[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciąży. Nie planowaliśmy dziecka. Marsha nie zachwyciła perspektywa
zostania ojcem. Zapowiedziałam mu, że jeżeli jeszcze raz mnie
uderzy, to odejdę od niego na zawsze. Od tej chwili starał się
pilnować.
- Ale nie zawsze mu to wychodziło, tak?
- Czasem mnie popchnął, ze złości, ale mu to wybaczałam.
Tłumaczyłam sobie, że jest zdenerwowany perspektywą przyjścia na
świat dziecka.
- Starałaś się za wszelką cenę uratować małżeństwo.
- Byłam po prostu głupia. %7ładen mężczyzna nie ma prawa bić
kobiety. To karygodne i niedopuszczalne. Powinni to wbijać do głowy
dzieciom w szkole.
Quinn pogładził Hannah po ramieniu.
- Nie potrzebne mi twoje współczucie.
- Nie możesz mi tego zabronić.
- Po urodzeniu się Jolie w Marsha wstąpił diabeł. Gdy miał
wolne, pił na umór, a potem spał. A gdy się już wyspał, to rozstawiał
mnie po kątach. W końcu miałam tego dosyć.
- Może nie powinniśmy się tak szczegółowo grzebać w twojej
przeszłości.
- Sam chciałeś, żebym ci wszystko opowiedziała. To teraz
wysłuchaj do końca. Położyłam Jolie spać. Miała niecały roczek.
Powiedziałam Marshowi, że chcę wystąpić o rozwód. Myślałam, że
102
RS
się tylko ucieszy, a on dostał szału. Popchnął mnie tak, że uderzyłam
głową o kaloryfer. Nie pamiętam, co było potem. Wiem z opowiadań,
że Amanda przyszła sprawdzić, co się dzieje, ponieważ umówiłyśmy
się, że zadzwonię do niej wieczorem, po rozmowie z Marshem.
Niepokoiła się o mnie, bo nie dawałam znaku życia. Znalazła mnie
nieprzytomną. Jolie darła się jak opętana. Marsha nie było w domu.
Quinn odsunął z czoła Hannah kosmyk włosów i spojrzał na nią
smutnym wzrokiem.
- I uszło mu to wszystko na sucho?
- Niezupełnie. Stracił pracę, dom, dziecko. Musiał opuścić swoje
rodzinne miasto. Dla mnie najważniejsze było to, że zniknął z naszego
życia. - Hannah trąciła Quinna łokciem w bok. - No jak? Skończyłeś?
- Uhm. Zupełnie zmieniłaś wygląd, i o to nam chodziło.
Hannah przeczesała ręką włosy. Miała krótką grzywkę, włosy
zaś, wycieniowane lekko na skroniach, sięgały jej do ramion. W
sumie - niezle.
Odetchnęła z ulgą, co rozbawiło Quinna.
- Mówiłem ci przecież, że niepotrzebnie się martwisz. Nie
miałem zamiaru zrobić z ciebie stracha na wróble.
- Jesteś pewien, że teraz mnie nikt nie pozna?
- Według mnie, wyglądasz zupełnie inaczej. Czesałaś się zawsze
do tyłu i zaplatałaś warkocz, a teraz włosy zakrywają ci pół twarzy.
ZresztÄ…, sama siÄ™ przekonaj.
- Podziękuję ci dopiero, gdy zobaczę rezultat - oznajmiła,
wstając z krzesła.
103
RS
- W porządku. A ja naleję ci tymczasem wina, bo widzę, że masz
pusty kieliszek.
Quinn spojrzał na nią tęsknie. Jego wzrok wyrażał niekłamany
zachwyt. Uprzytomniła sobie, że ceremonią obcinania włosów i jej
wynurzenia na temat przeszłości wywołały między nimi intymny
nastrój. Przekroczyli niepostrzeżenie pewną granicę zażyłości,
spoufalając się ze sobą w sposób, który napawał ją niepokojem.
- Jesteś piękna - powiedział Quinn. - Jeszcze piękniejsza przez
to, że nie przywiązujesz do tego wagi.
Słowa te osłodziły jej smutek i spowodowały, że zrobiło jej się
ciepło na sercu.
- Dziękuję ci, że mi pomagasz. Uśmiechnął się.
- Na pewno znajdziemy Jolie. Powinnaś w to głęboko wierzyć.
Będziemy jej szukać tak długo, aż ją odnajdziemy.
104
RS
ROZDZIAA 7
Wczesnym rankiem Quinn wszedł do pokoju i zmierzył
krytycznym wzrokiem nowe wcielenie Hannah Blackstone.
Krótka, postrzępiona grzywka sięgała jej niemal do brwi. Quinn
wycieniował włosy po bokach tak, że podkreślały zarys twarzy. Tylko
z tyłu były nieco dłuższe, sięgały do ramion. Hannah wyglądała w
nowej fryzurze zupełnie inaczej. Miała na sobie ubrania Diany
Everest, które pasowały na nią jak ulał.
- Jak na ciebie szyte - stwierdził z zachwytem. Hannah
doskonale prezentowała się w brzoskwiniowej bluzce i o ton
ciemniejszej spódnicy.
Pociągnęła za brzeg spódnicy, która sięgała jej mocno przed
kolana.
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam na sobie sukienkę.
- Dzięki temu twoja metamorfoza jest kompletna.
- Pantofle Diany są na mnie za ciasne. Wcisnęłam je na siłę, bo
moje tenisówki za bardzo by się rzucały w oczy. Muszę jednak kupić
gdzieÅ› nowe buty.
- Masz pieniÄ…dze?
- KartÄ™ kredytowÄ….
Quinn pokręcił głową, niezadowolony.
- Nie używaj jej. Ani karty do bankomatu. Policja tylko na to
czyha.
105
RS
- W takim razie nie mogę podjąć pieniędzy - stwierdziła, mocno
rozczarowana.
- Ale ja mogÄ™. Mnie nikt nie szuka. Potem mi oddasz.
- Nie mogę przyjąć od ciebie pieniędzy..
- Masz rację. Dopóki ich nie podjąłem - zażartował Quinn,
rozładowując atmosferę.
- Wystawię czek na twoje nazwisko. Zrealizujesz go, jak już
będzie po wszystkim.
- Przespałaś się trochę w nocy?
- Nie za bardzo - przyznała szczerze Hannah.
- Może uda ci się zdrzemnąć w samochodzie - powiedział Quinn
na pocieszenie.
On również prawie nie zmrużył oka. Godzinami przewracał się z
boku na bok, zamartwiając się o Jolie i o Hannah. Tracił powoli
poczucie obiektywizmu, z którego słynął jako dziennikarz.
Wyłowił z kieszeni kluczyki do samochodu.
- Jesteś gotowa? Zjedzmy w takim razie śniadanie i ruszajmy w
drogÄ™.
Hannah skrzywiła się.
- Teraz nic mi nie przejdzie przez gardło. Zjem coś po drodze,
gdy zatrzymamy się na zakupy. Psy nie były wczoraj wieczorem
zachwycone na widok owsianych płatków ze skondensowanym
mlekiem.
- A ja myślałem, że tak.
- Widać zupełnie nie znasz się na psach.
106
RS
Hannah zagwizdała przez zęby. Psiska natychmiast przybiegły z
drugiego pokoju. Fagan łypnął podejrzliwie na Quinna i wyszczerzył
zęby, warcząc ostrzegawczo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl