[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oczy i ślady łez na policzkach. - Nie mam ochoty go słuchać. Dobrze wiem,
że ryzykowałam.
- Nie, chcę cię przeprosić za swoje zachowanie - wyjaśnił. - Byłem
wyjątkowo nieuprzejmy. To dlatego, że niepokoiłem się o ciebie. Gdy
dowiedziałem się na policji, że pojechałaś na poszukiwania z tym
chłopcem... pomyślałem, że zwariowałaś. To nie wyglądałoby dobrze, gdyby
siostra ze stacji zginęła w tundrze po tak krótkim pobycie na północy.
- Bałeś się, że ktoś będzie cię o to winił? - spytała.
- Nie. Po prostu sądzę, że częściowo odpowiadam za ciebie, ponieważ
byłem już wielokrotnie na północy.
Odrzucił kaptur i zdjął wełnianą czapkę, po czym nerwowo przeczesał
palcami włosy.
- Bardzo ci jestem wdzięczna za troskliwość. Czyżbyś postanowił zostać
moim opiekunem? Przecież w rzeczywistości guzik cię obchodzę -
odpowiedziała wyzywającym tonem. - Myślę, że to nie należy do twoich
obowiązków.
- Gdy widzę, że jest coś do zrobienia, nie czekam na rozkazy - oświadczył
Craig. W jego oczach pojawił się dziwny błysk, ale widocznie wolał nie
podejmować dysputy!^
Meg przejechała językiem po obolałych wargach. Czuła, że powoli
zapomina o gniewie i ulega starym sentymentom. On najwyrazniej uważał,
że zawsze decyduje o wszystkim i za wszystko odpowiada.
- Muszę się napić czegoś ciepłego - wymamrotała. - Czy mógłbyś
powiedzieć Nunie, że Anik już się znalazła? Z pewnością się niepokoi.
- Idz wziąć prysznic. Zawiadomię Nunę i przygotuję ci coś gorącego.
- Uhm... Dzięki - mruknęła.
Nie miała siły na dyskusję. Była tak sztywna z zimna, że ledwo się ruszała.
Co chwila wstrząsały nią drgawki. Craig miał rację, mówiąc, że wiele
ryzykowała. Na przykład mogła łatwo dostać zapalenia płuc.
Poszła do łazienki. Z rozkoszą skierowała na siebie strumień gorącej
wody.
Gdy wróciła do sypialni, ubrana w nocną koszulę, zastała tam Craiga.
Siedział w nogach łóżka, a na nocnym stoliku stał kubek, z którego unosiła
się para. Meg rzuciła ubranie na krzesło, po czym wyciągnęła z szuflady
kamizelkę i wełniane skarpety.
RS
91
- Postanowiłam nigdy więcej nie marznąć - oznajmiła, nie patrząc na
Craiga.
Włożyła skarpetki i kamizelkę, a następnie położyła się do łóżka i
podciągnęła kołdrę aż pod brodę.
- Tak jest o wiele lepiej - mruknęła z zadowoleniem, przymykając
powieki. - Prawdziwy raj. Jeszcze tylko coÅ› gorÄ…cego. ..
- Już podaję - odezwał się Craig. - To gorące mleko z miodem i odrobiną
koniaku. - W jego głosie Meg dosłyszała rozbawienie. Otworzyła oczy i
spojrzała na niego podejrzliwie. - Myślałem, że włożysz jeszcze szalik i
rękawiczki - wyjaśnił.
- Zrobię to, gdy wyjdziesz - zażartowała. - Także czapkę i nauszniki.
Craig podał jej kubek. Niechętnie usiadła na łóżku.
- Wcale nie miałem zamiaru wychodzić - oświadczył.
- A co to ma znaczyć? - spytała Meg, nie podnosząc oczu znad kubka.
Była rozgrzana prysznicem, ale nagle ogarnęła ją fala gorąca zupełnie innego
rodzaju.
- Pomyślałem, że pewnie wolałabyś nie zostawać sama - powiedział,
siadając na łóżku. - Sporo dzisiaj przeżyłaś.
Meg nie wiedziała, jak zareagować. Patrzyła na niego szeroko otwartymi
oczami. Choć byli już kiedyś kochankami, zaskoczyły ją te słowa. Od chwili
rozstania wielokrotnie wyobrażała sobie, jak zachowałaby się w takiej
właśnie sytuacji; ćwiczyła różne zręczne odpowiedzi. Teraz jednak nic nie
przychodziło jej do głowy.
- Myślę, że zle mnie zrozumiałaś - spokojnie ciągnął Craig. - Chcę tylko
posiedzieć przy tobie, dopóki nie uśniesz.
- Dziękuję... to bardzo miło z twojej strony. Nic mi nie będzie.
Była bardzo zakłopotana swoimi podejrzeniami. Gdy Craig wstał, poczuła
jednocześnie ulgę i żal.
- Zostawię otwarte drzwi od naszych sypialni - powiedział. - Jeśli tylko
będziesz czegoś potrzebowała, natychmiast mnie zawołaj. Bardzo zmarzłaś.
Boję się, że będziesz mieć wysoką gorączkę.
Meg znalazła się w szerokim, ciemnym tunelu z dziwnymi, błyszczącymi i
wilgotnymi ścianami. Na głowę kapała jej woda, wokół widziała liczne
stalaktyty i stalagmity. W miarę jak szła, było ich coraz więcej, aż wreszcie
musiała przeciskać się między nimi. Z każdym krokiem jej stopy stawały się
coraz cięższe. Gdy chciała zawrócić, okazało się, że zabłądziła. Tunel gdzieś
zniknął, wokół widać było tylko mokre, śliskie kolumny. Gorączkowo
RS
92
rozglądała się wokół, szukając drogi ucieczki. Z trudem unosiła kamienne
stopy...
- Craig, Craig... Craig!
Gwałtownie usiadła na łóżku. Jeszcze przez kilka sekund nie mogła
pozbyć się strachu, aż wreszcie poznała zarysy mebli. Była u siebie. Starła z
czoła kropelki potu. Co za koszmarny sen! Spojrzała na zegarek. Była za
kwadrans piÄ…ta.
Zachciało się jej pić. Szybkim ruchem zerwała się z łóżka, ale zaraz
musiała się zatrzymać. Poczuła zawroty głowy. Na szczęście zdążyła się
oprzeć o poręcz. Włożyła szlafrok i poczłapała do kuchni. Wyciągnęła z
szafki karton soku pomarańczowego i nalała sobie szklankę. Wypiła ją
pośpiesznie i znów napełniła sokiem.
- Meg, co się stało? Słyszałem, jak mnie wołałaś.
- Och... - Nie usłyszała jego kroków. Craig zatrzymał się w drzwiach. Miał
na sobie płaszcz kąpielowy frotte. - Przepraszam, że cię zbudziłam. Pewnie
krzyczałam przez sen. Znił mi się jakiś koszmar, zabłądziłam w jaskini czy
coś takiego. - Czuła się tak podle, że nie pomyślała nawet o swoim
dziwacznym wyglądzie. Miała na sobie koszulę nocną, kamizelkę, szlafrok i
wełniane skarpety. Potargane włosy sterczały na wszystkie strony. - Jak
można się było spodziewać, nie czuję się za dobrze. Dzięki Bogu jutro jest
niedziela. Do poniedziałku wyzdrowieję. - Podniosła szklankę i wychyliła ją
duszkiem.
- Usiądz na sofie - polecił jej Craig. - Zmierzę ci temperaturę. Tu gdzieś
powinien być termometr.
Darował sobie rutynowe  a nie mówiłem", ale w jego głosie Meg
dosłyszała krytyczną nutę.
- Dziękuję. Trochę kręci mi się w głowie.
Usiadła, a mężczyzna przykrył ją starannie kocem, po czym zabrał się do
szukania termometru. Meg przeklinała swego pecha. Wiedziała, że do
poniedziałku musi wyzdrowieć. Po wyjezdzie Skipa mieli tyle roboty, że nie
mogła pozwolić sobie na chorobę.
- Wez to do ust. - Craig podał jej termometr. Posłusznie otworzyła buzię. -
Chcę cię zbadać.
Przymknęła powieki i rozchyliła poły szlafroka. Po sekundzie poczuła na
piersiach dotyk chłodnej końcówki stetoskopu. Przez krótką chwilę Craig
muskał palcami jej nagą skórę.
RS
93
- Odwróć się - polecił, po czym przyłożył stetoskop do jej pleców,
nasłuchując, czy nie ma zapalenia płuc.
- Jak na razie płuca są czyste - mruknął wreszcie. Schował stetoskop do
kieszeni szlafroka i wyjÄ…Å‚ jej z ust termometr. - Masz gorÄ…czkÄ™, ale nie ma co
robić z tego tragedii. Dam ci coś na obniżenie temperatury i obrzęk. Jutro
powinnaś poleżeć i odpocząć. Może do poniedziałku wszystko będzie już w
porzÄ…dku.
- Szalenie mi przykro, Craig, że sprawiam ci tyle kłopotów. Jesteś taki
miły. Co za zmiana... Naprawdę nie chciałam cię budzić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl