[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kło. Przeze mnie ciągle kłócił się z Olgą.
- Nie mówiłem o Dymitrze - powiedział miękko.
- Przestań! - zawołała. - Nie możemy...
- Czego nie możemy?
- Michael, przyznaję, pociągasz mnie. Może nawet coś do ciebie czuję,
ale...
- Może?
- Dobrze, na pewno. Ale nie chcę się angażować. Nie teraz. Może
nigdy nie będę chciała. To zbyt trudne.
- Tylko tak mówisz. Pamiętam, jak mnie całowałaś.
- Raz cię pocałowałam i już wszystko o mnie wiesz?
- Tak. Bo to był pierwszy raz, kiedy dałaś mi coś z siebie.
- Nie pochlebiaj sobie, to nic nie znaczy. Pocałunek to tylko pocału-
nek.
S
R
- To coś znacznie więcej: przez chwilę nie próbowałaś niczego uda-
wać, odsłoniłaś się przede mną. A to, co mi opowiedziałaś o swoich rodzi-
cach...
- Chciałam, żebyś mnie zrozumiał.
- %7łebym co zrozumiał? %7łe w swoim mniemaniu nie zasługujesz na
miłość? A równocześnie umierasz ze strachu, że nikt cię nie pokocha? Lu-
dzie cię pokochają, ale musisz im na to pozwolić. Musisz przestać nas od
siebie odpychać.
Podszedł bliżej i wziął ją w ramiona. Nie ufała mu, ale potrzebowała
czułości, nawet gdyby miała okazać się tylko złudzeniem. I zanim się spo-
strzegła, objęła go za szyję i wtuliła twarz w jego koszulę.
- Ojciec mówił, że moja matka nie chciała mieć dzieci - szepnęła - że
odeszła, bo się urodziłam. Zniszczyłam ich małżeństwo, przeze mnie ojciec
się rozpił i zginął. Mało brakowało, a małżeństwo Dymitra też by się roz-
padło.
- Byłaś dzieckiem, Alek. Oni byli dorośli i ich decyzje, nawet te złe,
nie miały z tobą nic wspólnego, ale z ich pragnieniami, potrzebami. To nie
była twoja wina! To nigdy nie była twoja wina! - Jeszcze mocniej oplótł ją
ramionami. - Ty chcesz miłości, moje biedne kochanie. Dlatego tak bardzo
się przed nią bronisz. Tęsknisz do niej, a kiedy jest na wyciągnięcie ręki,
uciekasz, wmawiasz sobie, że na nią nie zasługujesz. A ona jest tuż-tuż,
tylko przestań uciekać.
Zesztywniała, ale nie wysunęła się z jego objęć.
- Chcę czuć, że jestem tam, gdzie moje miejsce - szepnęła. - Nic wię-
cej.
S
R
- Ja chciałem być lepszym synem dla mojego ojca, ale wtedy nie
umiałem. Odwiedziłem go w szpitalu, był umierający, ale odesłał mnie, bo
byłem tak naćpany, że ledwie widziałem na oczy. Powiedział, żebym się
nie pokazywał, dopóki nie rzucę tego świństwa, że moja matka zasługuje
na lepszego syna i zakazał mi się do niej zbliżać.
- Tak mi przykro...
- Mnie też było przykro. Dokonałem w życiu wielu złych wyborów.
Mój ojciec też mógł wtedy postąpić inaczej, ale po prostu nie umiał. Nie
tego obaj chcieliśmy, ale stało się i już nikt nie zdoła tego cofnąć.
- Zmarł, zanim zdążyłeś się z nim pogodzić? Michael przytaknął.
- Kiedy rodzice najbardziej mnie potrzebowali, byłem na odwyku. I
raz się złamałem, Alek. Wróciłem do pracy, udawałem, że wszystko jest w
porządku, ale nie wytrzymałem. Wziąłem jedną tabletkę, tylko po to, żeby
zasnąć. Ale nie mogłem zasnąć, bo wciąż słyszałem, jak krzyczy, żebym
nie zbliżał się do matki. Nie żył od sześciu tygodni, a ja wciąż słyszałem
jego głos. Rano wróciłem na odwyk. I zrozumiałem, że są rzeczy, których
nie da się zmienić. Trzeba je przeboleć i żyć dalej, nawet jeśli popełnia się
błędy i zle wybiera.
- Raz wziąłeś i od razu wróciłeś na odwyk?
- Jedna tabletka, potem druga, potem dwie. Nie chciałem więcej tego
przeżywać.
- I postanowiłeś, że będziesz odtąd wzorowym synem, choćby nie
wiem co? - spytała z bladym uśmiechem. Zachichotał.
- Nawet jeśli moja matka wolałaby co innego.
S
R
- A co z nami, Michael? - spytała, odsuwając się. - Znamy swoje ta-
jemnice, ale to niczego między nami nie zmienia. Ty masz swoje problemy,
ja swoje. Po co wdawać się w coś, co może przysporzyć nam udręki?
- Udręka? Czy to nie za mocne słowo, Alek? Na litość boską, wycho-
dzę z siebie, żeby coś wymyślić, a ty mówisz, że to nie ma sensu?
- Więc przekonaj mnie, że ma, Michael.
- Kocham cię, Alek. Naprawdę cię kocham. - Czekał na odpowiedz, na
zapewnienie, że ona go też kocha, lecz się nie doczekał. - Co mogę powie-
dzieć więcej?
- Urlop ci się kończy - przypomniała cicho i wyszła. W sypialni, po raz
pierwszy od śmierci ojca, rozpłakała się. Płakała i nie mogła przestać.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Tak będzie najwygodniej, postanowił. Wróci dżi-pem do Nome, wsią-
dzie w pierwszy pociąg do Anchorage i wieczorem będzie w Seattle. A ra-
no...
Jeszcze nie przemyślał sobie wszystkich szczegółów, ale zdążył już
zadzwonić do prawnika, który miał zająć się sprawą rozwiązania wszyst-
kich podpisanych przez niego kontraktów. Uczynił pierwszy krok. Drugim
będzie powrót do Elkhorn i walka o serce Alek. Zaśmiał się cicho: będzie
musiał walczyć o Alek... z samą Alek. Był podekscytowany - nowe życie,
nowa praca i nowa miłość, o którą warto walczyć, w to bowiem, że Alek
bez walki się nie podda, ani przez chwilę nie wątpił.
Gdyby bodaj wspomniał przy niej o swoich zamiarach, wściekłaby się,
popukała w czoło albo uciekła. Więc nie pisnął słowa, ale wkrótce wszyst-
ko jej powie: że przyjeżdża do Elkhorn, aby zostać w nim na stałe, i że
włoży w ich związek wszystko, całe serce, całą duszę i tyle uporu, ile bę-
dzie konieczne, aby uwierzyła, że są sobie pisani. Ona też go kocha, wie-
dział to, choć sama nie chciała albo bała się do tego przyznać.
S
R
- Mogę czekać w nieskończoność, Alek - mówił półgłosem, pędząc
oblodzoną drogą na pełnym gazie. - Mam mnóstwo czasu i będę miał i cie-
bie. I pracę, jaką zawsze powinien był mieć. Powalczy  oczywiście z bło-
gosławieństwem Dymitra - o rękę Alek i o pracę w szpitalu Romonowa,
mimo że wciąż miał wątpliwości co do sprawy czeków. Będzie mu musiał
po prostu zaufać, tak jak zaufał Alek, dzisiaj jednak ta perspektywa wcale
go nie przerażała. Był pełny wiary w swoje nowe życie z Alek, na Alasce,
gdzie ich miejsce.
Alaska. Kolejne wyzwanie. Jednego był pewny
- zmierzy się z nią wyposażony w lepsze mapy niż za pierwszym ra- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl