[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nadawał się na nestora rodu. Zwłaszcza Toby darzył go szacunkiem i może
nawet trochę się go bał.
- Dzięki, tato, jesteś moim aniołem stróżem.
- Ho, ho! Niewielu by mnie tak nazwało! - zagrzmiał, jego głos odbił
się echem od garażowego sufitu.
Martin wytarł w szmatę ubrudzone ręce i spojrzał na zegarek.
- Chyba już czas na obiad - stwierdził.
80
R S
- Mama właśnie przysłała mnie z wiadomością, że jest gotowy -
powiedziała Jeanne. - Dziś twój ulubiony befsztyk z pieczonymi
ziemniakami.
- To świetnie. Mogłaś wziąć jakąś kurtkę - zauważył, patrząc z
dezaprobatą na jej sweter. - Chodzmy, jestem potwornie głodny.
Wyłączył grzejnik i zgasił światło, a następnie objął ramieniem córkę
i poprowadził do wyjścia. Na zewnątrz było jeszcze całkiem jasno. Mimo
to zapalono już świąteczne światła okalające rodzinny, dwupiętrowy dom
Potterów. Pewnie mama zrobiła to ze względu na dzieci.
Ojciec skierował się do nie ogrzewanego pomieszczenia na tyłach
domu. Znajdował się tam składzik z narzędziami, jak również wieszaki na
robocze ubrania. Jeanne chciała pójść z nim, ale ojciec zaprotestował.
- Idz do kuchni - powiedział. - Tutaj można zamarznąć.
- Chciałam pogadać z tobą, tato.
Stary Potter spojrzał na nią bystro. Ton jej głosu powiedział mu, że
sprawa musi być dosyć poważna.
- Jeśli chcesz się tutaj wprowadzić z Tobym, to zapraszamy -
zachęcił. - Już dawno o tym myśleliśmy.
Jeanne poczuła, że za chwilę się rozklei. Nie spodziewała się takiej
pomocy. Nie sądziła, że rodzice gotowi są posunąć się aż tak daleko.
- To bardzo miło z waszej strony - zaczęła. - Naprawdę doceniam to
wszystko, co dla mnie robicie. I te święta, pierniczki i... i...
Poczuła dłoń ojca na ramieniu.
- My, Potterowie, musimy sobie jakoś pomagać - stwierdził po
prostu.
Tak, oczywiście. Ale jak do tej pory to raczej rodzice pomagali jej, a
nie odwrotnie.
81
R S
- Dziękuję, tato, ale chciałam porozmawiać o czymś innym.
Stary Potter powiesił ubranie robocze na kołku i pchnął córkę lekko
w stronę wyjścia. Komórka miała połączenie z kuchnią, ale nikt z niego nie
korzystał, żeby nie brudzić.
- A, to pewnie chcesz pogadać o swoim chłopaku - domyślił się
ojciec. - Chodzmy do środka, bo tutaj jest naprawdę zimno.
- Nikomu nic nie mówiłam! To są bezpodstawne oskarżenia! -
powiedziała z całą mocą Angie, przyciskając do piersi bezcenne
porcelanowe półmiski.
Obie znajdowały się w jadalni. Jeanne od momentu kiedy ojciec
wspomniał o jej chłopaku", miała ochotę pogadać z siostrą i zrobić jej
scenę z powodu niedotrzymania tajemnicy. Teraz nadarzyła się okazja.
Jednak Angie od razu stwierdziła, że to nie ona.
- Jeśli nie ty, to kto? - spytała Jeanne, rozdzierając dramatycznym
gestem opakowanie, w którym mieściły się papierowe serwetki.
Angie postawiła dwa półmiski na stole i dopiero wtedy zamachała
rękami niczym żywy wiatrak.
- Nic nie powiedziałam - powtórzyła. - Prawdę mówiąc, wydawało
mi się, że nic z tego nie będzie.
Jeanne zmierzyła ją złym wzrokiem.
- To bardzo miło z twojej strony - syknęła.
Siostra spojrzała na nią jak na jakiś dziwny okaz prehistorycznego
gada.
- BÄ…dzmy szczere, siostrzyczko. W twoim wieku i z synem masz
niewielką szansę na to, żeby usidlić kogoś takiego, jak Ron Coleman.
Jeanne poczuła, że twarz jej płonie.
82
R S
- No popatrz! To jakoÅ› nie pokrywa siÄ™ z jego deklaracjami!
- Naprawdę? - Angie szeroko otworzyła buzię.
- Właśnie - ciągnęła Jeanne. - Moim zdaniem jestem jeszcze nie
najgorszÄ… partiÄ….
Tym razem siostra nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Czuła,
że Jeanne przeszła już złość i może sobie trochę pożartować.
- Zwietnie, że zdajesz sobie z tego sprawę - stwierdziła. - Tylko
jeszcze trzeba uświadomić to jakiemuś mężczyznie.
Jeanne pomyślała, że wcale nie jest to główny problem. Przede
wszystkim powinna dokonać właściwego wyboru.
Jak zauważyła już Angie, w jej wieku i z dzieckiem nie powinna
myśleć o przelotnych romansach, a raczej o usidleniu" jakiegoś
mężczyzny. Właściwego mężczyzny. Czy Ron Coleman był właściwym
mężczyzną? Jeanne miała co do tego wiele wątpliwości. Na przykład
Davida znała od dziecka. Czuła, że łączą ich wspólne przekonania i
zamiłowania, że chcą tak samo spędzać czas, mają podobne cele w życiu.
Tego wszystkiego nie mogła powiedzieć o Ronie.
Dlaczego więc czuła się tak dobrze w jego towarzystwie?! To
pytanie nie dawało jej spokoju.
Oczywiście, istniała na nie jedna odpowiedz. Seks! Ron był
człowiekiem doświadczonym w tych sprawach, co również stanowiło dla
niej pewną nowość.
- Hej, zasnęłaś?! - usłyszała głos siostry. Jeanne zaczęła rozkładać
serwetki.
- Nie, nie, po prostu się zamyśliłam. - Nagle uderzyła ją pewna myśl.
- Przepraszam, niesłusznie cię posądziłam. To pewnie Toby wszystko
wygadał rodzicom.
83
R S
Angie zmarszczyła czoło, a następnie skinęła głową.
- Tak, chyba masz rację - powiedziała. - Rodzice ciągle go o ciebie
wypytujÄ….
- A on sprzedaje się tanio. Za gumę albo puszkę coli - podjęła
Jeanne.
Angie, która zabrała się do rozkładania sztućców, trąciła ją łokciem,
przechodzÄ…c obok.
- No dobrze, skoro już doszłaś do wniosku, że możesz mi ufać, to
powiedz, jak ci idzie z Colemanem. To prawda, że wciąż się tobą
interesuje?
Wciąż, podjęła w myślach Jeanne. Jak długo jeszcze będzie to
trwało? Głośno jednak powiedziała:
- Nie widziałam go od środy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]