[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czmychnąd. Jędrek był nieco rozczarowany: pokój nie był wcale straszny, tylko skromny - i to wszystko,
co można było o nim powiedzied.
Ania, która nadal siedziała w krzakach jeżyn, przez jakiś czas od odejścia chłopców nasłuchiwała
odgłosów z domu i pilnie rozglądała się wokół, teraz zajęła się głównie odganianiem latających nad jej
głową komarów. Skupiona na walce z owadami zupełnie nie zauważyła, że od strony lasu, z wielkim
workiem na plecach, do domu zbliża się jego właściciel.
Tymczasem wewnątrz chłopcy kontynuowali rekonesans. Najbardziej intrygował ich kocioł na kuchence,
w zasadzie je-
80
dyna dziwna rzecz w pomieszczeniu. Nigdy wcześniej nie widzieli gara takich rozmiarów.
- Ciekawe, co w nim jest... - mruknął Jędrek pod nosem.
- Ja nie jestem ciekaw! - powiedział ostrzegawczo Piotrek, który wyobraził sobie, że z naczynia wyskakuje
na nich spłoszone, schwytane wcześniej przez Jakuba zwierzę.
W Jędrku znowu odezwał się przywódca wyprawy. Wziął głęboki wdech, podszedł do gara i odważnie
uchylił pokrywę. Wspiął się na palce, zajrzał do środka i... natychmiast odskoczył. Piotrek zrobił to samo,
chod nie miał pojęcia, co takiego zobaczył Jędrek.
- Co?! Co tam jest? - zawołał przestraszony.
- Tam... tam... - wydukał Jędrek, cofając się - tam jest...
- No co tam jest?! - Piotrek był już naprawdę przerażony.
- Rękaw... tam jest koszula... W jakimś czarnym sosie! - zawołał Jędrek, którego w tym momencie
opuściła cała odwaga.
- O matko... -jęknął Piotrek. - Po co ja tutaj przyszedłem...
- On kogoś ugotował...? - Jędrek wycofywał się do drzwi.
Piotrek, słysząc to, dłużej się nie zastanawiał. Ruszył biegiem w stronę wyjścia, ale w drzwiach wpadł
wprost na Jakuba. Zatrzymał się, nie wiedząc, co robid. Osłupienie trwało tylko chwilę. Niewiele myśląc,
skoczył szczupakiem między nogami gospodarza i wybiegł na zewnątrz. W domu został tylko Jędrek -
sam na sam z wielkim ponurym samotnikiem. Szukał w myślach słów mogących wyjaśnid ich nieproszoną
wizytę, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Jakub milczał i nie wyglądał na zagniewanego,
raczej zdziwionego.
- Ja, my... - zaczął niepewnie Jędrek, nie wiedząc, co właściwie chce powiedzied.
Zastanawiał się, jakie ma szanse, żeby wyjśd z tej niezręcznej sytuacji bez uszczerbku na zdrowiu. Jakub
mógł przecież wrzucid go do kotła. Kto by go tam szukał? Nikt. Zniknąłby
81
bez śladu. Na samą myśl dreszcz przeszedł mu po plecach. %7łałował teraz swojego pomysłu. To było
głupie, jak mógł tu wejśd? W oczekiwaniu na reakcję skubał nerwowo kieszeo spodenek. Jakub nie
wykonał jednak żadnego ruchu, nie powiedział ani słowa. Jeśli nawet chciał coś powiedzied, to
zrezygnował. Odsunął się, robiąc Jędrkowi przejście. Chłopak nie zastanawiał się długo - skoczył do drzwi
i wybiegł na dwór.
Biegł w stronę krzaków jeżyn, ile sił w nogach i dalej, przed siebie, mimo okrzyków Piotrka i Ani.
Zatrzymał się dopiero na skraju polany, kilkanaście metrów od drogi do miasta. Usiadł w trawie i schował
głowę w dłoniach. Nigdy wcześniej nie czuł takiego strachu, nigdy wcześniej przed nikim i niczym tak nie
uciekał. Po kilku minutach pojawili się zdyszani Piotrek i Ania.
- Co ci powiedział?
- Nic - mruknął Jędrek, nie podnosząc głowy. -Nic?
- Nic, kompletnie.
- To czemu wybiegłeś, jakby cię nożem kroił? - Ania usiadła obok niego.
- Bo tak.
-Jakbyś widziała ten jego kocioł, też byś biegła - wziął Jędrka w obronę Piotrek.
- Nic mnie nie obchodzi żaden kocioł.
- Bo go nie widziałaś. Tam normalnie jest koszula, brrr... koszmar.
- Mówiłam, żeby tam nie łazid? - prychnęła Ania. - Jędrek, wszystko z tobą dobrze?
Jędrek kiwnął głową, wstał i wytarł twarz. Unikał ich spojrzeo.
- Kurczę, muszę iśd po te zakupy. Matka mi głowę urwie. Starał się, aby jego głos brzmiał normalnie i nie
zdradzał emocji, ale i tak czuło się, że ta przygoda wytrąciła go z równowagi.
Dzieci ruszyły w stronę miasteczka. Szły w milczeniu. Ania co jakiś czas schylała się i drapała po
pokÄ…sanej przez koma-
82
ry łydce. Wszyscy starali się zapomnied o wyprawie i wstydliwym przyłapaniu ich przez Jakuba. Piotrek
nucił coś pod nosem, jakby nic się nie stało, ale widad było, że humor go opuścił, a Jędrek szedł ze
wzrokiem wbitym w ziemię. Tę ciężką atmosferę przerwała w koocu Ania.
- Ojej, dajcie spokój. Mamy nauczkę. I tyle - powiedziała tonem, jaki często przybierała jej mama.
- Ja tam się nie przejmuję - oznajmił hardo Piotrek. - A kocioł jest.
- Ale co z nim? - nie zrozumiała Ania. - To przestępstwo trzymad w garnku koszulę?
-Nic nie rozumiesz - powiedział z wyższością Piotrek. -Jejku, dziewczyny nigdy nie widzą niczego
podejrzanego.
- E, bo nie wiem, o co ci chodzi. Jakub miałby kogoś ugotowad? - Anię rozbawiło takie przypuszczenie. -
To niemÄ…dre.
Gdy rodzeostwo się sprzeczało, Jędrek milczał, analizując jeszcze raz całą tę sytuację. Widział, jak Jakub
staje w drzwiach z wielkim workiem, mierząc go ciężkim spojrzeniem. Coś nie dawało mu spokoju. Gdy
stał tak naprzeciw Jakuba, umierając ze strachu, zastanawiał się głównie nad tym, jak uciec. A jednak...
Wiedział, że jest coś, co nie pasowało do sytuacji. Musiał zobaczyd coś, z czym Jakub mu się nie kojarzył.
Jędrek zamknął oczy i próbował obejrzed tę scenę jeszcze raz, jakby oglądał film kadr po kadrze. Nie było
to łatwe, również dlatego, że z zamkniętymi oczami trudno iśd bez potykania się o ukryte pod piachem
korzenie. Stanął w koocu i skupił się na odtwarzaniu z pamięci spotkania z Jakubem. Wyglądał na tyle
dziwnie, że Ania i Piotrek przestali się kłócid i spojrzeli na niego zdumieni. Piotrek nachylił się do siostry.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]