[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobał, zabroniła jej się z nim spotykać, ale dużo to pomogło! Właściwie to była głupia,
pani wie: jak większość żon oficerów. Taka nieżyciowa, myślała, że dzisiejsze dziewczy-
ny robią, co im się każe. Przebywała w Indiach i tak dalej, ale przecież, gdy na horyzon-
cie zjawia się młody człowiek, wystarczy dziewczynę na chwilę spuścić z oka i już po za-
kazie. Po prostu spotykali siÄ™ gdzie indziej.
 I wpadła w kłopoty?  dopowiedziała Tuppence. Użyła powszechnie znanego
eufemizmu w nadziei, że nie urazi tą formą poczucia przyzwoitości pana Copleigha.
 To musiał być on, zresztą, tak czy inaczej, wyszło szydło z worka. Wiedziałam, że
tak będzie, jeszcze zanim jej matka się połapała. Szkoda, takie śliczne stworzenie! Po-
stawna, wysoka& Ale nie potrafiła stawić czoła sytuacji, kompletnie się załamała, bie-
daczka. Chodziła potem po okolicy z szaleństwem w oczach, mamrocząc coś pod no-
sem. Moim zdaniem, ten typ ją okropnie traktował. A kiedy odkrył, co się dzieje, po
prostu wyjechał. Oczywiście każda inna matka znalazłaby takiego i uświadomiła mu,
co powinien zrobić, ale pani Charrington nie miała na to siły. Zamknęła dom, wywiozła
gdzieś dziewczynę i potem wystawiono go na sprzedaż. Wróciły tylko po rzeczy, ale nie
pokazały się we wsi ani z nikim nie rozmawiały. Już ich tu nikt nie widział. Krążyły róż-
ne plotki, ale nigdy się nie dowiedziałam, czy było w nich coś z prawdy.
 Czego to ludzie nie wymyślą  odezwał się niespodziewanie pan Copleigh.
 Masz rację, George. A jednak mogła to być prawda. Takie rzeczy się zdarzają. I jak
sam zauważyłeś, dziewczyna nie wyglądała na całkiem normalną.
 A co to za historia?  spytała Tuppence.
 Cóż, wolałabym o tym nie mówić. Minęło dużo czasu, a ja nie chcę powtarzać plo-
tek, skoro nie mam pewności. To Louise od pani Badcock rozpowiadała o tym po wsi.
Obrzydliwa kłamczucha! Taka wszystko zrobi dla sensacji.
 Ale o co właściwie chodziło?
 O to, że niby córka pani Charrington zabiła dziecko, a potem popełniła samobój-
stwo. A jej matka o mało nie oszalała z żalu i krewni musieli ją umieścić w domu opie-
ki.
Tuppence poczuła narastający mętlik w głowie. Zupełnie jakby wirowała razem
z krzesłem. Czy pani Charrington mogła być panią Lancaster? Lekko zwariowana sta-
70
ruszka o zmienionym nazwisku, z obsesją na punkcie losu córki& Tymczasem pani
Copleigh niezmordowanie nadawała dalej:
 Nigdy nie uwierzyłam ani jednemu jej słowu. Ta dziewucha plecie, co jej ślina na
jeżyk przyniesie. My nie słuchamy tego rodzaju pogłosek, mamy co innego na głowie.
Wystarczy, że cała wieś zamarła z przerażenia po tym, co NAPRAWD się tu wydarzy-
Å‚o&
 Tak? A co to takiego?  spytała Tuppence, zachodząc w głowę, co też mogło do
tego stopnia zakłócić spokój w sielskiej okolicy Sutton Chancellor.
 Na pewno swego czasu czytała pani w gazetach. To się działo mniej więcej przed
dwudziestoma laty. Morderstwa dzieci. Pierwsza była dziewięcioletnia dziewczynka;
pewnego dnia nie wróciła ze szkoły. Wszyscy sąsiedzi jej szukali. Znaleziono ją udu-
szoną w zagajniku Dingley. Jeszcze teraz trzęsę się na samą myśl. A to dopiero pierwsza
ofiara, po trzech tygodniach przyszła kolej na drugą. Za Market Basing, ale w tym sa-
mym regionie. Człowiek z samochodem mógł tego z łatwością dokonać. A potem trzy
następne. Czasem w odstępie zaledwie dwóch miesięcy. I jeszcze jedna, nie dalej jak
dwie mile stÄ…d, prawie w samej wsi.
 A policja? Nikt nie wie, czyja to sprawka?
 Szukali ze wszystkich sił. Dość szybko zatrzymali jakiegoś mężczyznę. Kogoś spo-
za Market Basing. Tłumaczył się, że pomagał w poszukiwaniach, a wie pani, co to zwy-
kle oznacza. Już myśleli, że go mają. Potem złapali kilku następnych, ale wszystkich mu-
sieli wypuścić po dwudziestu czterech godzinach, bo każdy miał jakieś wytłumaczenie:
albo nie mógł tego zrobić, albo w ogóle nie był w tych stronach, albo ktoś mu dał alibi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl