X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak Favor. Poza tym Gunna mogła wiedzieć, gdzie Carr podział
resztę dobytku Janet.
- Szukam skarbu McClairenów.
- Czego? - Na jej zrytym bruzdami czole pojawiło się jesz�
cze więcej linii. - A cóż to takiego?
Gunna nie mogła słyszeć o klejnotach. Jak zauważyła Favor,
to była tylko miejscowa legenda. A Gunna nie pochodziła z Mc�
Clairenów. Przyjechała z północy w poszukiwaniu zajęcia, kilka
lat po śmierci jego matki. Carr, widząc, jak Fia przylgnęła do niej,
149
z miejsca zatrudnił kobietę. Guwernantce o wyglądzie Gunny
nie potrzeba było dużo płacić.
- Moja matka miała klejnoty, Gunno, które powierzył jej klan.
Gunna pokiwała znacząco głową.
- A zatem są teraz w posiadaniu Carra.
- Nie. On nie ma pojęcia o ich istnieniu. Ja się o nich dowie�
działem tylko dlatego, że zobaczyłem kiedyś, gdy je wyjęła.
Gunna nie wydawała się przekonana.
Raine podjął opowieść.
- Widziałem naszyjnik i broszę w kształcie lwa, wysadzaną
nieoszlifowanymi kamieniami. Raczej nie wyglądały na dzieło
artysty, nawet dziecko to widziało. Złoto było jednak takie grube,
jak mój kciuk, a co dostrzegłem to kamienie, wielkie jak ślepia
kota.
- Mów dalej! - Gunna parsknęła śmiechem, rozbawiona ta�
jemniczą historią.
Uśmiechnął się.
- Trzymała je w orientalnej szkatułce. Czy nie natrafiłaś kie�
dyś na coś takiego tutaj lub w innym pomieszczeniu?
Gunna zerknęła na sufit. Zastanawiała się chwilę, pocierając
kciukiem płaski nos.
- Nie, Raine. Przykro mi. Nie pamiętam, żebym widzia�
ła coś takiego, co nie znaczy, że to nie istnieje. Tyle rzeczy tutaj
zgromadzono.
Jej słowa skazywały go na żmudne przegrzebywanie stosów
niepotrzebnych przedmiotów, śmieci i rozmaitych drobiazgów.
Prawdopodobnie zajmie to wiele dni.
Wszystkie w towarzystwie jego małej  ofiary".
Bez względu na powód, świadomość tego go nie zniechęciła.
Dziewczyna miała do niego awersję.
Carr prowadził Favor w stronę galerii obrazów. Przedtem
oznajmiła, że będzie nieszczęśliwa Jeśli nie zobaczy zbiorów, i to
wyłącznie w jego towarzystwie.
150
Podał ramię damie, a jej palce tańczyły nad rękawem kubraka,
ledwie go dotykając. Bardzo dziwne zachowanie, jeśli w istocie za�
mieszkiwał w tej kobiecie duch jego żony, oddanej mu bez reszty,
która kochała go całym sercem, namiętnie i często swoje uczucie
okazywała demonstracyjnie. Przynajmniej na początku małżeństwa.
Ciągle się zastanawiał, co z nią zrobić, jeśli rzeczywiście się oka�
że, że to Janet. Na pewno nie mógł poślubić dziewczyny. A gdy�
by ożenił się z nią, a potem ona zmarła wskutek naprawdę nie�
szczęśliwego zbiegu okoliczności? Mógł jej zaproponować pozycję
kochanki, ale Janet miała surowe zasady w takich sprawach. Nie
mógł jej tknąć, zanim nie złożyli przysięgi małżeńskiej. A ta dama,
jak zdążył zauważyć, również nieskora była dać mu przyzwolenie.
Nie mylił się. Uwiódł wiele kobiet. Ona jednak stale ustawia�
ła się na jego drodze. Jak to wytłumaczyć? Chyba należy uwie�
rzyć Pali, która twierdziła, że dziewczyną kieruje duch Janet.
Ogarnęły go wątpliwości po incydencie z szalem, ale nie na
długo. Szukała bowiem jego towarzystwa z takim uporem, a na�
wet desperacją, że zaczął wierzyć Pali. Poza tym dziewczyna nie
zdawała sobie sprawy, że jej ciało gości jeszcze kogoś innego.
Tak więc uspokoił się i oto byli tutaj, stojąc przed jednym
z obrazów Tycjana. Włożył dużo pieniędzy w dzieła sztuki, klej�
noty, manuskrypty.
- Lubię niebieski. Zwłaszcza taki niebieski, jak u pawia - po�
wiedziała Favor, zerkając na niego z ukosa. Ciemne oczy, jak wi�
dział, miała dziwnie rozszerzone i niemal czarne. Równie osob�
liwe były jej włosy. Ponętne, ale dziwne.
- Piękny odcień - przyznał.
Po drodze do galerii zrobiła wiele tego typu przypadkowych
uwag. Lubiła skorupiaki. Wzruszała ją muzyka skrzypiec. Oznaj�
miła, że czytała Jonathana Swifta i Henry'ego Fieldinga, oczeku�
jąc wyraznie, że się oburzy. Powiedział jej, że nie czytał nic ich
autorstwa i że czytanie uważa za męczące. Zbita z tropu, zapadła
w długie milczenie, z którego ocknęła się tylko po to, żeby uczy�
nić jeszcze kilka niezbyt mądrych uwag.
151
Zdumiewające, żeby dziewczyna nie potrafiła prowadzić kon�
wersacji i mówiła tak niedorzecznie. Słyszał przedtem, jak lekko
i raczej dowcipnie rozmawiała z Tunbridge'em. Może wchodziło
w grę oddziaływanie Janet i cały ten nonsens należało tłumaczyć
nawiedzeniem dziewczyny.
Przyglądali się arcydziełu Tycjana przez parę minut, aż poczuł
się znudzony.
- Czy będziemy kontynuować?
Poprowadził ją obok rozpaczliwie ciemnego obrazu fla�
mandzkiego mistrza do czegoś, co naprawdę lubił, krajobrazu
namalowanego z niemal matematyczną precyzją przez Poussina.
Był to Dionizjusz przy bramie miasta. Temat grecki zachwycał go
w równym stopniu, jak analityczna czystość kompozycji. Zawsze
podziwiał architekturę grecką i do pewnego stopnia samych Gre�
ków. Nie tak, oczywiście, jak Rzymian.
- Zliczne - mruknęła Favor.
- Nie tylko śliczne, ale i precyzyjne - pouczył ją. - Popatrz
na te budynki w tle. "wszystkie są przedstawione na swoim właś�
ciwym miejscu w Atenach.
- Naprawdę? Nie czytam po grecku. Ani po łacinie. Znam
trochę francuski. Gorzej niemiecki.
Carr prawie jej nie słuchał. Byłby z niego wspaniały grecki
arystokrata. Albo grecki filozof Albo może grecki polityk. Wygła�
szałby mowy właśnie... tutaj.
- Widzisz, moja droga, tam jest Akropol, a tam dalej Partenon.
Odpowiedziała coś szeptem. Odwrócił się, patrząc czujnie.
Wydawała się jakby nieobecna, ale spojrzenie miało w sobie dużo
ciepła. Na ustach można było wyczytać obietnicę uśmiechu.
- Co powiedziałaś? - zapytał, pochylając głowę, żeby dobrze
usłyszeć. ~ Co powiedziałaś?
- Parter-Non - mruknęła, jakby przypominając sobie jakieś
miłe głupstwo.
Zabrakło mu tchu; w piersi poczuł bolesne łomotanie. Dotąd
nie wierzył. Nie do końca. Teraz tak.
Janet wróciła.
152
- %7łyczę dobrej nocy, panno Donnę.
- Lordzie Carr. - Uśmiechnęła się i weszła do pokoju, zamy�
kając drzwi za sobą. Zacisnęła powieki, czekając, aż odejdzie. Upły�
nęło pięć minut, zanim w końcu usłyszała oddalające się kroki.
Szlochając, opadła na drzwi; ramionami uderzyła z łoskotem
w deskę. Przycisnęła dłonią usta, by stłumić płacz. Nie mogła się
opanować. W głowie szalały niespokojne myśli. Dokonała tego.
Zyskała zainteresowanie lorda Carra. Nawet więcej. Stała się jego
obsesją. Gdzieś tam w tej długiej, ponurej galerii doszedł do prze�
konania, że mieszka w niej duch Janet McClairen.
Dotknął jej. Pogłaskał policzek wierzchem dłoni. Boże! Nogi
pod nią zadrżały, osunęła się na podłogę. Aajała siebie za tę dzie�
cinadę.
Naturalnie, że jej dotknął! Jeśli wszystko będzie przebiegać
zgodnie z planem, on posunie się dalej, zechce więcej. Do tego j
dążyła, taki cel postawiła sobie od samego początku. %7łeby Carr
się z nią ożenił. Nic się nie zmieniło.
Azy popłynęły jej z oczu. Kapały coraz obficiej, nie sposób
było ich powstrzymać. Spływały po policzkach i ustach, mocząc
delikatną koronkę gorsetu. Zdradzieckie łzy, nieliczące się z pla�
nami, celami, intencjami.
Gdyby tylko, pomyślała bezradnie, Rafę nie dotknął jej pierw�
szy.
18
M
ało nas, jak na razie, prawda? - zagadnęła lady Fia ze słod�
kim uśmiechem, którym dodawała wdzięku swojej ślicznej twa�
rzy, jakby kpiąc przy tym z własnej subtelności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.