[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Å›ci czytania i pisania, rycerz w caÅ‚ej okazaÅ‚oÅ›ci, które-
go pielÄ™gniarka woziÅ‚a w wózku po jego romantycznej
posiadłości.
XIII
Europa  Afryka. Podróż brukselska
PowiadajÄ…, że w sÅ‚oneczne dni sprawia Bogu niebiaÅ„-
ską przyjemność, kiedy każe skrzyć się prastarym kolo-
rowym witrażom w Notre-Dame du Sablon. Gdy rano
wszedÅ‚em do koÅ›cioÅ‚a, znalazÅ‚em siÄ™ jednak w takich
ciemnościach, że światło migoczących świec ledwie je
przenikaÅ‚o. MyÅ›laÅ‚em, że jestem sam, ale w pewnym
momencie zauważyÅ‚em w szeregu Å‚awek pod emporÄ…
chóru jakiegoÅ› czÅ‚owieka, który klÄ™czaÅ‚ w mroku i wspar-
ty na Å‚okciach, z twarzÄ… ukrytÄ… w dÅ‚oniach, bezgÅ‚oÅ›nie
rozmawiaÅ‚ z Bogiem. W bocznej nawie leżaÅ‚ w swoim
grobie nieznany Rousseau, wyklęty poeta Jean-Baptiste
Rousseau, autor surowych formalnie ód i nienawistnych
epigramów, jeden z dÅ‚ugiego szeregu uchodzców, któ-
rzy znalezli schronienie w Brukseli, zostali tu przyjÄ™ci
i pomarli jako emigranci. ByÅ‚o sÅ‚ychać jedynie nabożnÄ…
ciszÄ™ i odgÅ‚osy ruchu ulicznego na zalanej deszczem
Regentschapsstraat.
Z prawej strony od portalu koÅ›cioÅ‚a ujrzaÅ‚em w od-
dali potężną twierdzę ze złotą kopułą. Prowadziła ku
niej kilkoma pasmami Regentschapsstraat, której nazwa
widniała na tablicach również po francusku jako rue de la
257
Régence. Od czasów burmistrza Bolsa, rzÄ…dzÄ…cego mia-
stem okoÅ‚o roku 1900, wszystkie tablice z nazwami ulic
sÄ… dwujÄ™zyczne, pisane po flamandzku i po francusku;
dwujÄ™zyczne jak wszystko w Brukseli oprócz mieszkaÅ„-
ców, wśród których nie spotkałem chyba nikogo, kto
by powiedział, że rozumie drugi język swojego miasta.
SzedÅ‚em kilkaset metrów bulwarem, a im bardziej zbli-
żałem się do warowni, zwieńczonej rozpraszającym się
wianuszkiem deszczu, tym brzydsza mi się wydawała.
Zauważyłem, że Pałac Sprawiedliwości jest nie tyle brzyd-
ki, ile wrÄ™cz odpychajÄ…cy  kolosalna kamienna gÄ™ba
władzy. Czyste wymiary tego pałacu, wzniesionego ku
czci bezprawia, są przerażające, olbrzymi wydał mi się
również plac, noszący imię żądnego sławy architekta,
wedÅ‚ug którego planów zaczÄ™to go budować w 1866 roku.
Otrzymawszy zlecenie od króla Leopolda II, Joseph
Poelaert, opętany misją wzniesienia najpotężniejszej bu-
dowli epoki, kazał zburzyć trzy tysiące domów. Cztery
lata przed ukończeniem Pałacu Sprawiedliwości, zanim
architekt zdołał zadrżeć przed tym monumentem uosa-
biajÄ…cym podzielanÄ… z królem maniÄ™ wielkoÅ›ci, zmarÅ‚
w bezgÅ‚oÅ›nym obÅ‚Ä…kaniu, którego już nie zdoÅ‚aÅ‚a rozpro-
szyć żadna sława. Jego despotyczny zleceniodawca Leo-
pold II żył jeszcze dwadzieścia pięć śmiercionośnych lat.
Leopold II, pochodzÄ…cy z dynastii Sachsen-Coburg-
-Gotha, miaÅ‚ w Å¼yciu jeden cel. PragnÄ…Å‚ zostać prywat-
nym wÅ‚aÅ›cicielem jakiejÅ› afrykaÅ„skiej kolonii i temu
poświęcił swoje życie. Najpierw kazał rzekomo filan-
tropijnym i naukowym ekspedycjom zbadać górny bieg
rzeki Kongo, pózniej, gdy już było wiadomo, że ekspansja
258
i ludobójstwo siÄ™ opÅ‚acajÄ…, zdobyć kraj podczas niszczÄ…-
cych go wypraw zbrojnych i zniewolić ludność. Kto siÄ™
do tego nadawaÅ‚, musiaÅ‚ aż do Å›mierci harować w ko-
palniach i na plantacjach kauczuku, nadzorcy natomiast,
czyli belgijscy żoÅ‚nierze i arabscy najemnicy, mieli roz-
kaz rozstrzeliwania każdego Afrykanina, który usiłował
zbiec, i, jako że Leopold lubił biurokratyczną rzetelność,
konieczność zużycia naboju udowadniać przez obcię-
cie rozstrzelanemu ręki, którą następnie należało oddać
w administracji kolonii w Léopoldville.
Ofiarą projektu mającego na celu przyłączenie Kon-
ga do cywilizacji europejskiej padło dziesięć milionów
Afrykanów. Bogactwo Belgii, kraju w XIX wieku bied-
nego, sięga rządów Leopolda II, który jako prywatny
przedsiębiorca przez dwadzieścia lat plądrował Kongo
Belgijskie, korzystajÄ…c z paÅ„stwowych pożyczek, zanim
zapisał swoją prywatną własność państwu belgijskiemu,
potÄ™piony przez wielkie mocarstwa z powodu parwe-
niuszowskiej brutalnoÅ›ci. Kiedy w 1909 roku z paÅ‚acu
królewskiego ruszyła na cmentarz państwowa karoca
z jego zwÅ‚okami, na ulicy, którÄ… wÅ‚aÅ›nie teraz wÄ™drowa-
Å‚em, brukselczycy stali podobno w szpalerze, gwizdali
z rozbawieniem i ubliżajÄ…c zmarÅ‚emu, tak odprowadzali
go do wieczności narodowej historii.
Pałac Sprawiedliwości ma mniej więcej sto sześćdzie-
siÄ…t metrów dÅ‚ugoÅ›ci, sto pięćdziesiÄ…t szerokoÅ›ci i sto
dwadzieścia wysokości. Na dwudziestu sześciu tysią-
cach metrów kwadratowych dysponuje 245 pomiesz-
czeniami, a prawie trzydzieÅ›ci z nich to sale sÄ…dowe
przeznaczone na regularnie odbywajÄ…ce siÄ™ rozprawy
259
przeciwników paÅ„stwa i króla. NajwiÄ™kszy budynek, jaki
w XIX wieku wzniesiono w Europie, góruje niczym kloc
nad miastem, gdyż rue de la Régence, na której koÅ„cu
stoi, stanowi już część Górnego Miasta, położonego na
wzgórzach o wiele wyżej niż Dolne Miasto ze starymi
dzielnicami. Jestem pewien, że Poelaert, zaczynając tę
budowÄ™, byÅ‚ już obÅ‚Ä…kany, a do poznania samego siebie
doszedÅ‚ dopiero w momencie, gdy caÅ‚kiem pomiesza-
ły mu się zmysły. Ogromniasta eklektyczna budowla,
większa niż Bazylika Zwiętego Piotra, stanowi wachlarz
stylów, gdzie z kilkumetrowej gruboÅ›ci filarami i pilastra-
mi, mnóstwem kolumn doryckich i joÅ„skich dominuje
ów wybujały klasycyzm, przy którym brutalne umysły
czują się tak swojsko. Pałac Sprawiedliwości to kres nie
tylko sprawiedliwości, ale również komunikacji, gdyż
ulica rozgałęzia się przed nim po prostu dlatego, że da-
lej nie ma drogi, bo na trzydzieÅ›ci metrów w gÅ‚Ä…b spada
tam urwisko skalne. W dole leżą Marolles (po belgijsku
Marollen), najstarsza dzielnica miasta, do której można
dotrzeć schodami, a od kilku lat również szklanÄ… ze-
wnętrzną windą.
WyszedÅ‚em z windy, a tu dobrotliwymi oczami spojrzaÅ‚
na mnie dr Joseph Kasavubu, pierwszy prezydent Konga
Léopoldville. W Marolles czÅ‚owiek znajduje siÄ™ wpraw-
dzie w Brukseli, ale jednak w innym Å›wiecie, sÄ… tam za-
równo nowoczesna Afryka, jak i stara Flandria, bieda
zarzÄ…dzana przez paÅ„stwowÄ… opiekÄ™ spoÅ‚ecznÄ… i wspie-
rana przez prywatnÄ… gospodarkÄ™ bohema, upadek mia-
sta, który można by jeszcze powstrzymać, gentryfikacja,
która dokonuje siÄ™ ulicami, a nie od razu w caÅ‚ej dzielnicy.
260
Nadnaturalnej wielkoÅ›ci i pokolorowany portret Kasavu-
bu byÅ‚ wystawiony w witrynie pewnego domku tuż obok
windy, zwrócony w stronÄ™ przechodniów i udekorowa-
ny wszystkimi możliwymi afrykańskimi dewocjonalia-
mi. Ta niepozorna budowla, stojąca trzydzieści metrów
niżej od gigantomańskiego Pałacu Sprawiedliwości Le-
opolda II, najwiÄ™kszego zbrodniarza wÅ›ród wszystkich
zbrodniczych polityków kolonialnych, nosi imię owe-
go polityka, który podpisał deklarację niepodległości
Republiki Kongijskiej  to wydaÅ‚o mi siÄ™ stosowne pod
wzglÄ™dem urbanistycznym i w ironiczny sposób sÅ‚usz-
ne w wymiarze historycznym. Niestety, Kasavubu, chcÄ…c
obalić swojego oponenta, charyzmatycznego premiera
Patrice a Lumumbę, którego zresztą kazał pózniej zamor-
dować, natychmiast przyjął przyznaną ochoczo pomoc
dawnych panów kolonialnych.
ByÅ‚o to w roku 1960. Kasavubu w odróżnieniu od za-
mordowanego Lumumby rozumiał walkę narodowo-
wyzwoleÅ„czÄ… jako walkÄ™ plemion o przywileje Bakongów,
do których sam należaÅ‚. A jednak ten czÅ‚owiek, którego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl