[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niepotrzebnie... Ale nic... Nie miałem wtedy pojęcia, że celowo nas antagonizuje.
Ale po co miałby to robić? Co by mu z tego przyszło?
A to, że nie chce honorować kontraktu ze mną, lecz nie jest na tyle uczciwy, żeby to
powiedzieć otwarcie. Więc posłużył się panią.
Czy zechciałby pan wyjaśnić bliżej swoje ostatnie stwierdzenie?
Nic prostszego. Bucky po raz kolejny wzruszył ramionami. Ustawił wszystko tak,
żebym zrezygnował sam. Napuścił też na mnie Vondę. Zantagonizował was obie. Potem
przyjdzie kolej na VondÄ™ i Roscoe. Sama pani zobaczy. Wszystkich pozbawi jakiejkolwiek
pewności. To taka jego gra. Jest w tym dobry.
Dinah skubała w palcach listek bluszczu.
Ja i Vonda, Vonda i Roscoe. Po co miałby nas skłócać?
%7łeby wami rządzić. Vonda i Roscoe znienawidzą się nawzajem w przekonaniu, że
jedno odbiera drugiemu sławę i prestiż. A pani i Vonda... To jasne.
Wybaczy pan, ale znowu nie rozumiem. Pani Rainy i ja nie jesteśmy sobie wrogie i nikt
nas tak nie ustawiał. Nie widzę też najmniejszego powodu, dla którego panu Careyowi
miałoby na czymś takim zależeć.
Oczy Bucky ego zajarzyły się złośliwie.
Czyżby, panno MacNeil? Przecież on postawił na tego małego, a chłopak bez pani
pomocy nie da sobie rady. Będzie więc was tu trzymał, jak długo zechce, a Vonda zacznie się
dusić z zazdrości. Już się dusi, kiedy tylko Carey spojrzy na panią. A pani, nie da się ukryć,
jest nim zafascynowana. Proszę mi wybaczyć, ja jedynie ostrzegam. Niech się pani ma na
baczności. W przeciwnym razie wykorzysta panią pod każdym względem.
Nie ośmieliłby się!
Ośmieliłby się, ośmielił. Bucky roześmiał się bezwzględnie. Dla niego nie istnieje
nic świętego i właśnie to mnie w nim przeraża. Nigdy w życiu nikogo się nie bałem, a jego się
boję. Nic go nie obchodzi czyjś ból. Ma teraz szansę rozwinąć wytwórnię i zrobi to za każdą
cenę. Ożeni się z Vondą, która koniecznie chce wyjść ponownie za mąż, żeby urodzić dzieci,
nim będzie na to za pózno. Dla niej to nie jest jeszcze jeden angaż, lecz życiowa szansa. Czy
sądzi pani, że gdyby nie zaproponował jej małżeństwa, zainteresowałaby się w ogóle jakąś
zakichaną Diamentową podkową ? Carey jednak nie chce, żeby poczuła się zbyt pewnie.
Obecność młodej kobiety, czyli pani, przyda mu się do trzymania jej w szachu. Bucky
ponownie wbił wzrok w podłogę, jakby uświadomił sobie, że powiedział nazbyt wiele.
Końcem buta zgniótł odsunięty płatek. Dinah była absolutnie porażona.
Skąd mam wiedzieć, że to wszystko nie są wierutne kłamstwa? zapytała ze ściśniętym
gardłem. Może opowiada mi je pan tylko dlatego, że mnie pan nie cierpi.
Nic by mi z tego nie przyszło powiedział, wyjmując z wewnętrznej kieszeni kopertę.
Proszę, oto moja rezygnacja. Nashville to nie sielanka. Przyzwyczaiłem się do ostrej gry,
ale nie potrafię świnić tak jak Carey. Niech więc ma, czego chce. Uwalniam go od siebie i nie
zgłaszam żadnych pretensji finansowych. Chciałem jedynie przeprosić panią i ostrzec. Jego
obchodzi wyłącznie władza, ale mną nie będzie już rządził. Zechce mu pani to przekazać i
bardzo proszę, niech pani nie powtarza, o czym tu mówiliśmy.
Kiedy wreszcie wyszedł, Dinah miała wrażenie, że zaraz się udusi. Stała przez chwilę
nieruchomo z kopertą w ręce, aż wreszcie postanowiła zanieść ją do gabinetu Mitcha. Nigdy
jeszcze nie była tam sama. Popchnęła ciężkie drzwi, podeszła do ogromnego biurka i położyła
rezygnację Bucky ego na samym środku. Trudno było nie zauważyć pięknej czarnobiałej
fotografii, stojącej w srebrnych ramkach. Patrzyły z niej ogromne oczy Vondy. W dolnym
rogu zdjęcia, równiutkim pismem napisano: Drogiemu Mitchowi mojemu rycerzowi i
kawalerowi. Nikt nie mógł zrobić tego lepiej. Z wdzięcznością. Vonda R.
Dinah wybiegła z gabinetu i popędziła krętymi schodami na górę. Wiedziała, że musi jak
najszybciej opuścić ten dom. Nie mogła jednak pozostawić Roscoe samego, zwłaszcza teraz,
gdy wszystko wydawało się takie niepewne i grozne.
Spała zle i obudziła się o świcie. Służba jeszcze nie wstała, toteż starając się nikogo nie
obudzić, Dinah zaparzyła sobie herbatę i narzuciwszy szal, wyszła z tacą na dziedziniec.
Usiadła, myśląc smętnie o swojej przyszłości. Z zadumy wyrwało ją coś, co dałoby się
porównać jedynie z porażeniem prądem. Poczuła na karku ciepłe wargi, a chwilę pózniej
otoczyły ją ramiona Mitcha.
Dzień dobry. Uśmiechnął się prowokacyjnie. Nie musiałaś na mnie czekać.
Błyskawicznie odsunęła się z krzesłem i odwróciła głowę. Stał tuż za nią, w tym samym
ubraniu, które miał na sobie w nocy przed wyjazdem do klubu. Był nie ogolony. Na policzku i
odpiętym kołnierzyku zauważyła ślady szminki. Pachniał whisky i dobrymi perfumami.
Wraca prosto od Vondy, pomyślała z goryczą. Przespał się z nią, a teraz wraca do domu.
Nienawidzę, jak mnie ktoś całuje w szyję syknęła, pochylając się nad stołem.
Trudno. Ciesz się, że nie jestem wampirem.
Nie byłabym tego taka pewna...
No to pomyśl dobrze... Wschodzi słońce, a gdy wstaje dzień, wampiry się chowają.
Szczerze mówiąc, trudno by mi było uwierzyć, że spędziłeś noc w trumnie, i to sam.
Drakula się znalazł mruknęła pod nosem i od razu pożałowała swoich słów. Mitch bowiem
uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Coś ci się znowu pomyliło powiedział, uśmiechając się drwiąco. Wampiry spędzają
w trumnie dnie, a nie noce. A poza tym nie sądziłem, że obchodzi cię, co robię nocami.
Nic mnie to nie obchodzi! prychnęła ze złością. Wyglądał tak, jakby spędził noc na
hulance. Miał podkrążone oczy, lecz uśmiechał się jak zwykle trochę lekceważąco i bardzo,
bardzo zwodniczo.
A jak ci się udała rozmowa z narzeczonym? Dzwonił? Dinah zignorowała te pytania.
Był tutaj Bucky powiedziała, nalewając sobie herbaty. Zostawił ci list. Położyłam
go na biurku w twoim gabinecie.
Ziewnął, jakby go to w ogóle nie zainteresowało.
Powiedział, że to ważne.
Jeśli mam szczęście, to złożył rezygnację. Słyszałem, że zatrudnia go jakiś frajer z
Kalifornii, ale wierzyć mi się nie chce, że to naprawdę koniec. Ciekawe, jaki numer mi
jeszcze wytnie. Nieważne zresztą. Powiedz mi lepiej, czemu tak wcześnie wstałaś. W
kącikach jego ust pojawił się znowu drwiący uśmiech. Czyżby z jakiegoś powodu gryzło cię
sumienie? Ale nie, to przecież niemożliwe. Jakie wyrzuty sumienia może mieć chodząca
doskonałość?! Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje . Tak to się chyba mówi w waszych
dobrych, normalnych domach? Czy twój dzielny narzeczony również wstaje skoro świt i
dlatego jest taki bogaty? Zaśmiał się ironicznie. A skoro jesteśmy już przy nim, to czym
on się właściwie zajmuje?
Kończy wyższą szkołę muzyczną i zarządza finansami rodziny. W przyszłości chce być
nauczycielem akademickim, ale to tak... raczej... w wolnym czasie.
Przez moment wydawało się jej, że zrobiło to na Mitchu wrażenie. Nie mogła się widać
bardziej pomylić, gdyż wybuchnął gromkim śmiechem.
W wolnym czasie? To mi dopiero profesor-hobbysta.
Rodowy szmal w sejfie plus tytuły naukowe, koncerty i śmietanka towarzyska na deser. A
[ Pobierz całość w formacie PDF ]