[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W jego ramionach czuła się tak dobrze. Jej skóra była
miękka, a włosy gładkie. Pocałował ją lekko w policzek.
Chciała mu coś powiedzieć, ale nie pozwolił. Jeśli ma zamiar
od niego uciec, nie dopuści do tego.
Jest jego. Tylko jego. Wiedział, że jego poczucie własności
wobec jej osoby jest śmieszne, ale nie potrafił o niej inaczej
myśleć. Przyciągnął ją do siebie, jakby się bał, że jednak
zdecyduje się odejść.
Nie powinien jej pragnąć, wiedząc, czego oczekuje od
życia, ale mimo to nie marzył o nikim innym. Ona też nie
powinna go pragnąć, ale coś mu mówiło, że pragnie.
Wbrew wszystkiemu...
Dlaczego jej jeszcze nie pocałował? Zanurzył palce w jej
włosach, ale usta wciąż dotykały jej policzka. Pragnął jej.
Jeśli nie przekonały jej o tym jego słowa, dokonało tego
napięcie, jakie w nim wyczuła, i ciężkie bicie serca, które
słyszała.
Wyciągnęła ręce, lecz ku swojemu przerażeniu zobaczyła,
że Thomas się cofa. Nie pozwoli mu uciec. Przysunęła się
bliżej, objęła go ramionami za szyję i zniżyła jego głowę do
swojej.
Opierał się. Przyglądał się jej uważnie, jakby chciał
wyczytać z jej oczu całą mądrość świata.
RS
110
- Thomas? Próbuję cię pocałować. Możesz mi w tym choć
trochę pomóc?
Uśmiechnął się, ale dostrzegła w jego oczach panikę i
wahanie. Bał się. Bał się, że będzie chciała więcej, niż jest w
stanie jej dać. Jutro rano zapewne zarezerwuje bilet do
Pakistanu i odleci w sinÄ… dal.
- W porządku, Thomas - szepnęła. - Wiem. Nie jesteś tym,
kogo szukam, a ja nie jestem tą, której ty szukasz. To nic.
Ale przecież możemy się raz pocałować, prawda? To
przecież nic nie szkodzi.
Tym razem w jego oczach odbiły się zmieszanie i
niepewność. Zaczął coś mówić, ale nie pozwoliła mu
skończyć. Zaczął całować ją chciwie i zaborczo, jakby od
tego zależało jego życie.
Nigdy siÄ™ niÄ… nie nasyci.
- Och, Lea. - Ukrył twarz w jej włosach. Drżał. A może to
ona drżała? - Może powinniśmy... - Nie był pewien, co chce
powiedzieć. Przestać?
Nie, nic podobnego.
Pozbyć się tych irytujących ubrań?
Bezwzględnie.
Sięgnął do pierwszego guzika jej sweterka, ale zawahał się.
Powinni najpierw porozmawiać.
Nie, rozmowa nie wchodzi teraz w rachubÄ™.
- Lea, jesteś pewna, że... To znaczy, czy naprawdę...
- Przestań, Thomas. Bogu dzięki.
Ich usta znów się połączyły i nie było już ważne, czy
należałoby coś powiedzieć, czy nie.
W tym momencie w kuchni zadzwonił telefon. Odskoczyli
od siebie jak oparzeni i Lea, nie spuszczajÄ…c wzroku z
Thomasa, podniosła słuchawkę.
Paul. Najwyrazniej chciał sprawdzić, czy wszystko u niej
w porządku. Czy ten szaleniec, który napadł na nich przed
drzwiami, nie zrobił jej nic złego. To ładnie z jego strony.
RS
111
Lea zapewniła go, że wszystko jest w porządku,
podziękowała i odłożyła słuchawkę. Wyprostowała się i
powoli odwróciła w stronę Thomasa.
Z jej kunsztownie ułożonej fryzury nie pozostało śladu, a i
ubranie nie prezentowało się dużo lepiej.
- Boże, co my robimy? - szepnęła.
Zdezorientowany Thomas tylko potrząsnął głową. Nie
trzeba było być geniuszem, by domyślić się, że za chwilę Lea
ze wszystkiego się wycofa. Widać było, że jest przerażona.
- Naprawdę chcesz, żebym właśnie teraz odpowiedział na
to pytanie?
- Nie.
- To dobrze. Bo jeśli rzeczywiście tego nie wiesz,
potrzebujesz znacznie bardziej zaawansowanych lekcji niż
te, których ci do tej pory udzieliłem.
- Rozumiem. Cały czas jesteśmy w szkole, tak?
- Wiesz, że nie.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co? To ty mnie pocałowałaś.
- Tak, ale dopiero po tym, jak mi powiedziałeś, że...
- Ze cię pragnę. Bo to prawda. Chcę się z tobą kochać, to
chyba oczywiste, czyż nie?
Przez chwilę patrzyli na siebie bez słowa, aż w końcu Lea
odwróciła wzrok.
- Mały romans. Tego chcesz, prawda? Luzny związek z
kimś, kto ci się podoba. %7ładnych zobowiązań, planów na
przyszłość i żadnych dzieci. Tego ode mnie chcesz, mam
racjÄ™?
Jak powiedziałeś, mnie też przyda się taka niewinna
przygoda, zanim zwiążę się z kimś na stałe.
Chyba tak. Czegóż innego mógłby od niej chcieć. Skinął
głową, ale mało przekonująco. Chciał jej. To było kluczowe
hasło.
RS
112
- To się nie uda. Nie należę do tego typu kobiet. Wiesz,
czego oczekuję. Ty nie jesteś mężczyzną, jakiego potrzebuję.
Nie jesteś stały, odpowiedzialny, nie chcesz mieć rodziny. Nie
jesteÅ› tym, kogo szukam, Thomas.
- A on jest? - skinął głową w kierunku drzwi. - On jest
tym, kogo szukasz?
- Tak. On jest dla mnie odpowiedni, a ty nie.
- Może nie jestem tym, za kogo mnie uważasz - powiedział
przez zaciśnięte gardło.
Jej oczy były w tej chwili intensywnie zielone. Dostrzegł w
nich pragnienie, które napełniło jego serce nadzieją.
- Nie?
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie był tym, kogo szukała.
Tej przeszkody żadne z nich nie mogło przeskoczyć. Lea
miała rację. Kiedyś związał się już z kobietą, która
oczekiwała od życia czegoś innego niż on. Skończyło się
fatalnie. Uciekł od niej najdalej, jak potrafił. Teraz będzie
tak samo. Nie powinien igrać z uczuciami Lei. Nie
zasługiwała na to. Nigdy nie ukrywała, czego oczekuje.
Tylko dlaczego na myśl, że to od niego miałaby oczekiwać
tego, o czym mu cały czas mówiła, wcale nie chciał uciekać
na inny kontynent?
- Rozumiem, Thomas. Nie jesteÅ› tym, kogo szukam... -
szepnęła.
Potrząsnął głową, wiedząc, że to koniec.
- %7łegnaj, Lea. - Odwrócił się nagle i szybko ruszył w
stronÄ™ drzwi.
- Thomas... Usłyszał, że płacze.
- Jesteś dziś jakąś rozkojarzona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl