[ Pobierz całość w formacie PDF ]
iż n i e przyjdzie (niespodziewany dwuznacznik, 1 e c z...) bardziej trapiła dziewczęta
niż obawa przed robieniem naprawdę t e g o z wampirem, nieziemską istotą, śpiącą w
ukryciu na ziemi, zwieszającą się na stopach, obdarzonych skórnymi błonami, ukrytą
pośród innych n i e t o p e r z y na kampusie. Wytworzył się nowy układ i podział na
wybrane" i nie wybrane", podział ważniejszy i o większym znaczeniu niż stare
kwestie: która jest kapitanem drużyny piłkarskiej na boisku, która decyduje o składzie
drużyny, a która będzie kierować kołem studenckim. Ten nowy układ był odmienny,
bardziej znaczący. Główną rolę odgrywało w nim coś, co było poza nimi, poza ich
małymi paczkami i narzuconymi regułami społecznymi, coś, czego przemożnemu
wpływowi wszystkie podlegały. Ni stąd ni zowąd dostrzeżenie dwu małych otworków
na szyi było t y m właśnie, co odróżniało Dziewczyny od Kobiet, Wtajemniczenie od
Niewtajemniczenia. Nawet cyniczna, zimna, przed niczym nie wzdragajÄ…ca siÄ™ Leslie,
na to nie była uodporniona. Nawet ona siedziała, żując gumę przy wewnętrznej
powierzchni policzka, i kiedy, jak sądziła nikt nie patrzył - bez wątpienia zastanawiała
się: Dlaczego nie przyszedł do mnie?
Elizabeth wiedziała, o czym przemyśliwała Leslie ze swego osobistego
doświadczenia. Ona również czuła wilgoć w majtkach, kiedy tylko pomyślała o n i m i
zastanawiała się, czy wieczorem nadejdzie magiczny czas, ten niewyobrażalny
moment. I ona także zaraz po obudzeniu wędrowała do łazienki, żeby wpatrywać się
w swe ostro oświetlone odbicie i zastanawiać, dlaczego znowu się to nie stało. W
przypadku p r a w d z i w y c h mężczyzn dziewczyna ma przynajmniej szansę choćby
dostania kosza. Ale tu...
Elizabeth starała się udawać zaskoczenie, gdy Leslie zaczęła podskakiwać w
górę i w dół przed lustrem, jej bose stopy plaskały o zimną posadzkę z zielonej
terakoty, a niewielkie piersi wznosiły się i opadały pod białą piżamą. Leslie wkrótce
otoczyły 'siostry' w cielesnym, zmysłowym wampiryzmie, a pozostałe dziewczyny
wiedziały już wszystko i nie potrzebowały zadawać żadnych pytań. Znały dość
szczegółów, by stworzyć tysiąc fantastycznych historii... jednak Elizabeth miała w
zanadrzu asa, czego pozostałe zawodniczki" nie były świadome. Mimo że sama nie
doświadczyła tego przeżycia, to jednak dzieliło ją od niego tylko pięć stóp. A słuch
miała doskonały.
Następnie pojawiał się przez dalsze pięć dni (Paula - Elizabeth spała wtedy -
pózniej Katie i Chris, a potem Lisa i po niej Erika), po czym ich ulotny Romeo znikł
na tydzień, dwa, minął pierwszy semestr, a pozostawianie otwartych okien, choćby
szparki, zaczęło być niedogodne (Leslie zaproponowała, że być może powinny zabić
okna gwozdziami, bo: - Już i tak jest za zimno na nietoperze - Elizabeth życzyła sobie,
żeby Patty przyłożyła" jej, jak za starych, dobrych czasów) w chłodnym jesiennym
powietrzu Minnesoty - a jednak grupka nie wybranych" z religijną żarliwością
pilnowała, by okna były otwarte, a one miały na sobie starannie dobraną najlepszą
bieliznę i co wieczór dokładnie myły zęby.
Jednakże nieszczęsna dziewiątka budziła się codziennie, na próżno wypatrując i
usiłując wyczuć upragnione małe dziurki. Widoczne było, że ich wampir miał zasadę
jednej tylko nocy; jedenastka wybranych" nigdy nie wspominała o jego powtórnej
akcji, ale też i nie narzekały. Nawet kiedy ranki już całkiem znikły, miały je przecież,
a podczas pozornie oderwanych od tego tematu rozmów pomiędzy wybranymi" a
nie wybranymi" studentkami, wystarczyło dla zdobycia przewagi, by wybrana"
dziewczyna po prostu wskazała palcem na swą szyję:..
Elizabeth stale przemyśliwała swój plan wymyślony podczas nocy, w której on
był z Leslie; czasami mówiła sobie, że plan jest niemądry, dziecinny, a innym znowu
razem (wtedy, gdy wybrana" dziewczyna delikatnie wskazywała palcem właściwe
miejsce na szyi i obdarzała Elizabeth wymownym uśmieszkiem) myślała sobie, że jest
coś wart, warto za niego cierpieć; nawet gdyby udało im się odkryć prawdę i nazwać
ją kłamczuchą. Wszystko byłoby lepsze niż być nie wybraną". ...
Wybrała noc dokładnie w siedemnaście dni od czasu jego wizyty u Eriki.
Odczekała aż usłyszy spokojny oddech wszystkich dziewczyn, wysunęła się z łóżka,
boso przemierzyła przestrzeń dębowej posadzki dzielącą ją od drzwi, a następnie
ostrożnie przekręciła klamkę i weszła do łazienki akademika, gdzie (zupełnie w stylu
więziennym) nigdy nie gaszono lamp nad lustrami. Zamknęła za sobą wielkie, ciemne
drzwi, aby jak najmniej światła wydostawało się na korytarz. Gdyby któraś ze
studentek obudziła się i znalazła ją tutaj, zawsze mogłaby powiedzieć, że musiała iść
do łazienki... faktycznie, najpierw m u s i a ł a , gdyż zimne posadzki pokoju i łazienki
(otwarte okna też pod tym względem nie pomagały!) przyprawiły ją o ból pęcherza.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]