[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wobec pana zamku ogromnej postury. Kiedy podeszła bliżej,
stwierdziła, że uległa złudzeniu, pod wpływem pobudzonej
strachem wyobrazni. Książę rzeczywiście był wysoki, miał
siwą brodę i niezwykle władcze maniery. Zachowywał dumną
postawę mimo podeszłego wieku. Na jego twarzy widniały
głębokie zmarszczki. Zrozumiała, co jej matka miała na myśli
mówiąc, że ją onieśmielał. Ręka Leony utonęła w wielkiej
dłoni gospodarza, jakby schwytana w pułapkę.
- Przybyłaś nareszcie! - zawołał książę donośnym głosem.
Uśmiechał się, ale wyczuła w jego słowach wymówkę.
Dygnęła dwornie. Książę nie puszczał jej dłoni wpatrując się
w Leonę tak przenikliwie, że aż się zmieszała.
- Sądzę, że wasza wysokość dowiedział się już o
niewielkim wypadku, jaki zdarzył się wczoraj wieczorem.
- I w związku z którym musiałaś przenocować w zamku
Cairn! To godne pożałowania. Moi woznice winni byli
zapewnić ci lepszą opiekę.
- To nie ich wina - powiedziała Leona - wiatr był bardzo
silny i padał ulewny deszcz. Koła ześlizgnęły się z drogi.
- Moi ludzie dostaną nauczkę! - rzekł książę ostrym
tonem. - Ale dobrze, że już jesteś!
- Tak jest - przytaknęła dziewczyna - ale, wasza
wysokość, w drodze byłam świadkiem okropnego wydarzenia.
- A mianowicie? - pytanie zabrzmiało jak wystrzał.
- Widziałam eksmisję, wasza wysokość, Książę milczał,
wiec Leona mówiła dalej:
- Nigdy w życiu nie widziałam tak odrażającego i
rozdzierającego serce widowiska. - Siliła się na stanowczość,
ale głos jej drżał. - Matka dużo mi opowiadała o
wysiedleniach, ale nie sądziłam, że zdarzają się w naszych
czasach... Nie w Ardness!
- W każdym razie, pozostała tylko jedna dolina, w której
paru krnąbrnych durni nie słucha tego, co im się każe - odparł
książę.
- Palono ich domy!
- Nie miałaś prawa zatrzymywać się tam! - zawołał
książę.
- To nie ma znaczenia - odrzekła Leona. - To było
straszne, jedno dziecko omal nie spłonęło żywcem!
Książę poruszył się niecierpliwie. Był zagniewany.
- Długo podróżowałaś i pewnie chciałabyś odświeżyć się
przed posiłkiem - powiedział chłodno. - Zaprowadzą cię do
twej sypialni.
Położył rękę na dzwonku. Leona wiele jeszcze miała do
powiedzenia, ale słowa zamarły jej na ustach. Książę
pozbywał się jej jak dokuczliwej muchy, a to, o czym mu
mówiła, nie obeszło go wcale. Ogarnęło ją dojmujące
poczucie bezradności. Zanim odzyskała głos i zebrała myśli,
służący poprowadził ją korytarzem do obszernej sypialni,
gdzie czekała gospodyni i dwie pokojówki. Wszystkie trzy
dygnęły w ukłonie.
- Jestem pani McKenzie - przedstawiła się gospodyni. - A
to Maggy i Janet. Jesteśmy na usługi panienki.
- Dziękuję - powiedziała Leona.
- Jego wysokość rozkazał, żeby panienka zaraz dostała
wszystko, czego zażąda.
- Dziękuję - powtórzyła Leona.
Ciekawa była, co by się stało, gdyby poprosiła o wysłanie
żywności i odzieży chłopskim rodzinom, które wyrzucano z
domów. Chciała to zrobić, ale nie starczyło jej odwagi.
Nic dziwnego, że lord Strathcairn pokłócił się z
księciem," pomyślała i nagle zatęskniła za spokojnym i
bezpiecznym zamkiem Cairn,.. Ale w gruncie rzeczy, może
była to tęsknota za... panem owego zamku?
Rozdział 3
Leona podeszła do umywalki. Jedna ze służących nalała
ciepłej wody do miski.
- Czy panienka zechce się przebrać? - zapytała pani
McKenzie.
- Chętnie to zrobię - odparła Leona. - Moja suknia
podróżna jest gruba i ciężka, a dzisiaj jest przecież bardzo
ciepło.
- Słońce okropnie piecze w południe - zgodziła się pani
McKenzie. - Ma panienka może ochotę włożyć którąś z
nowych sukien.
- Nowych sukien? - zdumiała się Leona.
Zauważyła, że służące wcale nie zabierały się do
rozpakowania jej kufra. Zamiast odpowiedzi pani McKenzie
na oścież otworzyła drzwi szafy. Wewnątrz wisiało kilka
toalet na różne okazje. Leona przyglądała im się zaskoczona.
- Do kogo one należą? - zapytała.
- Do panienki - odparła pani McKenzie. - Jego wysokość
zamówił je w Edynburgu. Czekamy na następne.
- Książę zamówił je dla mnie?! - wykrzyknęła Leona. -
Ale dlaczego i skąd jego wysokość znał mój rozmiar?
Pani McKenzie uśmiechnęła się.
- Jego wysokość powiedział mi, panienko, że dobrze
pamięta panią Grenville, która napisała do księżnej Jean, że jej
córka jest taka sama jak ona w młodości.
Leona przypomniała sobie, że matka rzeczywiście pisała o
tym w liście do księżnej.
- Dlaczego jego wysokość zapragnął podarować mi
suknie? - zapytała. - Jakże to miło z jego strony.
- Jego wysokość chce, żeby panienka była szczęśliwa
skoro zamieszka z nami w zamku Ardness.
Leonie wydawało się raczej przerażające, że bez jej
udziału podejmowano tak ważne decyzje w jej sprawach. Jak
zauroczona podeszła do szafy. Suknie były wspaniałe. Miały
szerokie krynoliny, o jakich zawsze marzyła, oraz obcisłe
staniki uwypuklające smukłą talię. Suknie wieczorowe uszyto
ze szczególnym kunsztem, ich ozdobę stanowiły hafty, piękne
koronkowe kołnierze i pęki sztucznych kwiatów.
- Prześliczne, po prostu są prześliczne! - wykrzyknęła -
- Jego wysokość miał nadzieję, że spodobają się panience
- uśmiechnęła się pani McKenzie. - Wydał szczegółowe
instrukcje najlepszemu krawcowi w Edynburgu. Z pewnością
siÄ™ nie rozczaruje, kiedy w nich panienkÄ™ zobaczy.
- Mam nadzieję - powiedziała Leona.
Zdjęła starą suknię uświadamiając sobie, jak ubogo i
skromnie prezentowała się ona przy nowych. Wybrała śliczną
sukniÄ™ z grubego zielonego jedwabiu o dekolcie obszytym
koronką. Ciasno zapinana aż do pasa na guziczki, spływała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]