[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pan Tomasz popatrzył na mnie zaciekawiony.
- Czy dałoby się zlikwidować bez śladu cały dom? Zapewne był podobny do innych
niemieckich zabudowań leżących przy trakcji kolejowej. A wiec wyobraz sobie ściany z
czerwonej cegły, wzniesione na pruski mur...
- To da się łatwo sprawdzić - powiedziałem. - Zastosujemy metodę archeologiczną. Nawet jeśli
rozbili go na kawałki, to na pewno wdeptali sporo okruchów wokoło.
- No to do dzieła - szef podał mi saperkę.
Stanąłem w miejscu, które wydało mi się najbardziej podejrzane, i wyciąłem ostrożnie spory
kawałek darni. Pod nią widać było żółty piasek i delikatny żwir.
- Wygląda na to, że tej warstwy nie tknęła ręka człowieka - zauważył Pan Samochodzik.
Wgryzłem się głębiej. Pojawiła się cienka czarna warstewka. Wydobyłem z niej niewielki
węgielek.
- Coś tu się paliło albo palono ognisko.
Kiwnął głową. Jeszcze niżej pojawiła się dziwnie brązowa ziemia, podobna do tej na pobliskim
stoku.
- Chyba nastąpił tu spływ błotny - powiedziałem. - A może część ziemi spłukały z wzgórza
deszcze.
Pod warstewką ziemi było wapno.
- Jak to zinterpretujemy? - zagadnÄ…Å‚ szef.
- Dedukuję, że to tak zwany trójkąt murarski.
- Cóż to jest takiego? - zaciekawiła się Zosia.
- Jeśli buduje się dom, to na poziomie ziemi wokół niego powstaje warstwa odpadków
budowlanych. Tu coÅ› tynkowali i chlapali wapnem na wszystkie strony.
- Szukaj cegieł - polecił pan Tomasz. - Odrobina tynku jeszcze nie jest dowodem.
Wgryzłem się w ziemię obok. Tym razem trafiłem na płytki rowek wypełniony kamiennym
tłuczniem oraz kawałkami czerwonej cegły i szkła.
- Tu był fundament - powiedziałem. - Wybrali cegłę tak głęboko jak się dało, a potem zasypali
rowek kamieniami, okruchami i wszelkimi pozostałościami z rozbiórki. Sądzę, że warstwa
spalenizny pochodzi z tego, że po rozbiórce spalili na przykład drewniany dach, którego nie
opłacało się zabierać.
- Tylko kto dokonał tej dewastacji. Nasi czy Niemcy?
- Jeśli był tu budynek, to teraz pora zbadać, czy istniała także znikająca za budynkiem bocznica
kolejowa - zauważył szef. - Jeśli została rozebrana... Masz jakiś pomysł?
- Pamiętam, jak jeszcze w podstawówce poszedłem z kolegą na wały. Było tam takie miejsce,
gdzie kiedyś biegły tory, ale je usunięto razem z podkładami. Mimo że upłynęło tyle lat ciągle
widać było łyse placki w miejscu, gdzie ziemia została ubita ciężarem przetaczających się po
torze pociągów.
Ruszyliśmy przez łąkę wypatrując zagłębień lub łysych miejsc. Niestety powierzchnia była
zupełnie równa.
- Fatalnie - westchnÄ…Å‚ Pan Samochodzik. - Zapewne w tym miejscu przeprowadzono
bronowanie, aby zatrzeć ślady torowiska.
- A może użyjecie wykrywacza metali? - podpowiedziała Zosia. - Mogli w pośpiechu pogubić
śrubki, nakrętki, podkładki...
- Oto głos rozsądku - uśmiechnąłem się.
- No to goń po sprzęt.
Przyniosłem wykrywacz i uruchomiwszy zacząłem omiatać cewką ziemię. Po dwudziestu
minutach zapikało cicho. Szef kilkoma ruchami saperki wydobył na powierzchnię kawałek
blachy.
- Stara konserwa - powiedział nieco rozczarowany.
- Czy są na niej niemieckie napisy? - zainteresowała się Zosia.
- Ani śladu.
Szukałem dalej. Po dalszej godzinie znalazłem dwa kapsle i podkładkę. Zaniosłem ją szefowi.
- Za mała - orzekł. - Z pewnością nie mogła stanowić części torowiska.
- Dlaczego nie? - zapytała Zosia.
- Zruby mocujące tory mają większą średnicę - popatrzył na nią przez dziurkę. - Szukaj, Pawle.
Po dalszej godzinie znalazłem kawałek łańcucha, dwa metry stalowego drutu i kawałek
aluminium oderwany od wewnętrznych drzwi pociągu.
- Niemieckie? - zainteresowała się oglądając drzwi.
- Wyglądają dość współcześnie...
- Tak więc na łączce nie ma żadnych śladów torowiska - stwierdził szef.
- Zostaje nam jeszcze góra - zauważyłem. - Jeśli kryła pierwotnie tunel...
Wdrapaliśmy się na stok. Wokoło rosły drzewa, znalezliśmy też pniak po niedawno ściętym
buku.
- Policzmy słoje - mruknęła Zosia. - Sześćdziesiąt pięć. Pod koniec wojny to drzewo miało
jakieś piętnaście lat... Czyli nie mogło tu być żadnego tunelu - uśmiechnęła się.
Pokręciłem przecząco głową.
- Jeśli hitlerowcy wysadzili tu tunel, to na pewno zdecydowali się dobrze zamaskować to
miejsce. Najprościej można to zrobić sadząc drzewa, nawet kilkunastoletnie. Zwróćcie uwagę, że
to dziwny las. Wszystkie buki są w tym samym wieku. Podobnie jak świerki. Policz, ile mają lat.
- Nie widzę tu żadnego pniaka... - zaprotestowała.
- Policz, ile mają poziomów odgałęzień - wyjaśnił jej wujek. - Drzewa iglaste w większości
wypuszczają kolejne gałęzie co rok.
- Sześćdziesiąt - powiedziała.
- Sprawdzmy na innym.
- Też sześćdziesiąt - mruknął Pan Samochodzik. - A to oznacza, że przywiezli tu piętnastoletnie
buki i dziesięcioletnie świerki. Zapewne z jakiejś szkółki leśnej...
- A może przed wojną wycięli tu las, żeby użyć drewna do czegoś, na przykład na rusztowania
w Książu, jeśli coś tam odnawiali. A potem nasadzili nowe drzewa, żeby nie było "łysiny"? -
zauważyła Zosia.
Pan Tomasz pokręcił przecząco głową.
- Nie, to mało prawdopodobne.
- Dlaczego? - teraz ja się zdziwiłem.
- To proste, Pawle. Gdyby posadzili tu nowy las po wycięciu starego, zrobiliby to tak, jak to
zazwyczaj robią leśnicy: drzewa rzędami, pod sznurek. Jeśli tu posadzili las tak nieregularnie, to
oznacza, że mieli w tym jakiś interes. Coś chcieli ukryć. Ale nie pomyśleli, że w takim wypadku
trzeba dać drzewa w różnym wieku i kilku gatunków.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]