[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okiem w górę i w dół.
Komisarzu Gaillard! Proszę poczekać! Co mamy zrobić z tymi rzeczami?
Głos taty osłabł, jakby oddalił się od drzwi w stronę środka mieszkania. Simon
natychmiast skorzystał z okazji i błyskawicznie pokonał kilka stopni, które dzieliły
go od korytarza z uchylonymi drzwiami. Dostrzegł kogoś za nimi i nie chcąc
ryzykować, że
Paryski lis
zostanie przyłapany, biegł dałej w górę, aż wpadł na ostatnie piętro, gdzie było już w
miarÄ™ bezpiecznie.
- Naprawdę muszę już wracać do centrali... Przekażcie mi wyniki, jak tylko będą
gotowe. Wystarczy, żebyś znalazł jeden odcisk Dumonta na tej butelce, Bruno, i
zamkniemy sprawÄ™...
Simon zobaczył, jak tata podnosi taśmę i wychodzi z mieszkania.
Komisarz Gaillard wsadził jeszcze głowę z powrotem do środka, żeby wydać ostatnie
polecenie: Sąsiedzi, chłopaki! Przesłuchajcie wszystkich, OK? Chcę mieć raport
na jutro rano. A najlepiej na dziś wieczór! Po czym zaczął wreszcie schodzić
szybkim i nerwowym krokiem.
Simon pomyślał o Wiktorze, który został na dole. Kurczę, żeby tylko tata go nie
nakrył!". Ale z drugiej strony, taki sprytny paryski lis jak Wiktor może jakoś z tego
wybrnie...
Poczekał, aż tata znajdzie się na parterze, i po chwili ostrożnie odkleił się od barierki.
Szybko przejrzał nazwiska na piątym i szóstym piętrze, a potem wrócił przed drzwi
mieszkania Marcelego. Lepiej było jednak tam nie zaglądać mógł go rozpoznać
Bruno, asystent taty. Simon na wszelki wypadek założył kaptur, popędził jak burza
schodami w dół.
I jak? Załatwione? zapytał z przejęciem Wiktor, który już czekał przy
swoim rowerze.
Rozdział dzieiąty
-
Tak. Widział pan mojego tatę?
Minęliśmy się. Na szczęście gliniarzy to ja zawsze wyczuwam... Wiktor
spojrzał na Simona. Ups, przepraszam. Nie chciałem.
W porządku. Ja wiem, że nie wszyscy ich lubią.
Nie to miałem na myśli...
Ale dowiedział się pan czegoś?
Wiktor zdjął łańcuch, którym przedtem przypiął rower. Niewiele. W sumie
większość już wiedzieliśmy. A ty?
W mieszkaniu Marcelego jest cała brygada policji! Cały czas szukają
dowodów. Na pewno coś znajdą, w końcu jest ich tak dużo...
Wiesz co? Czasami im więcej ludzi się gdzieś kręci, tym mniej z tego wynika...
- zamyślił się Wiktor, poprawiając się na siodełku. Wsiadasz?
Chyba za dobrze nam nie poszło... Jak pan myśli?
Hmm, kto wie, chłopcze? Kto wie?
- Cześć powiedziała Nikola, stając w drzwiach pokoju na poddaszu.
- Nikola! uśmiechnął się Leon. Co tam?
- Właśnie wróciłam do domu z panem Ferdynandem.. . Mogę na chwilkę?
- Jasne, wchodz! Przepraszam za bałagan...
- W porzÄ…dku, ja tylko na minutkÄ™...
Leon zaprowadził ją do swej sypialnio-pracowni. Był to duży biały pokój ze skośnie
ściętym sufitem, w który otwierało się okrągłe okno z widokiem na Sekwanę.
- Mówisz, że pan Ferdynand też wrócił do domu? - upewnił się chłopak z Mali,
pośpiesznie zrzucając rzeczy z różowej pufy na podłogę, żeby Nikola miała gdzie
usiąść.
Drukarnia
Cześć powiedziała Nikola, stając w drzwiach pokoju na poddaszu.
Nikola! uśmiechnął się Leon. Co tam?
Właśnie wróciłam do domu z panem Ferdynandem.. . Mogę na chwilkę?
Jasne, wchodz! Przepraszam za bałagan...
W porzÄ…dku, ja tylko na minutkÄ™...
Leon zaprowadził ją do swej sypialnio-pracowni. Był to duży biały pokój ze skośnie
ściętym sufitem, w który otwierało się okrągłe okno z widokiem na Sekwanę.
Mówisz, że pan Ferdynand też wrócił do domu? - upewnił się chłopak z Mali,
pośpiesznie zrzucając rzeczy z różowej pufy na podłogę, żeby Nikola miała gdzie
usiąść.
Rozdział y
-
W pokoju słychać było cichy szum co najmniej trzech włączonych komputerów i
migotało mnóstwo światełek różnych urządzeń: modemu, routera, wieży, konsoli do
gier...
Wstąpił jeszcze do antykwariatu, żeby opowiedzieć synowi pani Jaśminy jak
było w sądzie... a potem, jak powiedział, musi stawić czoła temu potworowi. Chyba
chodziło mu o żonę.
Leon zaśmiał się.
A jak było w sądzie?
Nikola opowiedziała mu o rozprawie, po czym zapytała, czy dowiedział się czegoś o
właścicielach kamienicy, państwu Bloch.
Praktycznie niczego. Nie mają profilu na Face-booku - zażartował chłopak. -
No, ale dopiero zacząłem. Pewnie trzeba czasu, żeby zostać dobrym detektywem ...
Spojrzał na nią z uśmiechem i dziewczyna zaczerwieniła się. Zawsze dobrze się czuła
w towarzystwie Leona: lubiła jego spokojny głos i szeroki uśmiech. Lubiła też
słuchać o Mali, gdzie mieszkał, zanim przeprowadził się do Paryża.
Wiedziałeś o wszystkim już wcześniej, prawda? zapytała, patrząc mu w
oczy. O zebraniu i klubie... I mogę się założyć, że tamtego dnia wcale nie miałeś
próby zespołu!
Czemu tak myślisz?
Drukarnia
Bo próby masz zawsze w czwartki.
Leon zachichotał: Syn pani Jaśminy miał rację: naprawdę jesteś małym
detektywem. I zgadłaś wiedziałem od paru miesięcy i nie mogłem się doczekać,
kiedy wszystko będzie gotowe. A potem, z powodu sprawy Marcelego, musieliśmy
się pośpieszyć...
A... czy... czy jak postanowiliście założyć ten klub, to od razu pomyśleliście o
nas? O mnie i o Simonie? Czy dopiero wtedy... gdy śledziliśmy Marcelego?
%7łartujesz? zaśmiał się Leon, dając jej prztyczka w nos. Myślisz, że
moglibyśmy pominąć dwoje najlepszych tropicieli Tajemnicy Miesiąca w kamienicy?
Podniesiona na duchu Nikola uśmiechnęła się i wyciągnęła komórkę z zapisanymi
notatkami. W takim razie... mogę cię o coś prosić?
-O co?
Pójdziesz ze mną na ulicę Pierre Chapon?
Oczywiście, a co tam jest?
Drukarnia Huberta. Marceli tam pracował, zanim go zwolnili. Chyba dobrze by
było ją sprawdzić.
Leon spojrzał na migające diody swoich komputerów, pomyślał chwilę i wstał.
Znalazł kurtkę wśród tysiąca rozrzuconych po całym pokoju ciuchów i powiedział:
Ya, deyel.
Co to znaczy?
Tak się mówi w moim miasteczku. Idziemy, pro-
Rozdział y
-
szę pani". Albo, jeśli wolisz: Idziemy, księżniczko".
Nikola oczywiście wolała to drugie.
Drukarnia była położona poniżej parteru okna tylko trochę wystawały ponad
poziom ulicy. Była jasno oświetlona i już z daleka słychać było zgrzytliwy odgłos
pracujących w środku maszyn. W zawieszonym nad wejściem szyldzie z napisem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]