[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jak nie wyznawać wielobóstwa,
Gdy bóstw wokoło takie mnóstwa.
Jan Sztaudynger.
Kalejdoskop
W gabinecie Michała B., dyrektora kadr wydawnictwa  Innowacje pachniało kawą i
doskonałymi perfumami.
 Dlaczego muszę odejść właśnie ja panie dyrektorze?  miała głos niski, lekko
zachrypnięty.  Znam się na rolnictwie  ciemnowłosa pani redaktor Sylwia, wyjęła spis książek,
których była korektorem.
 Dyrektor przyjrzał się kartce i jeszcze uważniej pani redaktor. Była puszystą kobietą,
apetyczną we wszystkich wyobrażalnych pozycjach.
 Wypije pani kawÄ™? Kieliszek koniaku?
Interesantka nie mogła zapanować nad emocją.
 Bałamuci mnie pan. Czymże się panu odwdzięczę?
 Jeszcze nie widzę, za, co, pani Sylwio  ostudził ją. Porozmawiam o pani z naczelnym.
ZawiadomiÄ™ paniÄ….
Dopili kawę i koniak. Nie spieszyła się z zakończeniem wizyty.
 Będę na pana czekała  powiedziała.
Postanowił ją  wybronić .
 Zobaczymy się  odpowiedział enigmatycznie, widząc już tę górę nagiego, jędrnego
ciała przywaloną jego ciężarem. Postanowił nie odmawiać sobie możliwości usłyszenia jej
chrapliwego głosu w chwili szczytowania. To musiało być niepospolicie dopingujące.
 Jeszcze jedna pani  odezwała się przez interkom sekretarka.
 Ooo!  zdziwił się widząc jedną z blizniaczek, ekscentrycznych malarek, które poznał w
Domu Dziennikarza w Kazimierzu  Jakim bogom zawdzięczam twoją wizytę?
 Przyszłam się naskarżyć. Główny grafik obraża mnie i molestuje. Straszy wyrzuceniem.
Uniemożliwia wydanie mego komiksu. Jak dobrze, że wreszcie rządzą tacy, jak ty!
Udał, że nie słyszy.
 Twój komiks trafi na kolegium. Chamstwo więcej się nie powtórzy Kasiu. Mam swoje
metody.
 Jadę do Kazimierza, czy nie wybierasz się czasem? Mam tyle niespełnionych pragnień
 powiedziała. Chyba się o tamto nie gniewasz?
 Było mi ciebie i jego szkoda  odpowiedział zgodnie z prawdą.
 Byłeś niezastąpiony. Gdybyś go nie odwiózł wtedy samochodem do szpitala, nie
wybudziłby się po tych proszkach nasennych. Już z nim nie jestem. Może byś na niedzielę
wyskoczył.
Wolała woznego z wczasowiska. A teraz. Jakaś epidemia?  pomyślał. Nieduża, szatynka,
szczupła, a jednocześnie nabita, wciąż pozostawała w polu jego zainteresowania.
 W niedzielę jestem z prezesem w Berlinie. usprawiedliwił się. Zadzwonię.
 Ja jednak  zbliżyła się do niego i poczuł jej palce na błyskawicznym zamku rozporka.
Pozostawił sprawę naturalnemu biegowi. Zaprawioną do pędzla rączką wyjęła penisa. Patrzyła
mu prosto w oczy i poruszała napletkiem.
 Uwielbiam niecodzienność  zapewniła szeptem i wygięciem do tylu sygnalizowała
fazę nagłego orgazmu. Uklękła. Rozgarniał palcami jej czarne, gęste włosy. Zadzwonił telefon od
prezesa.
 Jesteście tam dyrektorze. My tu właśnie z generalnym dyrektorem z ministerstwa na
ciebie czekamy.
 Zaraz będę  głos miał spaprany, jakbym to on miał jej łechtaczkę w ustach. Odłożył
gwałtownie telefon, aby nie prowokować domysłów. Jak się doświadcza łaskotek języka na
ujściu cewki moczowej, to ruszy to nawet sceptyka. Mechanizm napędowy tej pieszczoty tkwi w
przekonaniu kobiet, że mężczyzni to uwielbiają i w przekonaniu mężczyzn, że jest to specialite
de la mason dla kobiet. I tak to się kręci.
W zaistniałym przypadku, był to wybór bezbłędny.
Sięgnął po piersi, po niekwestionowany anabolik. Trysnął z ogromną satysfakcja widząc,
jak zmaga się po raz drugi u jego nóg z szarpiącą jej ciało rozkoszą.
Prezes miał minę zadowoloną. Z ministerialnym dyrektorem dobił targu na ekstra dotację
z budżetu.
 Wypijesz koniaczek?  zaprosił.
Wypili trochę więcej.
Wracając spotkał przed drzwiami swego gabinetu %7łurowskiego, przewodniczącego
zwiÄ…zku pracowniczego.
 Dojdziemy do porozumienia w sprawach zwolnień, albo będzie śmierdzieć  zagroził
%7Å‚urowski.
Zachował zaciekawiony dystans zawianego faceta. Stanowczo dzień był kalejdoskopowy,
nafaszerowany obłudą, ceremonialną piłą i nieoczekiwanym przerywnikiem płciowym.
Przewodniczący wyglądał na podrasowanego wiejskiego amanta. Sprytu mu nie
brakowało. Były partyjniak, przywdział biało czerwony krawat z samoobrony, a aktualnie
przeniósł się pod skrzydła Giertycha.
%7łurowski rozczochrał sobie włosy, zmarszczył czoło, za którym jednak nie krył się żaden
zaskakujÄ…cy koncept.
 Gdzieś ty był, gdy w stanie wojennym zwalniano z wydawnictwa ludzi?  spytał kpiąco
Michał&  Patrz  wyciągnął listę wówczas zwolnionych ludzi.  Tu widnieje twój podpis.
Z %7łurowskiego uszło bezszelestnie powietrze.
 Już pózno panie dyrektorze  powiedziała przez uchylone drzwi sekretarka Małgosia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl