[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie najlepiej sobie pani bez nich radzi, prawda?
Rose wiedziała, że jest okrutna, lecz było jej wszystko jedno. Jancis zadała już dość
cierpienia, i to z rozmysłem. Niech więc teraz sama cierpi.
Twarz Jancis wykrzywił grymas. Nie była już taka piękna. Oczy jej się zwęziły.
Tak, chcę, by znów dla mnie pisał powiedziała twardo. I chcę znowu z nim
występować. Postanowiłam wrócić do starego układu.
Nie zawsze człowiekowi udaje się mieć to, czego chce.
Ale mnie się uda stwierdziła Jancis z przekonaniem. Znam Nathana. Wiem, co go
inspiruje, co lubi. Tym razem na pewno zobaczy mnie inną. Pokażę, że mnie też można
zranić. Zawsze tego chciał. Chciał, bym się przed nim ugięła, bym okazała słabość. Wtedy nie
potrafi mi się oprzeć.
Rose odwróciła się, podniosła narzędzia ogrodnicze i powoli odeszła.
Może się pani pakować! zawołała za nią Jancis. Nathan nigdy nie będzie należał do
pani. To mnie zawsze pragnął i mogę go odzyskać, kiedy tylko zechcę. Pani mu się tylko po
prostu nawinęła pod rękę!
Rose zakręciło się w głowie, ale nie chciała okazać słabości. Nie zwracaj uwagi na tę
przeklętą babę, mówiła sobie. Po prostu idz przed siebie. Im dalej od niej, tym lepiej będziesz
się czuła.
Chociaż Jancis znikła jej z oczu, Rose nadal czuła dojmujący niepokój. Czy dlatego, że
bała się, iż jej rywalka ma rację? Jancis powiedziała, że Nathan obdarzył ją, Rose, swoim
zainteresowaniem tylko dlatego, że była pod ręką, a to potwierdzało jej najgorsze przeczucia.
Może i podobała się Nathanowi, może i pragnął jej, ale jeżeli jego uczucie do Jancis miało
okazać się silniejsze, nie mogłaby z tą świadomością żyć.
Nie poszła do domu; resztę dnia spędziła w ogrodzie. Wpadała tylko na krótkie posiłki,
kiedy była pewna, że żadne z nich nie kręci się w pobliżu. Wiedziała jednak, jak Nathan
spędził dzień przez otwarte okna słychać było dzwięki muzyki. Ale czy była z nim Jancis?
Rose przeżywała katusze zazdrości. Póznym popołudniem odkryła, że Jancis też jest w
ogrodzie i dokonuje cudów, by znajdować się jak najbliżej Nathana. Usadowiła się w ślicznej
pozie w cieniu pod drzewem naprzeciwko okien, tak by widział ją za każdym razem, kiedy
podnosił głowę znad klawiatury.
Rose wróciła do domu, gdy zrobiło się już tak ciemno, że dłużej nie można było
pracować. Wróciła niechętnie, chociaż padała ze zmęczenia i wszystko ją bolało. Miała
nadzieję, że może dzięki temu szybko zaśnie i wreszcie będzie spała jak zabita. Czuła, iż
potrzebuje co najmniej kilkunastu godzin nieprzerwanego snu. W przeciwnym razie będzie z
niÄ… zle.
Ledwie starczyło jej sił, by przygotować sobie coś do jedzenia. Zdążyła przełknąć
pierwszy kęs, kiedy drzwi się otworzyły i do kuchni wszedł Nathan.
Dlaczego sama tu siedzisz? spytał ze zdziwieniem. Jesteśmy z Jancis w salonie.
Zabierz kolacjÄ™ i chodz do nas.
Służba zazwyczaj jada w kuchni. Patrzył na nią przez długą chwilę.
Ty chyba żartujesz?
Czy wyglądam na kogoś, komu jest do śmiechu? Stał jeszcze przez chwilę, a potem
podszedł i usiadł naprzeciw niej. Rose przerwała jedzenie. Nagle straciła apetyt.
Wyglądasz, jakbyś marzyła tylko o jednym: wykąpać się i położyć do łóżka...
Jednym słowem, okropnie!
Niespodzianie wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk włosów, który opadł jej na oczy. Ten
gest zupełnie ją rozstroił. Zapiekło ją pod powiekami i zamrugała, jakby całkiem nie w porę
zbierało jej się na płacz.
Popełniłem wielki błąd, przywożąc tutaj Jancis? Nie spodziewała się, że Nathan powie
coś podobnego, wiec nie wiedziała, jak zareagować.
Uważałem, że to nam pomoże rozwiązać nasze problemy. Nie miałem zamiaru ich
pogłębiać.
Nie rozumiem, jak jej przyjazd może cokolwiek rozwiązać mruknęła.
Najlepszym sposobem na unieszkodliwienie ducha jest zobaczyć go na własne oczy i
stawić mu czoło. Nie chcę, by duch Jancis straszył nas przez resztę życia.
Jesteś pewien, że nie przywiozłeś jej tutaj tylko dlatego, że miałeś ochotę znowu ją
widzieć?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]