[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odwagi. Napisała wersję ostateczną i podała ją Phoebe.
- Przeczytaj ostatni paragraf.
Phoebe przejrzała uważnie koniec artykułu i skinęła głową.
- Czy myślisz, że pan poeta zrozumie, o co ci chodziło?
- Kusi mnie - Sara wzruszyła ramionami - żeby na tej szpalcie dać mu znać, że
chciałabym się z nim spotkać, ale to brzmi zbyt zuchwale, nawet jak na mnie.
- Zatrzymać prasę... mamy tytuł na pierwszą stronę!
- Charlesie Abbott, w ogóle nam nie pomagasz. Charles potrząsnął głową.
- Dlaczego nie pozwolicie temu biednemu człowiekowi kierować swoimi sprawami na
swój własny sposób?
- Jakimi sprawami? - Sara zachichotała.
- Kiedy Clay po raz pierwszy okaże zainteresowanie jakąś dziewczyną, będę z nim
musiał odbyć dłuuugą rozmowę. - Charles podszedł do Phoebe. - Czy to artykuł panny Lucy?
Podała mu kartki.
- Lepiej pójdę zobaczyć, co robi Cora. Czy chciałbyś, żebym ci pózniej przyszła
pomóc?
- Nie, prawie już mogę zaczynać. Zobaczymy się w domu, moja droga. - Czytając
artykuł powędrował z powrotem do prasy drukarskiej.
- Czy możemy już wychodzić, Saro?
- Jeszcze tylko kilka minut. - Sara sięgnęła po notatki z wywiadu z panem Farmerem i
szybko napisała krótki tekst. Położyła go na biurku Charlesa, schowała list pana poety wraz
z pozostałymi do szuflady, poukładała papiery na biurku. - Jestem gotowa.
Phoebe obejrzała się na męża i wyszła razem z Sarą.
- Gdybym mu nie powiedziała, że wychodzę, nawet by nie zauważył.
- Lubi tę pracę i dobrze ją wykonuje. - Sara wzięła Phoebe pod rękę. - Nie bądz dla
niego za surowa. On ciÄ™ uwielbia.
Phoebe uśmiechnęła się.
- To dlatego z nim wytrzymujÄ™.
- Jest coś, co muszę kupić u Seatonów. Chcesz pójść ze mną? To zajmie tylko parę
minut.
Phoebe skinęła głową i poszły drewnianym chodnikiem do składu towarów
mieszanych.
- Nie zapominaj o rosole. Wciąż jeszcze się gotuje.
- Nie ośmieliłabym się. Zanim wyszłam, Gil narzekał na brak jedzenia. - Weszły do
środka i Sara podeszła do bocznej ściany, pod którą na półkach poukładane były jedne na
drugich bele materiałów.
Phoebe podążała za nią.
- Czego szukasz? Nagle zainteresowałaś się szyciem?
- Można by tak powiedzieć. - Sara przesunęła dłonią po zwoju niebieskiej flaneli i
zmierzyła wzrokiem czerwoną. - Jeżeli każda kobieta powinna mieć czerwoną halkę, to czy
nie sądzisz, że Gilowi spodobałyby się czerwone spodnie do spania?
Phoebe patrzyła na nią szeroko otwartymi oczami.
- Gilowi? Masz zamiar uszyć mu flanelowe spodnie do spania?
- Będą miękkie i ciepłe. - Sara popatrzyła na przyjaciółkę. - I nikt ich nie będzie
oglądał. Jak myślisz? Czerwone czy niebieskie?
- Myślę, że zwariowałaś.
- Czerwone. - Sara ściągnęła belę z półki i zaniosła ją na ladę.
Alice Seaton skończyła obsługiwać klientkę i podeszła do Sary.
- Prawda, że przyjemny ten wiśniowy kolor?
- Tak, bardzo.
- Czy chcecie, żeby wystarczyło na halkę?
Ponieważ jak dotąd Sara nigdy nie szyła męskich spodni, mogła się tylko domyślać,
jaka długość będzie jej potrzebna.
- Powinny wystarczyć trzy jardy i pół, i poproszę o dwie igły i trochę nici. Pójdę
wybrać guziki.
- Nie spiesz siÄ™, Saro.
Sara uśmiechnęła się do Alice, potem dotknęła ramienia Phoebe i podeszły do kaszty z
guzikami.
- Ile guzików będzie trzeba?
- Już zapomniałaś? - Phoebe zniżyła głos. - Przecież to nie było tak dawno, prawda?
- Powinny wystarczyć trzy. Nie będzie w nich chodził po ulicy. - Sara wybrała guziki.
- Czy pozwolisz, że użyję pary spodni Charlesa jako wzoru? Wykrojenie nie zajmie mi dużo
czasu.
- ZrobiÄ™ to za ciebie.
- Dziękuję ci, ale nie. To moja robota. - Jeżeli spodnie się nie udadzą, postanowiła
Sara, przynajmniej zrobi się z nich całą stertę czerwonych szmatek do kurzu.
14
Sara zastukała do drzwi Gila obładowana materiałem, pudełkiem z szyciem i dwoma
słoikami rosołu z kurczaka. Ponieważ było sobotnie popołudnie, w całym miasteczku trwała
krzÄ…tanina i bieganina.
Pan Grebby otworzył drzwi i uśmiechnął się do niej.
- Akurat śpi - wyszeptał.
- Przepraszam pana - Sara weszła cicho i położyła tobołki - że tak długo to trwało.
- Wszystko z nim w porządku, tylko ciągle chce mu się pić - powiedział pan Grebby.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]