[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uznał Knut, lepiej będą mogli obejrzeć statki, łatwiej też porozumieją się z kapitanami.
- Boże, nie opuszczaj ich i daj im trochę szczęścia -szepnął, zanim opuścił rękę i skupił się
na tym, co go teraz czekało. Teraz najważniejsza była Hannah.
Gdy woznica zatrzymał się przed pensjonatem, Knut natychmiast wyskoczył z powozu,
dwoma skokami pokonał schody i na szczęście od razu natknął się na gospodynię.
- Przyjechał pan już teraz? Nie przygotowałam wszystkiego i... Przecież to miało być
pojutrze!
- Przyjechałem wcześniej, niż planowałem. Proszę się nie niepokoić, nie będę teraz nic jadł,
ale chciałbym pożyczyć konia. Dobrego konia, takiego, który potrafi szybko biegać. Wrócę
wieczorem, jeśli ma pani wolny pokój.
- Ależ tak, tak. - Dobroduszna gospodyni zawsze starała się, jak mogła. Znała Olego i jego
rodzinę z wcześniejszych wizyt, byli tu zawsze mile widzianymi gośćmi.
- Może pan wziąć Torda, konia mojego syna. On biega najszybciej, ale wymaga mocnej
ręki.
- Dziękuję, na pewno sobie poradzę! Znam się na koniach.
Nie minęło wiele czasu, a Knut znów wyjeżdżał z miasta. Wyjaśniono mu, gdzie powinien
szukać dworu, którego obraz miał w głowie. Musiało chodzić o dwór Linderud. Był pewien tej
nazwy, gdy tylko padła, i nie tracąc czasu na przebranie się czy przygotowanie prowiantu, wskoczył
na siodło. Popędził konia i poczuł, że to silne zwierzę, które w dodatku lubi galopować.
Nie przejmował się tym, że jego elegancki strój się zakurzy, nie zwracał też uwagi na
rozzłoszczone twarze ludzi mijających go na drodze. To niesłychane, tak pędzić w niedzielę!
Ludzie kręcili głowami, załamując ręce nad młodzieżą, która nie przestrzega dobrych obyczajów i
nie ma rozumu w głowie. Jak można tak gnać! Prędzej czy pózniej chłopak skończy w rowie.
Ale Knut pędził dalej. Naciskał kolanami boki konia, poddawał się rytmowi zwierzęcia i
miał nadzieję, że za kolejnym zakrętem nie natkną się na wóz z wielkim ładunkiem. Niepokój
narastał w nim z każdą sekundą. Bał się, że nie dotrze na czas. Ale musiał przynajmniej próbować.
W myślach przez cały powtarzał: Uważaj, Hannah, uważaj! Mogło jednak być już za pózno, siostra
mogła wpaść w pułapkę...
Nie zamierzaÅ‚ siÄ™ poddawać. Za kilka dni wyjeżdżali do Sørholm, nie chciaÅ‚ wtedy widzieć
smutku w oczach Hannah. Tak bardzo się cieszył na spotkanie z nią, na wspólne żarty, poufałe
zwierzenia, na jej opowieści o życiu w Christianii.
Dotarł na rozstaje i przez chwilę wahał się, którą z dróg powinien wybrać. Obie jednak
wydawały się skręcać w tym samym kierunku, więc wybrał lewą z nadzieją, że będzie krótsza.
Przez dłuższy czas droga biegła pod górę, musiał zwolnić. Nie było sensu zamęczać konia. Ale
wierzchowiec się nie poddawał, najwyrazniej nie miał ochoty na spokojny marsz. Knut odnosił
wrażenie, że gnają jak burza. Domy i pola znikały z oczu szybciej, niż się pojawiały.
- Dobry Boże, oszczędz ją! Nie pozwól, by Hannah doświadczyła bólu! Pomóż mi dotrzeć
na czas! - mruczał do siebie z oczami mocno wbitymi w drogę. W pewnej chwili wydało mu się, że
dostrzega daleko przed sobą jezdzca, lecz ponieważ odległość między nimi się nie zmniejszała,
uznał to za przywidzenie. Nikt inny nie mógł jechać równie szybko jak on.
- Jedz, koniku, jedz! Zwietnie! - przemawiał do konia i ani razu nie poczuł, by zwierzę
chciało zwolnić. Czuł jednak, że czas i tak za bardzo się wydłuża. Mocno zacisnął palce na cuglach.
Hannah, wołał w duchu. Jadę! Był jednak za daleko...
Na zielonej polanie wśród świerków para młodych ludzi patrzyła sobie w oczy. Hannah
pytajÄ…co, z lÄ™kiem, Bjørn wyzywajÄ…co, nieco bezczelnie. Mieli wrażenie, jakby czas stanÄ…Å‚ w
miejscu. Powietrze drżało od hamowanego napięcia.
Hannah miała głowę pełną pytań, a coś w niej krzyczało, że nie może tak być. Musiało
istnieć jakieÅ› wyjaÅ›nienie dla tego noża. Przecież Bjørn przez caÅ‚y czas okazywaÅ‚ jej tyle
życzliwości.
- Nie spróbujesz jabÅ‚ecznika? - Bjørn przerwaÅ‚ ciszÄ™ i odstawiÅ‚ kubek. - Bardzo smaczny.
Jakby nic się nie stało, podniósł nóż i dalej kroił szynkę. Hannah przez moment pomyślała,
że wyobraznia wyrwaÅ‚a jej siÄ™ spod kontroli, bo Bjørn sprawiaÅ‚ wrażenie caÅ‚kiem rozluznionego.
Wypiła więc łyk, zwilżając wargi, nim spytała:
- Chodzi mi o ten nóż. Czy nie taki sam Fabian miał przy sobie wtedy, gdy na niego
wpadłeś?
- Wydaje ci siÄ™ podobny? - Bjørn nie podniósÅ‚ oczu.
- Uważam, że jest identyczny, bo to przecież nie może być ten sam nóż, tamten leżał w
powozie Fabiana, gdy odjechaliśmy.
- Noże czÄ™sto bywajÄ… do siebie podobne - wyjaÅ›niÅ‚ Bjørn. - Czasami różni je zaledwie
drobny szczegół. Aatwo się pomylić. - Uważniej spojrzał na Hannah. Stwierdził, że zaczęła
kojarzyć ze sobą zbyt wiele elementów. Prawdopodobnie wkrótce przejrzy jego zamiary.
- A kto zrobił ten nóż?
- Ja.
Hannah serce znów podskoczyło w piersi.
- A więc tamten nóż, który miał Fabian, również wyszedł z twoich rąk? - starała się mówić z
całkowitym spokojem. Bała się odpowiedzi.
- Bardzo możliwe - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Bjørn lekko. - SprzedaÅ‚em wiele podobnych noży.
- To doprawdy dziwny zbieg okoliczności... - Hannah straciła cały apetyt. Miała wrażenie,
że powietrze zgęstniało jak przed burzą.
- Zjemy coÅ›? - Bjørn, nie zważajÄ…c na niÄ…, siÄ™gnÄ…Å‚ po udko przepiórki. - ProszÄ™.
Hannah pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…. ZauważyÅ‚a, że Bjørn gniewnie poruszyÅ‚ szczÄ™kami.
- Nie przypuszczałem, że będę kiedyś siedział tutaj z piękną panną i jadł przepiórki. -
Wytarł usta i przysunął się bliżej. - Ty też musisz coś zjeść. Długo jechaliśmy i powrotna droga
również nie upłynie szybko.
- Nie, dziękuję. - Hanna zesztywniała, czując obejmującą ją przez plecy rękę. - Nie jestem
już głodna.
- Coś cię dręczy, Hannah? - Bawił się jej włosami, pogładził szczupły kark i szyję jedną
ręką, drugą wkładając sobie do ust kawałki szynki. - Tak przycichłaś.
- Po prostu siÄ™ zastanawiam.
- Nad czym?
- Nad tym, skąd Fabian mógł mieć nóż twojej roboty.
- Zapomnijże wreszcie o tym Fabianie! To dureÅ„. - Aagodność nagle uleciaÅ‚a z gÅ‚osu Bjørna,
zirytowany odrzucił resztkę szynki. - Chyba zrozumiałaś już, o co mu chodzi. - Wytarł rękę o
spodnie i odwrócił się na ławce. Nie miał ochoty rozmawiać o zalotnikach Hannah, szczególnie
teraz, gdy przyszła jego kolej.
- Ale przecież on mi nic nie zrobił. - Hannah czuła, że musi bronić Fabiana, bo sama
przecież nigdy nie odczuła z jego strony żadnych złych intencji.
- I możesz siÄ™ z tego cieszyć. - Bjørn pochyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ… i szepnÄ…Å‚ ochryple: - Na pewno
dzięki temu docenisz to, co ja ci mogę dać. - Zamknął jej usta pocałunkiem, ale tym razem Hannah
próbowała się odwrócić, musiał więc przytrzymać ją siłą.
- Nie! - wymamrotaÅ‚a Hannah, lecz protest stÅ‚umiÅ‚y wargi Bjørna. UsiÅ‚owaÅ‚a mu siÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl