[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prętem w ręku. Już miał uderzyć, gdy chłopak bijący
Woody ego wyciągnął z kieszeni pistolet. Krzyknął
coś do swoich kolegów, którzy natychmiast uskoczyli.
Jacob podniósł się z ziemi w samą porę, by dostać kulę
prosto w serce.
Rennie stała jak wrośnięta w ziemię. Nie wierzyła
własnym oczom. A potem pobiegła, krzycząc, jakby
miała nadzieję, że zdoła złapać Jacoba, nim jego ciało
upadnie na ziemię.
Leżał przed nią, a czerwona plama na jego koszulce
robiła się coraz większa. W jednej chwili w parku
zrobiło się pusto. Została tylko ona, Gray i martwe
ciało Jacoba.
Rennie usiadła na łóżku półprzytomna. Piżamę
miała całkiem mokrą od potu.
Tuż po śmierci Jacoba przez wiele tygodni w kosz-
marnych snach przeżywała tę scenę na nowo. Od lat
już nie miała tak koszmarnych snów.
Drżąc na całym ciele, zapaliła światło i spojrzała na
budzik. Minęła trzecia nad ranem.
Wstała z łóżka, zdjęła z siebie mokrą piżamę
i założyła świeżą. Ledwie trzymała się na nogach,
A jednak bohater 93
oddychała z trudem. Policzki miała mokre od łez
i bolało ją gardło od krzyku.
Ten sen był taki rzeczywisty...
Poszła do kuchni, nalała do szklanki zimnej wody.
Nie miała ochoty wracać do łóżka.
Gdyby nie spotkanie z Grayem, to straszne wspo-
mnienie nigdy by jej nie nawiedziło. Od piątkowego
wieczoru wciąż miała wrażenie, jakby znalazła się
w innym świecie, jakby wróciła do czasu, w którym
ona i Gray byli ze sobą bardzo mocno związani.
W takich chwilach jak ta bardzo jej brakowało
uspokajającego brzmienia głosu Graya.
Gdyby wiedział, że go potrzebuję, natychmiast by
tu przyszedł, pomyślała.
Wpatrywała się w oszronioną szklankę z wodą.
Myślała o Jacobie. Czasami bardzo za nim tęskniła.
Był dobrym chłopcem, chociaż trochę narwanym. Dał
się wciągnąć do gangu, ale tylko dlatego, że szukał
miejsca w życiu.
Kiedyś Rennie zawsze potrafiła znalezć kogoś,
kogo dało się obarczyć winą za śmierć jej brata.
Choćby ojca, bo za długo pracował, a w rzadkich
momentach, kiedy byli razem, nigdy nie powiedział
Jacobowi dobrego słowa. Obwiniała też siebie. Za to,
że nie umiała znalezć właściwych słów, które przeko-
nałyby go do odejścia z gangu. Czasami nawet miała
pretensję do Graya, który był dla niej bohaterem. Ale
zdarzały się chwile, kiedy i jego obwiniała. Za to, że
nie okazał się dość szybki, że nie był dość blisko, by
uratować jej brata. Oczywiście Jacoba też obwiniała.
94 Robyn Amos
Za to, że chciał być ważnym człowiekiem, że po-
trzebował zastępczej rodziny i że wybrał sobie do tej
roli zwykłych bandytów.
Ale kiedy szok minął, gdy już wszystko zostało
powiedziane i zrobione, Rennie wreszcie zrozumiała,
że jedyną osobą naprawdę odpowiedzialną za śmierć
Jacoba był tamten chłopak, który do niego strzelił.
Pogodziła się z tym wiele lat temu.
Wspomnienie tamtego incydentu ze wszystkimi
szczegółami przypomniało jej, że życie jest za krótkie,
by można było pozwolić sobie na odkładanie ważnych
spraw.
Przecież nie wiem, jak czuje się Gray po tym
naszym niespodziewanym spotkaniu, pomyślała. Mo-
że wstydzi się swego pobytu w więzieniu, może myśli,
że na mnie nie zasługuje? Może dlatego nie chce mnie
widywać, a to opowiadanie o ciężkiej pracy to tylko
wykręty? Koniecznie muszę to sprawdzić.
Postanowiła, że jeśli on jutro do niej nie zadzwoni,
to ona zadzwoni do klubu i poprosi, żeby ją z nim
skontaktowano.
Już raz od niego odeszła. Zrobiła to ze strachu. Bała
się ich związku i władzy, jaką miał nad nią. Wiedziała,
że jeśli nie będzie uważać, to ten związek ją po-
chłonie, stanie się ważniejszy od wszystkiego, na co
tak ciężko pracowała. Bała się, że w końcu znajdzie się
w pułapce.
To był prawdziwy powód, dla którego odeszła bez
pożegnania. Już wtedy wiedziała, jak bardzo kocha
Graya. Wiedziała też, że gdyby ją poprosił, żeby
A jednak bohater 95
została, gdyby nawet nie wypowiedział tej prośby,
tylko dał jej do zrozumienia, to nigdzie by nie
pojechała, bez wahania odrzuciłaby życiową szansę.
Rennie czuła, że wszystko, co kiedyś ich łączyło,
nadal jest między nimi. Tym razem nie zamierzała
go stracić. Nie mogła odrzucić daru, jaki otrzymała
od losu.
Gray patrzył na zielone cyferki budzika. Wskazy-
wały trzecią trzydzieści sześć. Siedział na brzegu łóżka
w ciemnym pokoju, patrzył na te cyferki już chyba
całą wieczność.
Przez wszystkie minione lata często myślał o Jaco-
bie, ale już bardzo dawno nie miał takiego żywego, tak
bardzo realnego snu. Ten sen tak nim wstrząsnął, że
Gray obudził się z krzykiem, cały mokry od potu.
Bardzo tęsknił za Rennie.
Nie wiedział dlaczego, ale czuł silną potrzebę
zobaczenia jej, porozmawiania z nią. I nie tylko
dlatego, że była jedyną osobą, która by zrozumiała ten
sen. Była jedyną osobą, która mogła go w tej chwili
pocieszyć, a jednak Gray miał przeczucie, że to raczej
ona potrzebuje jego.
To idiotyczne, pomyślał. Jest środek nocy. Rano
Rennie musi iść do pracy. Ja tu siedzę roztrzęsiony po
tamtym koszmarnym śnie, ale ona na pewno śpi jak
suseł.
A jednak nie potrafił się pozbyć tego dziwnego
uczucia. Gdyby nie był tak absolutnie pewny, że
Rennie teraz śpi, co każdy normalny człowiek robi
96 Robyn Amos
o trzeciej nad ranem, na pewno by do niej zadzwonił.
Tak bardzo chciał usłyszeć jej miękki, seksowny głos.
Myślał, jak cudownie byłoby się do niej przytulić,
ciepłe ciało Rennie ogrzałoby go, usuwając ziąb, jakim
napełnił Graya nocny koszmar. Wyobrażał sobie, jak
jego strach powoli przemieniałby się w pożądanie, jak
kochaliby się do świtu... jak...
Dlaczego ja się tak znęcam nad sobą?  pomyślał.
%7łeby pozbyć się tych głupich myśli, poszedł do
łazienki, zmoczył ręcznik lodowatą wodą i przetarł
sobie twarz.
Kiedy wrócił do sypialni, myślał już tylko o Jacobie
i o tamtej kuli wbijającej się w jego serce. To nie
powinno się było zdarzyć. Gray powinien tam być,
zapobiec temu, co się stało. Nie bardzo wiedział, jak
by to zrobił, w każdym razie na pewno by spróbował.
Nawet gdyby to miało oznaczać, że kula trafiłaby jego
zamiast Jacoba.
Gray był jedynakiem. Jacob był dla niego jak brat,
którego nigdy nie miał. W pierwszej klasie, zaraz na
początku roku szkolnego, Jacob oznajmił wszystkim,
że odtąd Gray będzie jego najlepszym przyjacielem.
Nigdy przedtem nie zamienili ze sobą ani słowa, ale
od tamtego dnia byli sobie tak bliscy jak prawdziwi
bracia. Jacob zawsze trzymał stronę Graya, choćby nie
wiedzieć jakie kłopoty z tego wynikały dla nich obu.
TK zaproponował Grayovi wstąpienie do swojej
bandy, lecz ten bez wahania odrzucił propozycję. Za to
Jacob nie dawał mu spokoju. Prosił i błagał, żeby Gray
zmienił zdanie, żeby obaj mogli zostać członkami gangu.
A jednak bohater 97
Gray się nie zgodził. Miał nadzieję, że jeśli on tego
nie zrobi, Jacob także nie przystanie do gangu TK.
Niestety, Jacob tak długo kręcił się wokół TK i jego
koleżków, aż wreszcie stał się nieodzowny i przyjęli go
do bandy. W tej sytuacji Gray już nie miał wyboru.
Musiał się do nich przyłączyć, choćby po to, żeby nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl