[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znieść moje „towarzystwo", gdyż nie płakałam. Jak mówi, nie może
ścierpieć małych dzieci/z powodu ich nieustannego wrzasku. Zawsze
jednak byliśmy dobrymi przyjaciółmi.
54
Hrabina odgarnęła z czoła córki niesforny lok ciemnych, gęstych
włosów. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo Steffi była przywiązana do
młodego barona Wachaua.
_ Czy oprócz tego Detlev napisał jeszcze coś ważnego, Steffi?
— zapytał hrabia.
_ Wraca pod koniec tygodnia, jak się z tobą wcześniej umówił,
tatusiu, i przywiezie wspaniałą bombonierkę z pralinkami nadziewa-
nymi kandyzowanymi owocami.
— No cóż, widzę, że cały jego list zawiera jedynie dobre wiadomo-
ści. Ale teraz i ja chciałbym przeczytać moją poranną pocztę — to
powiedziawszy hrabia wstał od stołu. — Bądź dzisiaj grzeczna, Steffi,
by panna Riickauf nie musiała się na ciebie skarżyć.
— Tatusiu, przecież ona jest ze mnie prawie całkiem zadowolona.
Tylko z czysto pedagogiczno-wychowawczych powodów nie chce tego
po sobie pokazać. Nieraz jednak mamy różne poglądy na tę sprawę,
prawda, droga Malwinko?
— Hrabiankę Steffi rozpiera czasami nadmiar sił witalnych i dlate-
go ma trudności z usiedzeniem choćby przez chwilę na jednym miejscu
— powiedziała pojednawczo wychowawczyni.
— Bardzo ładnie to pani ujęła i dlatego obiecuję dobrowol-
nie, że przez cały tydzień postaram się być wzorową uczennicą.
A zazwyczaj dotrzymuję obietnic, o czym pani powinna już wie-
dzieć. Dzisiaj jest poniedziałek... a więc do następnego poniedział-
ku przeobrażę się w pilną uczennicę, by i pani miała w życiu choć
trochę radości. Teraz jednak muszę niezwłocznie odpowiedzieć na list
Detleva. Jego adres jest jak zwykle taki sam, a on oczywiście podróżuje
incognito.
— Napisz po prostu: Detlev Greifenberg, Berlin West, pensjonat
"Wesemann".
Hrabianka Steffi w zamyśleniu pokiwała twierdząco głową.
Cóż, jeśli i ja będę musiała w przyszłości tyle podróżować, co
etley, też będę to robić incognito. Tytuły są tak przesadnie ceremonial-
Już w domu, a w podróżach jak sądzę stanowią jeszcze większe
Dążenie.
do
°achirn Rastenau udał się do swojego gabinetu, hrabianka Steffi
swojego pokoju, a hrabina pozostała na tarasie, chcąc poroz-
55
mawiać z panną Riickauf o zakończeniu nauki swej córki. Lekcje miały
być kontynuowane jedynie do końca roku.
Joachim zasiadł przy biurku i szybko przejrzał listy. Jako pierwszą
otworzył kopertę z nadrukiem adresu firmy swego bankiera. Tak, jak
przypuszczał, w środku znalazł listy od Liany. Jego twarz rozjaśnił
rzewny uśmiech.
„Moja mała, biedna Liana! Chciałbym wiedzieć, czy bardzo ją
zraniłem wiadomością, że nie jest jedyną bliską mi osobą, że są też inni,
których gorąco kocham" — myślał trochę zatroskany.
Szybko otworzył list i zaczął niecierpliwie czytać. Wkrótce uśmiech
zniknął z jego twarzy, siedział nieruchomo wpatrzony w kartkę papieru,
zapisaną ręką Liany. Gdy przeczytał do końca, odetchnął ciężko
i przycisnął mocno zaciśnięte w pięści dłonie do rozpalonego czoła.
Strasznie poruszyły go informacje przekazane mu w liście przez Lianę.
Po długiej chwili, w czasie której siedział nieruchomo zapatrzony przed
siebie, zerwał się nerwowo z krzesła i zaczai szybko krążyć po pokoju.
„Muszę wreszcie powiedzieć o niej Stefanii, muszę przecież pozwolić
Lianie zamieszkać z nami w Rastenau" — myślał nerwowo, bijąc się
z własnymi myślami.
Zdecydowany, odrzucając wszelkie „za i przeciw", pospieszył do
drzwi. Zanim jednak nacisnął klamkę, zatrzymał się.
— Nie, nie... nie mogę do tego dopuścić — wyszeptał i ukrył twarz
w dłoniach. Po paru minutach ręce mu opadły i rozejrzał się dookoła
zmęczonymi oczami. Ponownie rozpoczął niespokojną wędrówkę po
pokoju. W jego głowie kłębiły się gorączkowe, chaotyczne myśli. Co ma
zrobić, w jaki sposób mógłby pomóc Lianie? Jak ma ją chronić przed
niegodnymi zarzutami podłej kobiety? Czy uwierzą mu, że traktował
Lianę jak swą córkę i obdarzał ją miłością czysto ojcowską i że ona nie
czuła do niego nic poza dziecinnym przywiązaniem do człowieka, który
z całych sił starał się zastąpić jej rodziców?
Najchętniej rzuciłby teraz wszystko i podążył do Liany, by pomóc jej
chociaż ciepłym słowem. Gdybyż tylko wiedział, gdzie można ją znaleźć,
gdzie obecnie przebywa. Ale ona sprytnie przewidziała jego reakcję
i zataiła przed nim adres miejsca, do którego postanowiła się udać.
Ponownie wziął do ręki list Liany i przeczytał go po raz drugi,
spokoniej i z większą uwagą. Liczył, że znajdzie jakiś punkt zaczepie-
56
d którego mógłby zacząć poszukiwania. Liana pisała, że po-
ma' owj}a znaleźć miejsce w jakimś pensjonacie w Berlinie Zachodnim.
S\r i dzielnicy było pełno takich pensjonatów. Kazała mu pisać na
te restante, Berlin West 50. Z jaką rozwagą wszystko zaplanowała,
Vi ciąż jak do tej pory nie podejmowała samodzielnie żadnych decyzji,
daiac się na jego rady i rozporządzenia. Z ciężkim westchnieniem
stwierdził, że niestety musi przyznać jej rację. I on obawiał się, że inni
ludzie mogą z nieufnością i obraźliwymi podejrzeniami przyglądać się
ich wzajemnym stosunkom. Nagle uświadomił sobie, że rzeczywiście
mogli swym zachowaniem potwierdzać owe podejrzenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]