[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakie naprawdę lubi, a tymczasem okazało się, że jej
mąż pracuje całymi dniami i nie ma czasu ani ochoty
na codzienne wieczorne rozrywki.
- I dlatego wasze małżeństwo się rozpadło? -
zdziwiła się Victoria.
- Nie tylko. Ostatecznym powodem było to, że
nie chciała mieć dzieci.
- Tak? A ja miałam wrażenie, że to ty nie miałeś
na nie ochoty.
- Wręcz przeciwnie - odparł. - Ja marzyłem
o dzieciach. To ona uważała, że dziecko przeszkodzi
jej w zrobieniu kariery.
- Więc jak to się stało, że w końcu zaszła w ciążę?
- Straciła głowę dla swego szefa. To bardzo znany
człowiek o ogromnych wpływach, strasznie jej impo-
nował. Jest wprawdzie żonaty, ale Carol miała nadzie-
ję, że jeśli zajdzie z nim ciążę, on rzuci żonę i się z nią
ożeni. Zwłaszcza że nie ma dzieci. Ale jej rachuby
spełzły na niczym, bo nie zdecydował się na rozwód.
S
R
Victoria pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Zaszła w ciążę, żeby go usidlić? Co za głu-
pota. A kiedy ją zawiódł, postanowiła wrócić do
ciebie?
Connor zaśmiał się smętnie.
- Kiedy powiedziała, że chce rozwodu, nie mia-
łem pojęcia, że spodziewa się dziecka. Zresztą nasze
małżeństwo już od pewnego czasu było pod pewnymi
względami fikcją. Każde z nas żyło swoimi sprawa-
mi, często jedno wracało do domu, kiedy drugie już
spało. Niemniej żądanie rozwodu było dla mnie szo-
kiem. Jak zwykle w takich przypadkach bywa, ja też
na pewno nie byłem bez winy.
- Doskonale cię rozumiem - powiedziała.
- Kiedy jednak dowiedziałem się, że ma romans,
wiedziałem, że to koniec. Nie chciałem jej więcej znać.
- Objął Victorie. - Zresztą dziś i tak już na to za póz-
no.
- Na co za pózno? - zapytała.
- Na to, żebym wrócił do Carol. Bo widzisz - mu-
snÄ…Å‚ palcem jej policzek - jest ktoÅ›, z kim pragnÄ™
spędzić resztę życia.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- A to, że doznałem olśnienia i zrozumiałem, że
wolność, na której tak bardzo mi zależało, ma sens
tylko wtedy, kiedy można ją dzielić z ukochaną osobą
- odparł, ujmując jej twarz w dłonie. - Ty jesteś tą
osobą, z którą chciałbym dzielić życie.
Wywinęła się z jego rąk. Nadal nie wierzyła włas-
nemu szczęściu.
- Kiedy zmieniłeś zdanie? Jeszcze tydzień temu
chodziło ci tylko o przelotny romans.
Connor roześmiał się.
S
R
- Nie kiedy, ale po czym. Odpowiedz brzmi: po
tym, jak mnie uwiodłaś - odparł, śmiejąc się wesoło.
- Nie zauważyłam, żebyś się opierał - odparła
z godnością.
- Kto by ci się oparł? Ale dopiero rano po obudze-
niu zdałem sobie sprawę, jak potwornie puste stałoby
się moje życie, gdybym nie miał cię nigdy więcej
zobaczyć. A kiedy odjeżdżałaś z Pete'em na koncert,
dopadła mnie straszna zazdrość. Wtedy pojąłem, jak
bardzo cię kocham. Chcę się z tobą ożenić. - Popa-
trzył na nią, a ona dostrzegła w jego oczach łzy. - Nie
odpychaj mnie, najdroższa. Byłem głupi, ale zrozu-
miałem swój błąd. Możemy być szczęśliwi.
Victorie ogarnęła niewyobrażalna radość.
- Och, Connor, tak ciÄ™ kocham. Nie umiem po-
wiedzieć, jak bardzo - wyznała. - Przepraszam za to,
że zamiast cię wysłuchać, z góry uznałam, że Lucy
jest twoją córką.
- A więc przyznajesz, że byłaś wobec mnie nie-
sprawiedliwa?
- PrzyznajÄ™.
- A czy wyjdziesz za mnie?
- Kiedy tylko zechcesz.
Przepełnieni szczęściem przez długą chwilę pat-
rzyli sobie zachłannie w oczy, nic nie mówiąc.
- Wypadałoby uczcić szczęśliwe zakończenie -
odezwał się na koniec Connor. - Skoro wszystko
zostało wyjaśnione, myślę, że należy nam się obojgu
chwila relaksu. Co ty na to?
Victoria z uśmiechem podała mu rękę i pozwoliła
się zaprowadzić do sypialni.
S
R
Stała na lotnisku w tłumie oczekujących, wypatru-
jÄ…c Betty i Johna.
- Widzę ich! - zawołała. - Popatrz, jacy są opaleni!
Oboje z Connorem rzucili się witać rodziców.
Uściskom i okrzykom nie było końca. Wreszcie Bet-
ty oprzytomniała na tyle, by zapytać:
- No a co słychać w przychodni? Nadal funk-
cjonuje? Kiedy wyjeżdżaliśmy, miałam wrażenie, że
propozycja wspólnej pracy nie przypadła wam do
gustu.
- Ale jestem pewien, że świetnie sobie bez nas
poradzili - z uśmiechem wtrącił John. - Popatrz, ja-
kie mają zadowolone miny. Daję głowę, że pod na-
szą nieobecność nie zdarzyło się nic szczególnego.
Victoria i Connor popatrzyli na siebie i parsknęli
śmiechem.
- Może będziecie zaskoczeni - odrzekła Victoria
- ale wydarzyło się coś, o czym musimy wam opo-
wiedzieć...
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]