[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pospiesznie ją podniosła, ale Tate ją uprzedził.
- No, no... zastanawiałem się, czy ją zachowałaś. - Pomachał przed nią
złotym łańcuszkiem.
Donna odebrała mu zegarek, starając się zbagatelizować sytuację.
- To drogi, piękny zegarek. Dlaczego miałabym go nie zatrzymać?
Tate wbił namiętne spojrzenie w jej usta, po czym przeniósł na szyję,
rozgrzewając jej skórę do czerwoności. Uśmiechnął się szeroko.
61
S
R
- Nie miałaś go rano na ręku. Zwróciłem na to uwagę. - Ujął ją za lewy
nadgarstek.
Choć jej ciało zareagowało entuzjastycznie, odwróciła się, nie
odpowiadając na zachętę. Błagając serce, by zwolniło, wzruszyła wyniośle
ramionami.
- Wychodząc, nie mogłam znalezć zegarka i w pośpiechu zabrałam ten, a
potem zapomniałam go założyć.
Takiej wersji wydarzeń zamierzała się trzymać. Nie mogła się przyznać,
że po ostatnim spotkaniu z nim wyciągnęła bransoletę z dna kasetki na
biżuterię i założyła po raz pierwszy od wielu lat.
Czując bliskość Tate'a, jego hipnotyzujące ciepło, postanowiła zachować
ostrożność. Na dzwięk jego chropowatego głosu, łaskoczącego jej uszy,
wstrzymała oddech.
- Starałaś się, ale nic z tego, mała kłamczucho - zakpił.
- Przyganiał kocioł garnkowi. - Spojrzała na niego znacząco.
Zabrzęczał telefon. Tate, nie zwracając na niego uwagi, przeniósł
zainteresowanie na półmisek z przekąskami i wiaderko z szampanem.
- Na pewno nie chcesz? - spytał, unosząc kieliszek w jej stronę i
wycierając palcem osadzoną na ściance parę. - Twój ulubiony.
Tym bardziej powinna odmówić. Szampan doskonale wchodził, ale
bąbelki natychmiast uderzały do głowy. A teraz bardziej niż kiedykolwiek
powinna zachować zdrowy rozsądek. Telefon nie przestawał dzwonić.
Spojrzała na Tate'a. Z sukienką i bielizną w ręku ruszyła do łazienki.
- Nie zamierzasz odebrać?
Opierając się ramieniem o ścianę, skrzyżował stopy.
- Mam wolne.
62
S
R
Donnę ogarnął niepokój. Tate nigdy nie miał wolnego. Zatrzymała się w
pół kroku.
- Słyszałam dzwonek telefonu, jak brałam prysznic.
- Wydawało ci się. - Podniósł kieliszek do ust. - Pewnie to była
pokojówka.
Przeszył ją dreszcz. Tate zawsze odbierał telefon, niezależnie od pory
dnia i nocy, niezależnie od tego, gdzie był. W czasach, kiedy się spotykali,
wyprowadzało ją to z równowagi. Wyjątkiem były momenty, kiedy się kochali.
Coś tu było nie tak. Biorąc pod uwagę jego nonszalancki nastrój, to coś
musiało jej dotyczyć.
Obróciła się i skierowała w stronę aparatu. Tate zrobił dokładnie to samo.
Ich ręce spotkały się na słuchawce, ona jednak była o sekundę szybsza.
Poderwała słuchawkę i przystawiła do ucha.
- Słucham.
- Donna? - Zachrypiał damski głos. - Alleluja! Czy ty wiesz, że staram się
od rana z tobą skontaktować?
Naszło ją złe przeczucie.
- Halo, Donna! Jesteś tam?
- Pani deWalters? - wymamrotała Donna z trudem.
Zauważyła, jak Tate podchodzi do butelki z szampanem i ogarnęła ją
wściekłość.
- Dzwoniła pani wcześniej pod ten numer?
- Tak, zostawiłam wiadomość. Masz wyłączoną komórkę albo brak
zasięgu, albo zepsutą. Zmusiłam twoją asystentkę, żeby mi powiedziała, gdzie
jesteś. Zadzwoniłam do recepcji i połączyli mnie z twoim pokojem.
Donna posłała Tate'owi, który celowo ją ignorował, jadowite spojrzenie. I
tyle po anonimowości.
63
S
R
Nagle naszła ją przerażająca myśl. Czy pani deWalters dowiedziała się,
na kogo była rezerwacja w hotelu?
Starsza pani prychnęła do słuchawki.
- Na pewno zapomniałaś o naszym jutrzejszym spotkaniu.
Donna się skupiła. Przebiegła w myślach kalendarz spotkań.
- Pani deWalters, jesteśmy umówione na środę, nie na jutro.
- W zeszłą sobotę przeszłyśmy na ty, pamiętasz? Poza tym ustaliłyśmy
termin na jutro.
Donna się zająknęła. Zagotowało jej się w głowie, paliła ją twarz. Maeve
deWalters była w błędzie. Z drugiej strony, jak miała jej o tym powiedzieć?
Starsza pani miała wszystkie karty w ręku. Donna potrzebowała jej wsparcia
finansowego. Musiała schować dumę do kieszeni. Nie powinna się wdawać w
niepotrzebne dyskusje z Maeve deWalters. Zrobi wszystko, czego będzie
chciała, zgodzi się na wszystko.
Chwyciła mocniej słuchawkę.
- Jutro o której i gdzie?
- To nie ma teraz znaczenia - prychnęła jej rozmówczyni. - Jesteś na
wakacjach.
Donna musiała natychmiast ratować sytuację.
- Nie, nie. To wyjazd służbowy. Wracam dziś wieczorem.
- To dlaczego masz zrobioną rezerwację na cały weekend, słonko? To nie
moja sprawa, ale...
- Pani deWalters, będę w Sydney najpózniej jutro rano.
- Mówiłam, żebyś się zwracała do mnie po imieniu - upomniała chłodno.
- Czy ty w ogóle słuchasz, co mówię? Wydajesz się rozkojarzona.
64
S
R
Donna z trudem się powstrzymała, żeby nie wrzasnąć. Najpierw do
telefonu, a potem na Tate'a. Gdyby nie przyparł jej do muru i nie zmusił do
przyjazdu tutaj, gdyby nie była tak naiwna...
Zaciskając pieści, zazgrzytała zębami i policzyła w myślach do trzech.
- Będę jutro rano. Może najpierw zjemy razem śniadanie w jakimś miłym
miejscu, a potem pojedziemy obejrzeć lokale...
- Właśnie w tej sprawie dzwonię - przerwała jej. - W sobotę wydawało mi
się, że jesteś taka zaangażowana i że ci zależy, dlatego chciałam cię wysłuchać,
zanim porozmawiam w poniedziałek z komitetem zbierającym fundusze na
cele charytatywne. Jednak w zaistniałej sytuacji nasze jutrzejsze spotkanie staje
się nieaktualne. Nie zdążę przed środą. Poza tym mam wrażenie, że dzwonię w
nieodpowiednim momencie - zauważyła uszczypliwie.
Należało jak najprędzej wyjaśnić nieporozumienie, ale ta rozmowa
wprowadzała tylko większą konsternację. Poza tym Donna była na tyle
roztrzęsiona, że nie była w stanie się skupić. W głowie miała jedynie wizję, że
rozpada się wszystko, na co tak ciężko pracowała.
Maeve mogła się dowiedzieć, że Donna była tu z jej dawnym wrogiem.
Rada lekarzy również, nie wspominając już o sędzi prowadzącym sprawę
Blade'a. Jeszcze kilka dni temu uważała, że w końcu w jej życiu coś się
zaczęło układać, a dziś wszystko legło w gruzach.
- Właśnie wyjeżdżam na lotnisko, więc może faktycznie będzie lepiej,
jeśli odłożymy tę rozmowę do środy. - Jak to było planowane, miała ochotę
dodać.
- Zapisz sobie w terminarzu, słonko - dodała starsza pani udręczonym
głosem z ciężkim westchnieniem.
Donna trzasnęła słuchawką i podeszła do torebki. Miała wyciszony
dzwięk w telefonie komórkowym. Widocznie musiała go przypadkowo
65
S
R
wyłączyć. W pamięci mnóstwo nieprzeczytanych wiadomości, kilka od Maeve
i od April, która zapewne starała się ją ostrzec.
Zadrżała jej ręka. Miała ochotę rzucić komórką o ścianę, ale w końcu to
nie była wina telefonu ani nawet Tate'a. To ona się okazała beznadziejnie
słaba, ulęgając jego żądaniom i przyjeżdżając tu. Powrót na chwilę do Edenu
nie był tego wart.
Z palącą twarzą odwróciła się do niego.
- Odsłuchałeś od niej wiadomość? - Nie czekała ha odpowiedz. - Czy
zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś?
Dokonał sabotażu jej pozycji zawodowej, zagroził jej planom, wszystko
po to, aby osiągnąć własny cel. Jakie to typowe. Tak bardzo w stylu Tate'a. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl