[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drugim roku. Fajny tyłek. Szeroki uśmiech. Miłość mojego życia.
Mary otworzyła buzię ze zdumienia i przez chwilę wydawało się, że czas się cofnął i znowu
siedzimy przed budynkiem psychologii i jest nam wstyd, bo nabijałyśmy się z Amerykanów.
Chyba nie Brian Coren z Nowego Jorku? wykrztusiła w końcu.
We własnej osobie. Zadzwonił wczoraj. Przyjeżdża do Londynu.
O Boże. Odstawiła filiżankę i przeczesała włosy starannie wymanikiurowaną dłonią.
Albo przestała obgryzać paznokcie, albo ma świetne tipsy.
Kiedy? zapytała.
Pod koniec tygodnia. W piątek po południu.
O mój Boże kochany. Liz. Mało czasu.
Mnie to mówisz? Powiedział, że musi korzystać z okazji, że może się urwać z pracy.
Rozumiem go mruknęła. Nie byłam na urlopie od trzech lat. Gdzie się zatrzyma?
GdzieÅ› w centrum?
Hm... zaproponowałam, żeby zamieszkał u mnie.
Co? W Ballham? %7Å‚artujesz sobie.
Niestety nie. Twierdził, że chętnie zamieszka w hotelu, ale nie chciałam o tym słyszeć.
Upierał się, a ja nie dawałam za wygraną, tłumaczyłam, że będę miała wyrzuty sumienia do
końca życia, jeśli nie zatrzyma się u mnie. On się upierał przy swoim, ja przy swoim i niestety
wygrałam.
Idiotka! oburzyła się. Nie możesz go zaprosić do tych pcheł.
Słucham? Nie jest aż tak zle!
Tak ci się tylko wydaje. Widzisz, nie chciałam ci o tym mówić, ale pamiętasz tę noc, kiedy
u ciebie nocowałam? To było... no wiesz...
Po tym, jak ją rzucił bogaty, wolny i przystojny dziedzic sieci supermarketów, o ile dobrze
pamiętam. Mary zjawiła się pod drzwiami o trzeciej w nocy, w piżamie, zapłakana. Wyglądała
jak kandydatka na oddział zamknięty. Do rana piłyśmy wódkę z dżinem. Była to jej pierwsza
i ostatnia wizyta w Ballham, pózniej już zawsze spotykałyśmy się w Soho.
Rano obudziłam się na waszej kanapie i poczułam swędzenie na nodze. Miałam czerwone
kropki na udach. Pchły dodała szeptem. Niestety, scenicznym, tak że pół kawiarni obejrzało
się w naszą stronę, żeby zobaczyć, co za niechluj mieszka z pchłami.
Nieprawda! oburzyłam się.
Niestety, prawda. Wiem, to nie twoja wina, Liz. Przecież nawet nie lubisz kotów, to pewnie
pamiątka po poprzednich lokatorach, czytałam gdzieś, że pchły żyją wiele lat. Chodzi mi tylko
o Briana. Nie możemy mu tego zrobić, rozumiesz? Wiesz przecież, jakiego fioła Amerykanie
majÄ… na punkcie higieny.
Wiem smętnie pokiwałam głową. Z rozpaczą przypomniałam sobie dziwaczne poglądy
Briana na tę kwestię. Nie mieściło mu się w głowie, że można wejść do wanny, nie biorąc
przedtem prysznica. Codziennie zmieniał bieliznę, co najmniej raz w tygodniu pościel. Chyba nie
spodoba mu się bliskość Grubego Joe, który zdaje się wierzy, że częste zmiany odzieży osłabią
jego ducha czy coÅ› takiego.
Co prawda nie wierzę w te pchły wyjaśniłam z godnością ale Brian i tak nie może
zamieszkać w Ballham. Zwłaszcza że... I tu opowiedziałam jej o wszystkim, czyli o mailach
z informacjami, jak to jadam obok Madonny i ćwiczę aerobik obok Spice Girls.
O Boże jęknęła, kiedy skończyłam. Starała się zachować powagę, ale widziałam, że lada
chwila parsknie śmiechem. O mój Boże! Powiedziałaś mu, że masz mieszkanie z widokiem na
Hyde Park? To śmieszne, Liz.
Niestety.
Boże, dawno się tak nie ubawiłam. Co cię opętało?
Chciałam, żeby myślał, że odniosłam sukces. Mary odęła usta.
Lizzie, Lizzie. Nie wolno kłamać pouczyła z komiczną powagą. Chyba że wiesz, że
ujdzie ci to na sucho.
Przecież uchodziło, może nie? żachnęłam się. A kto kłamie, nie licząc, że ujdzie mu to
na sucho, co?
Spokojnie. To tylko przyjacielska rada.
Dzięki, takich rad w kółko udziela mi matka mruknęłam. Myślałam, że twoja pomoc
będzie bardziej praktyczna.
Uśmiechnęła się.
Zrobię co w mojej mocy, przecież wiesz.
Naprawdę? Czyli mogłabym zamieszkać u ciebie? Z Brianem? Uśmiechnęła się jeszcze
szerzej.
Proszę, bardzo, bardzo proszę. Zapłacę, ile chcesz błagałam, chociaż sądząc po jej minie,
już się zgodziła.
Nie musisz mi płacić, Liz oznajmiła wielkodusznie i poklepała moją dłoń. Jesteś moją
najlepszą przyjaciółką. Pomogę ci z wielką przyjemnością. Oczywiście, możesz u mnie
zamieszkać. Z ochotę przyjmę was oboje. Kiedy byłam w twojej sytuacji powiedziała tonem
osoby starszej o kilka dziesięcioleci, nie miesięcy nie mogłam się doczekać, kiedy zamieszkam
sama i skończą się dyżury w kuchni, ale teraz, kiedy mieszkam w luksusowym apartamencie ze
zmywarką, czasami tęsknię za współlokatorami. Zadzwoń do Briana i powiedz, że już nie mogę
się was doczekać. Jeśli chcesz, wydam przyjęcie na waszą cześć. Wynajmiemy salę w klubie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]