[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Milady Ale czy zaręczysz mi, że Anna Orzelska nie była dla kogoś jego Czarną Milady?
Piękna, zaborcza, zachłanna...
 Piękne kobiety zawsze mi swój sposób okradały mężczyzn  westchnął mistrz.  Ale
widzę, że zło, z którym borykamy się od śmierci naszego przyjaciela Herakliusza, naprawdę
zatruło ci krew... Dlatego jeszcze raz proszę, chodzmy stąd! Bo nie dość, że uroda naszej
Anny nie uzdrowiła cię, to jeszcze może się ona okazać nienawistna. A to już byłaby strata nie
do powetowania! Jak śmierć profesora...
Wyszliśmy z Czerwonego Salonu.
Chcąc oderwać się od smutnych myśli zdecydowałem się opowiedzieć Natanielowi o
mnichu sulejowskim, który zawędrował aż do Nieborowa. Przecież nie zdradzę tym tajemnicy
powrotu urwisów!
 Pamiętasz, jak przy pożegnaniu Urwisów Jacek coś mi szepnął?
 Pamiętam  skinął głową mistrz.  Nawet obruszyłem się na to, bo przecież w
towarzystwie nie ma sekretów.
 Rzecz nie w sekrecie  ciągnąłem  ale w tym, że Jarek powiedział coś takiego...
 No, no co?  przerwał mi zaciekawiony nagle mistrz.
 ...że widział tu jednego z mnichów, którzy nawiedzają ostatnio Sulejów!
 Tu, w pałacu?
 Tu, w pałacu.
 Ależ to bzdury! %7łeby w Nieborowie...  żachnął się mój słuchacz.
 A w Sulejowie to już nie bzdury?  odpowiedziałem podobnie jak mnie Jarek.  Racz
przypomnieć sobie po raz drugi, że banda miała w planach Nieborów...
 No tak  Nataniel przystanął  ale w takim razie mnichem musiałby być ktoś z nas!
Obcy nie mógłby się ukryć w pałacu przeszukanym od piwnic po strych przez policję!
 A jeśli to duch?  próbowałem zakpić.  Jarek ujrzał go z wybiciem północy.
 Wierzysz w istnienie duchów?  spojrzał mistrz spod oka.
 Nie wykluczam tego...
 Zostawmy metafizykę, Tomaszu  machnął ręka Nataniel.  Bardziej niż istnienie
najbardziej żywotnego z duchów martwi mnie fakt, że ktoś z nas, ludzi poważnych,
inteligentnych, zdolnych, odpowiedzialnych, jest złodziejem!
 Właśnie  zaśmiałem się gorzko  inteligentnych, zdolnych! Czyżby przebieg
dotychczasowych kradzieży wskazywał, że dokonał ich idiota?
Nataniel milczał pobity własną bronią.
Weszliśmy właśnie do sieni, gdy z łoskotem otworzyły się drzwi wejściowe i w progu
stanęły Trzy Urwisy w pełnym rynsztunku bojowym i z ponurymi minami.
 Oo!  zdziwił się Nataniel.  A co was tu sprowadza?
 Korzystając z pobytu w Aowiczu, dokąd nas pan łaskawie podwiózł  ukłonił się
podejrzanie nisko Piotr  postanowiliśmy odbyć kilka wycieczek po okolicy  łgał juk z nut.
 A że pan Tomasz obiecał opowiedzieć nam o początkach rodu Radziwiłłów  Marek nie
chciał być gorszy  pomyśleliśmy, że miło będzie wysłuchać tej opowieści właśnie tutaj, w
ich dawnej posiadłości.
 Niech więc opowiada!  uśmiechnął się mistrz.  Nie będę przeszkadzał!  i odszedł do
swego pokoju.
Wydawało mi się, że Urwisy wzruszyły lekko ramionami. Ale, co tam! Wiedziałem, że
coś ważnego ich tu sprowadza. Tak jawnie, w biały dzień i na oczach wszystkich
 No to chodzcie na górę, umyć się po wędrówce. A potem zejdziemy do palarni na
pogawędkę. Pokażę wam też kilka drobiazgów, o których być może zapomniał pan Nataniel...
 Może jednak chłopcy zostawią bagaże tu na dole...  usłyszałem głos kustosza i
zobaczyłem jego pełen przerażenia wzrok wpatrzony w stelaże plecaków. Zląkł się pewno o
powierzone jego pieczy rzezby i wazony.
Chłopcy bez słowa zdjęli plecaki.
Ze schodów przyglądał się temu ze smutną miną komisarz Kolec.
Gdy przechodziliśmy obok niego nie powiedział ani słowa, choć widziałem, że ma na to
ogromnÄ… ochotÄ™.
Ledwo zamknąłem drzwi pokoju, a już prawie wykrzyknąłem:
 Co się stało?! Dlaczego tu przyszliście?!
 Bo nas zdemaskowano  ponuro mruknÄ…Å‚ Piotr, upychajÄ…c siÄ™ obok Jarka i Marka na
łóżku.
 Jak to się stało?  z trudem powstrzymałem się, by nie zapalić papierosa.
 Nie wiedzielibyśmy, gdyby nie śnieżek, który poprószył po pomocy...  ciągnął dalej
Piotr
 Gdyśmy zajmowali się cadillakiem pana Nataniela...  nie wiedzieć czemu parsknął
śmiechem Jarek.
 Aadnie że...  machnąłem ręką  ale o wozie potem, teraz: co było dalej?
 No więc dalej...  westchnął Piotr.  Rano chcieliśmy się wycofać na dzienny
posterunek, a tu patrzymy...
 Patrzymy  przerwał mu Marek  a tu na ścieżynce przez zarośla ślady butów! Ktoś
podszedł prawie pod nasze obozowisko, postał chwilę i zawrócił. My po śladzie, a on prosto
do miejsca, ładny kawałek za ogrodzeniem, gdzie zakręcik i gdzie czekał samochód. Jarek,
spec, po śladach opon...
 Zimowe, Good Year...  mruknÄ…Å‚ Jarek.
 ...poznał, że to nie byle bryka, ale coś lepszego, bo takich gum to się do byle poloneza
nie zakłada. No i pojechali!
 A to wszystko musiało się stać dopiero  wtrącił Piotr  inaczej nie wiedzielibyśmy, że
nas mają. Chwała niech będzie chmurom śnieg niosącym!
 Podszedł więc was...  pokiwałem smutnie głową,  Kto to mógł być?
 Tyle wiemy, że kobieta, druhu...  spojrzeli na mnie z ukosa.
 Czarna Milady!  szepnÄ…Å‚em.
 Może i ona  zgodził się ze mną Marek.  My kombinujemy, że to ta, która pętała się po
opactwie i tak zdenerwowała biednego profesora Pronobisa.
 Ta od broszki  dodał Piotr.  Samochodem, którym przyjechała, mogło być volvo. Ii
tam! A skoro ona i jej bractwo o nas już wiedzą, to nie było sensu sterczeć dalej na mrozie i
dlatego wylezliśmy na światło dzienne...
 Tak  mimo wszystko podniosłem kciuk na znak zwycięstwa.  Spisaliście się na
medal, udaremniając tamtym dwom wyniesienie z pałacu skradzionych obrazów.
 Wyniosą je teraz  skrzywił się. Marek.
 Teraz jest tu policja  próbowałem go uspokoić
 A druh myśli, że o tym nie wiemy?  zaśmiał się Urwis.  A skoro my wiemy, to i
szajka! Już ona znajdzie sposób!
 To zmartwienie policji!  uciąłem biadolenie  Wytłumaczcie mi się teraz, jak to się
stało, że nie dopilnowaliście samochodu pana Nataniela!
 Dopilnowaliśmy jak najbardziej!  uśmiechnęły się Urwisy.
 No to kto spuścił powietrze?
 My!  zabrzmiało unisono.
 Wy, łotry? Dlaczego? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl