[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednej z tych list, był poprzednikiem Kopernika. Po nim astronom przejął ołtarz i miejsce
w stallach. Skoro więc Jan Zanau opiekował się czwartym ołtarzem, to był to równie\
ołtarz Mikołaja Kopernika i przy tym filarze najprawdopodobniej został on pochowany.
Znalezć jego zwłoki nie będzie tak trudno, albowiem jak wynika z akt kapituły,
astronoma pogrzebano w czterdzieści osiem lat po śmierci jego poprzednika, a dopiero w
sześćdziesiąt pięć lat po Koperniku odbył się następny pochówek w okolicy czwartego
filaru. A więc na przestrzeni stu trzydziestu lat zwłoki Mikołaja Kopernika były jedynymi,
które zostały zło\one przy czwartym filarze. Mo\liwości współczesnej wiedzy pozwalają
sądzić, \e trumnę i kości Kopernika uda się zidentyfikować. Trzeba tylko zorganizować
odpowiednią ekipę naukową, uzyskać zgodę władz kościelnych i zdjąć posadzkę przy
czwartym filarze... Mo\e jeszcze jedna zagadka Fromborka zostanie wówczas
rozwiÄ…zana?[3]
Skończyłem swoją opowieść, którą zamierzałem włączyć do przyszłego przewodnika.
Dyrektor Marczak zamyślił się. Być mo\e w wyobrazni kompletował ju\ ekipę uczonych
i wynajdywał finanse potrzebne na tego rodzaju badania. Po chwili podniósł się z ławki.
Jutro rano muszę wracać do Warszawy. Czy jest pan pewien, \e do jutra znajdziemy
rozwiązanie ostatniej zagadki pułkownika Koeniga?
Tak. Przysięgam odrzekłem z powagą.
Powróciliśmy do schroniska i weszliśmy do jadalni, gdy\ była to ju\ pora obiadu.
Zobaczyliśmy Cagliostra i magistra Pietruszkę obiadujących przy jednym stoliku.
Pietruszka jadł zupę, ale raz po raz podejrzliwie łypał wzrokiem na Cagliostra, a ściślej,
bacznie lustrował kieszenie mistrza, w obawie, \e z którejś z nich wyjrzy łeb zaskrońca,
Na nasz widok Cagliostro wstał od stołu i skłoniwszy się nisko, powiedział:
Mam zaszczyt zaprosić was dzisiaj na wielki pokaz iluzjonistyczny. Impreza zacznie
się o szóstej wieczorem, postaram się zademonstrować na niej swoje wszystkie
umiejętności.
Dyrektor Marczak zamyślony zamachał rękami, jakby odganiając natrętną muchę.
Nie znam się na sztukach magicznych. I nie lubię ich. Tak, nie lubię oświadczył
kategorycznie.
A pan? zwrócił się do mnie mistrz.
A w mojej głowie zrodził się szatański niemal plan.
Zastanowię się jeszcze odpowiedziałem wymijająco.
Usiedliśmy do stołu. Dyrektor odezwał się do Pietruszki, a w głosie jego zabrzmiała
stanowczość:
Jutro rano wracam do Warszawy. Do jutra proszę odnalezć trzeci schowek Koeniga.
Co takiego? Pietruszka a\ odsunÄ…Å‚ od siebie talerz z zupÄ…. To niemo\liwe, panie
dyrektorze. Ja jeszcze nie wpadłem na trop trzeciego schowka. Obiecał mi pan
pozostawić wolną rękę i trochę czasu.
Dyrektor pokręcił głową.
Przestańmy bawić się w ciuciubabkę. Jestem pewien, \e Tomasz zna miejsce, gdzie
znajduje się trzeci schowek. Jeśli pan, panie Pietruszka, nie mo\e sobie poradzić.
Tomasz panu dopomo\e. Szkoda tracić czas we Fromborku. Czekają nas nowe, powa\ne
zadania. Pietruszka popatrzył na mnie z największą niechęcią.
Czy naprawdę, Tomaszu, rozwiązałeś zagadkę trzeciego schowka? zapytał.
Tak.
Nie, nie, nie chcę znać rozwiązania! zawołał Pietruszka. Ja sam pragnę odkryć
schowek i przysięgam, \e tego dokonam. Proszę mi tylko zostawić czas do namysłu.
Zresztą, nie wierzę, aby Tomasz znał rozwiązanie. On ma tylko pewne domysły, a to za
mało. Zapewne znowu znajduje się na fałszywym tropie. I to przez niego pan dyrektor
stawia mi ultimatum.
Wstałem od stołu, poszedłem do swojego pokoju i powróciłem do jadalni, niosąc w ręku
zalepioną niebieską kopertę. Tę kopertę poło\yłem na stole obok talerza dyrektora
Marczaka.
W tej kopercie, panie dyrektorze oświadczyłem jest rozwiązanie trzeciej zagadki
pułkownika Koeniga. W momencie, który uzna pan za stosowny, proszę ją otworzyć i
udać się do skrytki po skarby. Jeśli zaś magister Pietruszka trafi do trzeciej skrytki,
wówczas mnie pozostawi satysfakcję, \e byłem na dobrym tropie.
Marczak wziął kopertę ze stołu i schował ją do kieszeni marynarki.
Dobrze rzekł łaskawie. Panie Pietruszka, daję panu szansę. A gdyby do jutra
rana nie znalazł pan skrytki, otworzę kopertę i jeśli rzeczywiście Tomasz rozwiązał
zagadkę, skarby powiozę do Warszawy. Na dłu\szy pobyt we Fromborku nie mamy
czasu. A i wy potrzebni mi jesteście w Warszawie.
W milczeniu skończyliśmy jeść zupę. Przy drugim daniu Cagliostro ponowił swoje
zaproszenie. Ale dyrektor tylko głośno fuknął:
Mówiłem ju\ kiedyś Tomaszowi, \e nie lubię pokazów sztuk magicznych.
Ach, jaka to przykrość dla artysty, gdy ktoś nie chce oglądać wyników jego pracy
westchnÄ…Å‚ smutnie Cagliostro.
Magister Pietruszka stracił zupełnie apetyt. Myśl o ultimatum dyrektora parali\owała go.
Wyobra\am sobie, jak cierpiał w nim wą\ ambicji.
Na końcu języka miałem pytanie o jego muzę. Chciałem pocieszyć go informacją, \e i
tym razem wkrótce ogarnie go natchnienie. Ale obawiałem się, \e ten niezwykle ambitny
człowiek przyjmie moje słowa jako obrazliwą drwinę.
Wróciłem do swego pokoju, a za mną po chwili wszedł Cagliostro.
Panie Tomaszu mistrz błagalnie zło\ył ręce niech pan coś zrobi dla mnie.
Dyrektor Marczak to wpływowa osobistość w ministerstwie i dobry znajomy dyrektora
departamentu widowisk. Mówiłem ju\ panu o kłopotach, jakie mam ze znalezieniem
stałej pracy. Jeśli dyrektorowi Marczakowi spodobają się moje sztuki, mo\e choć słówko
wspomni o mnie swemu koledze z drugiego departamentu, a wówczas wszystkie moje
kłopoty miną bezpowrotnie.
Dobrze zgodziłem się. Postaram się zwabić dyrektora na dzisiejszy występ.
A mistrz zatarł ręce, potem objął mnie, uścisnął i powiedział:
Jeśli pan zdoła to załatwić i potrafi pan sprowadzić dyrektora Marczaka na moje
przedstawienie, ofiaruję panu w nagrodę... zaskrońca.
Nie, nie! zawołałem rozpaczliwie. Uczynię to bezinteresownie.
Myśl, \e będę właścicielem Piotrusia, wydała mi się tak przera\ająca, \e gotów byłem nie
tylko zrezygnować ze zwabienia Marczaka na występ Cagliostra, ale nawet zabronić mu
tam pójść, gdyby nagle zechciał to zrobić.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i po chwili weszli Zosia Walczyk i Baśka. Przynieśli mi
zaproszenie na wieczorne harcerskie ognisko.
Obejrzałem zaproszenie. Nie było w nim ani słowa o występach Cagliostra. Ale to
właśnie na tym ognisku miały się odbyć jego występy.
Zanieście zaproszenie dyrektorowi Marczakowi poprosiłem Zosię Walczyk i
chłopca. Ale nie wspominajcie, \e na ognisku odbędą się pokazy sztuk magicznych.
Dyrektor Marczak bardzo lubi harcerzy i zapewne chętnie pójdzie na ognisko. Zale\y mi,
\eby to uczynił, tylko \e on nie cierpi iluzjonistów.
Oboje zaraz poszli do pokoju dyrektora, a ja pozostawiwszy Cagliostra pełnego nadziei,
\e będzie miał na swym występie dyrektora Marczaka, pośpieszyłem na podwórzec
katedry.
Na ławce pod rozło\ystym dębem czekała ju\ panna Ala. Miała ze sobą torbę dość
du\ych rozmiarów.
I co? I co? dopytywałem się z niecierpliwością.
Wszystko załatwiłam pomyślnie. Tu jest aparatura, o którą mnie pan prosił
podsunęła mi cię\ką torbę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]