[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pospieszył z wyjaśnieniem porucznik.
Inżynier Kosmala zadumał się przez krótką chwilę nad wpływem przypadku na ludzki los.
 Jaka była wasza kalkulacja finansowa?  spytał Zięba.  Ile zarobiliście na dokonaniu nadużycia?
 Wyglądało to tak  wyliczał Kosmala:  Rowling wystawił rachunek za tysiąc kilogramów lutu
srebrnego po dwadzieścia cztery dolary za kilogram, co czyniło razem dwadzieścia cztery tysiące dolarów
amerykańskich. Z tego Rowling brał dla siebie jedną trzecią, dla nas przypadało dwie trzecie. Bawiąc w Pol-
sce wręczył nam zaliczki po trzy tysiące dolarów, resztę mieliśmy otrzymać za granicą. Całością sumy tam
pozostałej mógł dysponować każdy z nas, ponieważ nie wiedzieliśmy, kto pierwszy pojedzie. Przewidywali-
śmy też, że ktoś z nas może nie otrzymać zgody na paszport.
 Z uwagi na pilność i dużą wagę tej sprawy  rzekł porucznik Zięba  nie mieliśmy jeszcze okazji
powiadomić pana, że na krótko przed pańskim powrotem dokonano włamania do mieszkania, które zajmuje
pan w Kotlarach przy ulicy Partyzantów. Czy miał pan, poza zwykle znajdującymi się w domu rzeczami,
coś. szczególnie cennego?
 Tak, miałem  przyznał Kosmala  ale wyjeżdżając zabrałem ze sobą. Trafi to zresztą obecnie i
tak w wasze ręce.
To mówiąc, wydobył z torby etui do przyborów toaletowych, otworzył wyjęte ze środka pudełko na
mydło i na stół wysypały się dolarowe banknoty.
 Trzy tysiące  rzekł  cała suma, jaką dostałem.
 Co było dalej?  indagował porucznik Zięba.  Kiedy zamierzaliście podjąć resztę należności?
 W najbliższym czasie, ale o konkretnych datach się nie mówiło  stwierdził przesłuchiwany. 
Rumiński całą swą energię skierował na przekonanie mnie, że aferę należy powtórzyć w jakimś nowym,
korzystniejszym jeszcze dla nas wariancie. Przeciwstawiłem się temu z całą stanowczością. Powiedziałem
mu, że żałuję mego udziału w sprawie z lutem. Nic wierzyłem, że sprawa się nie wyda. Wspominałem na-
wet, że gdyby jakaś amnestia otworzyła nam furtkę, lepiej byłoby przyznać się do wszystkiego. Rumiński
wściekał się, nazywał mnie tchórzem. Miał w projekcie  skok", jak on to nazywał, na sto albo więcej tysięcy
dolarów Z taką sumą można by założyć jakąś fabryczkę na Zachodzie. Odmówiłem bezwzględnie. Tłuma-
czyłem, że podobna afera może udać się najwyżej raz i to nie na pewno. Ostatnią rozmowę przeprowadzili-
śmy na krótko przed moim wyjazdem na urlop. Miała przebieg identyczny, jak poprzednia.
Protokolant kończył przepisywanie zeznań. Jan Kosmala złożył swój podpis i spytał:
 Na ile panowie to oceniają? Ile lat, oczywiście?
 Ocena należy nie do nas  zapewnił go Zięba.  Jest to już sprawa sądu.
 Panie Kosmala - wtrącił się nagle porucznik Kaczorowski  byłem świadkiem, jak pan, swymi
szczerymi zeznaniami, służył pomocą mym kolegom w rozwikłaniu sprawy srebrnego lutu. Ja ciągle jeszcze
muszę myśleć o śmierci Borowicza i dlatego zadam panu kilka pytań na ten temat.
 Proszę, odpowiem  ofiarował się Kosmala.
 Pan mówił, że Borowicz robił panu kawały. Na czym one na przykład polegały?
 Raz pomalował mi nos, kiedy spałem na leżaku koło  Marioli", pyłkiem kwiatowym smolinosa. Po-
tem całe towarzystwo śmiało się, a ja nie wiedziałem, o co chodzi.
 Mówił pan również, że pana przedrzezniał?
 Tak. udawał mój chód albo sposób, w jaki jem gruszkę. A parę razy zrobił mi inny kawał; ~ ukryty
w ciemnościach hallu, udając mój głos, wołał do panny Wandy Sosińskiej, żeby ta przyniosła mi do pokoju
herbatÄ™, tymczasem ja wprost nie znoszÄ™ herbaty.
 Sosińska zamówioną herbatę przyniosła?
 Tak, bo Borowicz potrafił imitować mój głos, zresztą dość charakterystyczny, tak doskonale, że nikt
nie miał wątpliwości, wszyscy myśleli, że to ja mówię.
Teraz również porucznikowi Kaczorowskiemu wydało się, że pozbył się resztek wątpliwości.
W tym momencie wszedł do pokoju kapral, który nachylając się nad stołem, szeptem złożył meldunek
porucznikowi Ziębie. W porcie szczecińskim ujęty został Stefan Rumiński w momencie, kiedy nielegalnie
usiłował dostać się na cudzoziemski statek.
 Może będę miał do pana małą prośbę  zwrócił się porucznik Kaczorowski do Kosmali.
XIX
Dowody przeciw Stefanowi Rumińskiemu w aferze srebrnego lutu były tak niepodważalne, że porucz-
nikowi Ziębie nie pozostało już wiele do
roboty. Cały ciężar zmagań z podejrzanym spoczął teraz na barkach Kaczorowskiego.
Do Zambrowa sprowadzono Wandę Sosińską oraz kierowcę PKS. Po dokonaniu przez milicję zabiegu
dorysowania brwi i przemalowania włosy na jego własny kolor oboje poznali Rumińskiego w grupie innych
mężczyzn jako osobnika widzianego na wybrzeżu przed dokonanym zabójstwem. O ile Sosińska określiła
go jako  bardzo przypominającego mężczyznę, którego widziała przed pensjonatem", to kierowca PKS z
cala stanowczością stwierdził jego tożsamość z osobnikiem, który pytał o Krajcwo Morskie, a wysiadł z
autobusu w Wydmach.
Przesłuchano mieszkańców domu, w którym mieszkał Rumiński. Jeden z nich rozpoznał żelazny łom.
Twierdził, że leżał on od lat w korytarzu prowadzącym do piwnicy domu przy ulicy Zwycięzców.
Przesłuchiwany Stefan Rumiński nie okazywał pokory. Niewiele by mu już ona pomogła. Miał zacięty
wyraz twarzy i złe błyski w oczach.
 Nie będziemy mówili na razie o lucie srebrnym  oświadczył porucznik Kaczorowski.  Zajmie-
my się morderstwem, którego pan dokonał.
 Nie. Nieprawda. Nic dokonałem żadnego morderstwa.
 Co pan robił w dniu dwudziestego czwartego sierpnia wieczorem?
 Cały dzień pracowałem w domu. Miałem , zaległości, które musiałem wykończyć. Po południu tele-
fonowałem do sekretarki naczelnego, prosząc o dane, dotyczące funduszu inwestycyjnego za poprzedni rok.
 Tak, ale gdy sekretarka zapytała pana, czy chodzi o sumę ogólną, czy o pozycje odpowiadające ko-
lejnym miesiącom, nic pan już nie odpowiedział. Nagrał pan swój głos na magnetofon, prawda?  indago-
wał Kaczorowski.  Prosił pan Szopską, żeby odtworzyła taśmę przez telefon, nakręcając numer sekretarki
naczelnego? Rumiński nic nie odpowiedział. - Mamy tu natomiast zeznania bufetowej ze stacji Kotlary,
która widziała pana wśród podróżnych, odjeżdżających tego ranka w kierunku wybrzeża  ciągnął porucz-
nik. - Twierdzi, że może nic pamiętałaby o tym fakcie, ale zna pana z. widzenia i zwróciła uwagę na fakt, że
no raz pierwszy wystąpił pan w okularach. Ma pan upodobania do charakteryzacji. Dotarłszy na wybrzeże,
przesiadł się pan na PKS Kierowca twierdzi, że poznaje pana z pewnością. Aby nikt nie zobaczył pana na
przystanku w Krajewie, wysiadł pan wcześniej, w Wydmach.
 Zdaje mu się  trwał przy swoim Rumiński.  Ta historia z okularami też jest bzdurą.
 Nie  zaprzeczył porucznik.  Pokojówka z pensjonatu również widziała pana przed domem w
okularach.
Przesłuchiwany wzruszył ramionami.
 Niech pan będzie rozsądny, panie Rumiński. Nie ma sensu dłużej zaprzeczać. Wahał się pan po-
czątkowo, prawda? Potem, kiedy Kosmala zatelefonował do  Delty" i zdecydował się pozostać jeszcze dzie-
sięć dni. nagłe doszedł pan do przekonania, że trzeba sprawę załatwić radykalnie. Przeszkadzał panu, co?
Bał się pan. że może nie utrzymać tajemnicy? Chciał pan wciągnąć do interesu jego następcę? Na jego dola-
ry również miał pan apetyt.?
Rumiński nie odpowiadał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl