi wejściowe. I zamarł,
widzÄ…c stojÄ…cÄ… w nich JuliÄ™.
Jej serce zaczęło bić w szaleńczym rytmie.
Dylan zamknął oczy, otworzył je i potrząsnął głową jak
człowiek, który się obawia, że ma halucynacje. A potem ruszył w jej
kierunku, wpatrzony w nią, jakby się bał, że jeśli odwróci wzrok
choćby na chwilę, Julia zniknie.
140
RS
JJ nawet nie próbowała pójść mu na spotkanie. Nogi miała jak z
waty. Im bardziej Dylan się do niej zbliżał, tym większy ogarniał ją
lęk.
Czy postąpiła właściwie?
Kiedy Dylan stanął przed nią, w sali rozbrzmiały pierwsze takty
piosenki Love Me Tender" Presleya.
- Czekałem na ciebie w kościele - powiedział bez tchu, wciąż
wpatrując się w nią, jakby widział cud. - Ale nie przyszłaś. Więc
myślałem, że...
Ona też nie mogła oderwać od niego wzroku. Ani na moment.
- %7łe nie przyjadę? Wahałam się do ostatniej chwili. Ale w końcu
popędziłam na samolot.
Wyciągnął rękę i dotknął jej rękawa, przesuwając palcami po
delikatnym materiale.
- Włożyłaś suknię mojej babci.
- Tak. Ze względu na ciebie. I na twoją rodzinę. - Zamilkła na
chwilę, jakby zbierając siły. - Nie mogłam nie przyjechać. Nie
potrafiłam o tobie zapomnieć.
Pomyślał z wdzięcznością o niezapominajkach, niepozornych,
uroczych kwiatach, które przyniosły mu szczęście.
- Kocham cię. - W głosie Julii brzmiało zdecydowanie, silniejsze
od lęku. - Przyjechałam, żeby ci o tym powiedzieć. Ale nie po to, żeby
z tobą zostać, Dylan. Nieważne, jak bardzo cię pragnę. Jeśli nie
czujesz do mnie tego, co ja do ciebie, będę musiała odejść.
- Nie odchodz - błagał żarliwie. - Bo ja czuję dokładnie to samo
co ty. Przysięgam.
141
RS
Zwiat wokół niej zawirował niebezpiecznie.
- Od kiedy?
- Od zawsze. Ale dopiero dziś to zrozumiałem.
A potem przyszły słowa. Wiedział już, jak wyjaśnić jej to, co
czuł, co się z nim działo przez ostatnie miesiące. A ona była gotowa
go wysłuchać.
- Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale kocham cię od
chwili, kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem - zaczął.
Spojrzała na niego uważnie, przechylając głowę.
- Jak to możliwe? Przecież w ogóle mnie nie znałeś.
- To prawda. Ale od razu poczułem, że jesteś mi potrzebna jak
powietrze. Odkąd wziąłem cię w ramiona, stałem się innym
człowiekiem. Poruszyłaś coś na dnie mojego serca. Zaraz jednak
wmówiłem sobie, że to jakaś obsesja, reakcja organizmu. Nie
chciałem przyznać sam przed sobą, że ja, zatwardziały kawaler,
zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Kiedy uciekłaś, wiedziałem,
że będę cię szukał dopóty, dopóki cię nie znajdę. Nawet całe życie,
jeśli będzie trzeba. Ale zakazałem sobie myśleć o tym, że cię kocham.
Potem się dowiedziałem, że moje działania doprowadziły do tego, że
mafia zleciła was zabić, i wreszcie o śmierci twojej matki. Wtedy
zepchnąłem uczucie do ciebie głęboko w podświadomość.
Zaprzeczyłem jego istnieniu. Wiem teraz, dlaczego się bałaś mnie
pokochać.
Uśmiechnęła się do niego lekko drżącymi ustami.
- Już się nie boję.
142
RS
- Wciąż wyglądasz na przestraszoną - zauważył, patrząc na nią z
czułością.
Przytuliła się do niego.
- Ty też.
Otoczył ją ramionami i przycisnął mocno, blisko do siebie. Jej
drobne ciało jak zwykle idealnie wpasowało się w jego objęcia.
Wszystko w niej było rozkosznie znajome: zapach jej ciepłej skóry,
jedwabisty dotyk włosów.
- Wyjdziesz za mnie? - spytał.
- Tak - odpowiedziała bez wahania, bez cienia niepewności. -
Chcę żyć z tobą, urodzić ci dzieci. Chcę być twoją Julią. - Spojrzała
na niego z uroczystą powagą. - Myślę, że moja mama cieszyłaby się z
tego. Z nas.
Jego twarz zmieniła się na chwilę w grymasie bólu.
- Nigdy nie przestanę żałować, że ją straciłaś. I że ja w jakiś
sposób się przyczyniłem do jej śmierci.
- Wiem, że cierpisz z tego powodu - rzekła z uczuciem. -
Kocham cię przez to jeszcze mocniej. Jesteś dobrym człowiekiem,
Dylan. Uczciwym i honorowym.
Poruszony, nie wiedział, co powiedzieć, więc po prostu ją
pocałował.
Ich wargi się zetknęły i w tej samej chwili cały świat przestał
istnieć. Byli tylko oni, ich miłość i niewypowiedzianie czułe spotkanie
ich spragnionych ust.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Dylan odsunął Julię na
odległość ramienia i ogarnął całą jej postać płomiennym spojrzeniem.
143
RS
Jego kobieta. Jego cały świat.
- Jesteś moja. Naprawdę moja - wyszeptał, jakby wciąż się
dziwiąc swemu szczęściu.
W jej oczach też lśniło szczęście.
- Jestem twoja. Na zawsze.
144
RS
EPILOG
Słońce zaglądało wesoło przez duże, ukwiecone okno na drugim
piętrze szpitala położniczego.
JJ siedziała w łóżku i patrzyła, jak jej mąż kołysze do snu nowo
narodzonego synka. Czując na sobie jej spojrzenie, Dylan podniósł
wzrok i uśmiechnął się do niej z czułością.
- Kocham ciÄ™, Julio.
Nigdy jeszcze nie czuła się tak szczęśliwa, choć miała za sobą
dwadzieścia dwie godziny akcji porodowej, zakończone cesarskim
cięciem. Ciało bolało ją w tylu miejscach, że dała sobie spokój z ich
wyliczaniem.
- Ja też cię kocham, Dylan.
- Spójrz tylko na naszego chłopaka. - Podszedł do jej łóżka,
trzymając niemowlę w ramionach. - Czy nie jest wspaniały?
- Jest najpiękniejszym dzieckiem na ziemi - odparła z
przekonaniem, gładząc kępkę ciemnych włosków na główce
noworodka.
Marchew Curtis Trueno zamiast spać energicznie machał
rÄ…czkami.
- Uparciuch z niego - stwierdził Dylan.
JJ pokiwała głową. Zdążyła się już przekonać, jak uparty potrafi
być jej synek. Matthew przyszedł na świat przez cesarskie cięcie, bo
zwyczajnie odmówił opuszczenia jej łona. Najwyrazniej uznał, że
woli tam zostać. I długo się upierał przy swoim.
145
RS
Drzwi szpitalnego pokoju otworzyły się cicho i wszedł Henry.
Jego pomarszczona twarz rozjaśniła się w uśmiechu na widok bladej,
ale promieniejącej szczęściem JJ i Dylana kołyszącego synka w
ramionach.
Od kiedy Dylan kupił piękną posiadłość w pobliżu schroniska
Pod konikiem na biegunach", Henry był sąsiadem i najbliższym
przyjacielem młodych państwa Trueno. Teraz bardzo się przejmował
swoją nową rolą przyszywanego" dziadka małego Matthew.
Dylan podał mu dziecko, a Henry ostrożnie wziął je na ręce.
Matthew zaczął wesoło wierzgać nóżkami.
- Zuch chłopak! - Stary kowboj delikatnie kołysał dziecko,
dumny jak paw.
Niebawem pokój wypełnił się gośćmi. Przyszli Carrie i Thunder
z małą Tracy, ślicznym, żywym diablikiem, uczącą się właśnie
stawiać pierwsze kroki. Aaron i Talia przyprowadzili ze sobą
Danny'ego, syna Aarona z pierwszego małżeństwa. Wszystkie kłopoty
mieli już za sobą i planowali zacząć starania o dziecko, a siedmioletni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]