[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Minutę później w drzwiach stanął Richard. Ucieszyła ją jej przezorność.
Zaczynała panować nad emocjami, przekonując się, że przyczyną niepokoju
wcale nie jest obecność Jacksona.
Gdy w sali robiło się pusto, podszedł do niej Richard.
- Musimy porozmawiać - rzucił wyraźnie poirytowanym tonem, po czym
podszedł do Jacksona.
Zastanawiała się, o co mu chodzi. Sama tymczasem musiała jeszcze
zajrzeć do chorego na oddziale pooperacyjnym.
- Idę do pacjenta. Potem będę u siebie - poinformowała Richarda.
Stan chorego się poprawiał, więc zaleciła przeniesienie go na oddział
ortopedii. Uzupełniła jego kartę, po czym ruszyła do siebie. Ledwie zasiadła
w fotelu, gdy w drzwiach stanął Richard.
- Wcale mi się to nie spodobało.
- Co? - Czuła, że wzbiera w niej złość. Wstała.
- Zaczęłaś obchód, nie czekając na Jacksona!
- Co miałam zrobić? Czekać na was?
Stanęła tuż przed nim i odważnie spojrzała mu w oczy.
- On jest waszym gościem - zauważył Richard.
- Którego zatrzymał korek. To nie moja wina. Poza tym, jeśli jest to takie
ważne, jutro też będzie obchód. I każdego innego dnia.
29
- Ale Jackson miał zrobić obchód dzisiaj.
- I zrobił.
- Mogłaś zaczekać.
- Nie, Richardzie. Po pierwsze, moi pacjenci są tu na leczeniu. Są
poumawiani z fizjoterapeutami, rehabilitantami i pracownikami opieki
społecznej. Czekają na wizyty rodzin oraz przyjaciół. Na badania krwi i
prześwietlenia. Jeśli obchód się spóźnia, wszystkie te sprawy też się
odwlekają. Po drugie, starałam się nie zaburzyć jego rozkładu zajęć, do
którego jesteś tak bardzo przywiązany. - Nie pozwoliła mu dojść do słowa.
Rozjuszonego rudzielca nic nie powstrzyma. - Nie masz prawa mieć do mnie
pretensji. Nie zwalaj na mnie winy za jego spóźnienie. Lepiej pogódź się z
myślą, że obchód zaczął się bez niego.
- Ale taki był plan i Jackson miał poprowadzić ten obchód.
- Poprowadzić obchód? Nie. Jackson miał jedynie wziąć udział w
obchodzie. To ja jestem szefem tego oddziału. Nie ty i nie Jackson. Pod moją
nieobecność zastępuje mnie Kyle Thompson. Jackson zdaje sobie sprawę z
tego, że jako wizytujący VIP nie ma nic do powiedzenia w kwestii moich
pacjentów.
- Jestem tego w pełni świadomy - odezwał się Jackson.
Nie słyszeli, jak wchodził, i Susie zastanawiała się, jak długo jest
świadkiem jej tyrady. Jego słowa nieco poprawiły jej nastrój.
- Cieszę się - syknęła.
- Dlaczego jesteś zła na mnie?
- Bo Richard jest twoim człowiekiem. Powinieneś był mu uprzytomnić, że
nie ty odpowiadasz za obchód oraz że musiałam zacząć go o czasie.
- Masz rację - przyznał. - Richardzie, sprawdź, czy sala wykładowa jest
przygotowana.
Zorientowała się, że nie jest zadowolony z tego, jak Richard załatwił tę
sprawę.
- Ty nie idziesz? - dopytywał się sekretarz.
- Za chwilę - odparł Jackson.
Richard stulił uszy po sobie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Przepraszam, Susie. W imieniu Richarda oraz moim własnym. Nie
podejrzewałem go o to.
Nadal stała pośrodku pokoju, trzymając się pod boki, ale czuła, że pod
wpływem jego spojrzenia złość jej mija. Jakiś wewnętrzny głos kazał jej
jednak mieć się na baczności.
30
Wróciła na swoje miejsce za biurkiem.
- Dziękuję. - Sięgnęła po plik dokumentów. Ponieważ milczał, podniosła
na niego wzrok. - Coś jeszcze?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]