[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że propozycja sir George a spotka się z pełną aprobatą ze strony wszystkich obecnych. Ja się
zgadzam.
 Ja również  oznajmił Evan Llewellyn.
Pani Rustington zerknęła na lady Marroway, która lekko skinęła głową na znak zgody.
Obie panie zniknęły za parawanem, a Ewa, wciąż szlochając, podążyła za nimi.
Kiedy kelner zapukał do drzwi, kazano mu odejść.
W pięć minut pózniej wszyscy obecni w pokoju patrzyli na siebie z niedowierzaniem.
Gwiazda Zaranna rozpłynęła się w przestrzeni&
Parker Pyne przyglądał się z zadumą śniademu, podnieconemu młodemu człowiekowi,
który siedział naprzeciw niego.
 Oczywiście  powiedział.  Jest pan Walijczykiem, panie Llewellyn.
 A co to ma z tym wszystkim wspólnego?
 Przyznaję, że absolutnie nic  odparł Parker Pyne, machając swą dużą,
wypielęgnowaną dłonią.  Interesuję się klasyfikacją emocjonalnych reakcji na przykładzie
zachowań różnych typów etnicznych. To wszystko. Wróćmy do rozważań na temat pańskiego
konkretnego przypadku.
 Naprawdę nie wiem, dlaczego zwróciłem się z tym do pana  powiedział Evan
Llewellyn. Zaciskał nerwowo ręce, a na jego twarzy malowało się zmęczenie. Nie patrzył na
Parkera Pyne a, ponieważ jego badawcze spojrzenie budziło w nim niepokój.  Nie wiem,
dlaczego zwróciłem się z tym do pana  powtórzył.  Ale do kogo, u diabła, mogłem się
zwrócić? I co, u diabła, mogłem zrobić? Najgorsze jest to poczucie bezsilności& Zobaczyłem
pańskie ogłoszenie i przypomniałem sobie pewnego człowieka, który wychwalał skuteczność
pańskich działań& Więc& przyszedłem! Chyba zwariowałem. Przecież w tej sprawie nikt
nie może mi pomóc.
 Ależ bynajmniej  powiedział Parker Pyne.  Zwrócił się pan do właściwej osoby.
Jestem specjalistą od zmartwień. Ta sprawa z pewnością przysporzyła panu niemało
cierpienia. Czy na pewno przedstawił mi pan dokładnie wszystkie fakty?
 Sądzę, że niczego nie pominąłem. Pointz wyjął brylant z kieszeni i puścił go w koło.
Potem ten wstrętny amerykański bachor przylepił go do swojej groteskowej torebki, a kiedy
w końcu obejrzeliśmy tę torebkę, brylantu już tam nie było. Nikt nie miał go przy sobie&
nawet stary Pointz został zrewidowany& co zresztą sam zaproponował& i mógłbym
przysiąc, że tego klejnotu nie było nigdzie w pokoju! A z pokoju nikt nie wychodził&
 A kelnerzy?  spytał Parker Pyne.
Llewellyn potrząsnął głową.
 Wynieśli się, zanim ta dziewczyna zaczęła robić sztuki z brylantem, a potem Pointz
zamknął drzwi na klucz, żeby nam nie przeszkadzali. Nie, ma go któreś z nas.
 Na to istotnie wygląda  przyznał Parker Pyne z zadumą.
 Niech diabli wezmą tę gazetę  powiedział Evan Llewellyn z goryczą.  Oni
najwyrazniej doszli do wniosku& że to był jedyny sposób&
 Proszę raz jeszcze opowiedzieć mi, co się dokładnie wydarzyło.
 To całkiem proste. Otworzyłem okno, zagwizdałem na gazeciarza, cisnąłem mu pensa,
a on odrzucił mi gazetę. Sam pan widzi, że tylko w ten jedyny sposób brylant mógł zniknąć z
pokoju& %7łe tylko ja mogłem rzucić go czekającemu na ulicy wspólnikowi.
 Nie, nie jedyny  powiedział Parker Pyne.
 A jaki inny sposób przychodzi panu na myśl?
 Skoro nie wyrzucił go pan przez okno, musi istnieć jakiś inny sposób.
 Och, rozumiem. Miałem nadzieję, że chodzi panu o coś bardziej konkretnego. No cóż,
mogę tylko powiedzieć, że ja nie wyrzuciłem go przez okno. Nie sądzę, by pan mi uwierzył&
ani pan, ani nikt inny.
 Ależ tak, wierzę panu  oświadczył Parker Pyne.
 Doprawdy? Dlaczego?
 Nie jest pan typem przestępcy  powiedział Parker Pyne.  To znaczy, nie jest pan
typem złodzieja klejnotów. Oczywiście, istnieją przestępstwa, których mógłby pan się
dopuścić& ale nie będziemy się rozwodzić na ten temat. Tak czy owak, nie wyobrażam sobie
pana jako złodzieja Gwiazdy Zarannej.
 Ale oni sÄ… innego zdania  westchnÄ…Å‚ z goryczÄ… Llewellyn.
 Rozumiem  powiedział Parker Pyne.
 Patrzyli na mnie w dziwny sposób. Marroway wziął gazetę i zerknął na to okno. Nie
odezwał się ani słowem. Ale Pointz wystarczająco szybko zorientował się w sytuacji!
Widziałem, o czym myślą. Nie wysunięto przeciwko mnie jawnego oskarżenia i to było
okropne.
 To jest jeszcze gorsze  powiedział Parker Pyne, kiwając ze współczuciem głową.
 Tak. Chodzi o podejrzenie. Kręcił się wokół mnie jakiś typ i zadawał mi pytania  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl