[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Naprawdę, dobrze się bawię. Pamiętasz, co ci mówiłem na
uroczystości u moich dziadków? Nauczyłaś mnie, co to znaczy
rozrywka.
Z tamtej nocy zapamiętała wiele rzeczy, aż za dużo.
176
RS
- Ja już zupełnie nie wiem, co o tobie myśleć - wyznała. -
Jednego dnia jesteś zimny i nieprzystępny, a parę dni pózniej
przyjacielski i rozflirtowany. Nigdy nie wiem, czego od ciebie
oczekiwać.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Zagryzła wargi uznając, że
ma słuszność.
- Ja... - zaczęła.
Muzyka urwała się. Elliott odsunął się, ale nie spuszczał z niej
wzroku.
- Wydaje mi się, że to nie najlepsze miejsce do tego rodzaju
dyskusji - rzekł.
- Rzeczywiście, nie - potrząsnęła głową.
- Porozmawiamy pózniej - obiecał.
Zabrzmiała następna melodia - ten sam rock and roli, którego
tańczyli na ostatniej lekcji w jego domu. Elliott uśmiechnął się.
- Grają naszą piosenkę, kochanie - wyciągnął do niej rękę.
Niezdolna odmówić, gdy uśmiechał się do niej w ten sposób, wsunęła
dłoń w jego rękę.
- A więc nie marnujmy czasu.
Elliott zatrzymał corvettę przed domem Mallory, zgasił silnik i
siedział przez chwilę, bębniąc palcami w kierownicę.
- Dobrze się dziś bawiłem.
- Ja też - przyznała.
- Miałaś rację, wiesz?
- Nie wiem. Kiedy?
177
RS
- Towarzyskie rozmówki wcale nie są trudne. Trzeba po prostu
rozmawiać tak, aby nic nie powiedzieć.
Mallory zachichotała.
- W zasadzie tak.
Przechylił głowę zastanawiając się, i zapytał:
- Czy twoi przyjaciele nigdy nie rozmawiają o poważnych
sprawach? O polityce, aktualnych wydarzeniach i tak dalej?
- Oczywiście, że rozmawiają. Kiedy spotykamy się w mniejszym
gronie niż dzisiaj, na przykład gdy umawiamy się w sześcioro lub
ośmioro na obiad lub na spokojny wieczór w czyimś domu. Te
spotkania na pewno by ci się spodobały,tylko musiałbyś wziąć pod
uwagę, że nie wszyscy mają tak wielką wiedzę jak ty.
Mallory, pamiętając, jak uważnie Elliott wysłuchiwał jej opinii
na różne tematy, niezależnie od stopnia znajomości przedmiotu
rozmowy, była pewna, że znalazłby wspólny język z jej przyjaciółmi.
W końcu niektórzy z jej bliższych znajomych zajmowali
eksponowane stanowiska, choć raczej nie zaimponowaliby Elliottowi
swymi tytułami. Podobnie jak Mallory, Elliott bardziej cenił czyjąś
osobowość niż tytuły, co było jedną z jego wielu zalet.
Może, pomyślała z żalem, w gruncie rzeczy łączyło ich więcej,
niż sądziła. Gdyby tylko...
- Mallory, tak dalej być nie może.
Odwróciła gwałtownie głowę, słysząc te słowa, wypowiedziane
ponurym tonem. W ustach jej zaschło. Czy to wstęp do zwolnienia z
pracy? Czy nie chce jej widywać, czy nie jest mu już potrzebna?
178
RS
- Co to znaczy?
- Dokładnie to, co powiedziałem - odrzekł z wysiłkiem. - Nie
możemy tak dalej postępować. Krążymy wokół siebie od trzech
tygodni, próbując zapomnieć o tym, co się wydarzyło w Chicago, i
wmawiając sobie, że to nie powinno było się zdarzyć, ani nie powinno
się więcej powtórzyć. A jeśli cię znam tak dobrze, jak mi się wydaje,
nasze logiczne wywody i decyzje znaczą dla ciebie równie mało jak
dla mnie. Czy się pomylę, gdy powiem, że w czasie tych trzech
tygodni było ci tak zle jak mnie?
Mallory mogłaby skłamać, gdyby nie usłyszała w jego głosie
cierpienia. Powiedziała szczerze:
- Nie sądzę, żebyś mógł czuć się tak nieszczęśliwy jak ja.
- Mallory! - Odwrócił się do niej, położył jej ręce na ramionach,
obrócił ją tak, aby widzieć wyraz jej twarzy w rozproszonym świetle
ulicznych latarni.
- Nigdy nie pragnąłem żadnej kobiety tak bardzo jak ciebie.
Nigdy nie czułem do żadnej dziewczyny tego, co czuję do ciebie. Tyle
nocy spędziłem, leżąc bezsennie i pragnąc cię aż do bólu,
rozpamiętując, jak to jest, gdy jesteś przy mnie.
Mallory westchnęła, poruszona do głębi tymi wspomnieniami.
- Powiedziałaś, że zbyt się od siebie różnimy, abyśmy mogli być
razem, i że się boisz podjąć próbę - ciągnął. - Rozumiem twoje
obawy, bo sam czuję podobnie. Nie mogę sobie wyobrazić, co by to
było, gdybyśmy byli razem przez jakiś czas, a potem doszłabyś do
wniosku, że nie jesteś ze mną szczęśliwa. Albo, co gorsza, gdybyś
179
RS
mnie zostawiła dla kogoś innego. Prawie oszalałem, gdy się umówiłaś
z tamtym facetem w zeszłym tygodniu. Nie miałem zamiaru ci o tym
mówić - dodał zmieszany - ale spędziłem przeszło godzinę w
samochodzie koło twego domu czekając, kiedy wrócisz. Gotów byłem
pobić go, gdyby ośmielił się zostać z tobą na noc.
Mallory otworzyła szeroko oczy, słysząc to wyznanie. Serce biło
jej mocno, przepełnione strachem i nadzieją.
- Byłeś tu, naprawdę?
- Tak. Nie mam być z czego dumny, ale, do diabła, nic na to nie
mogę poradzić. Już sam nie wiem, co o sobie myśleć. Działasz na
mnie w dziwny sposób. Coś się ze mną dzieje, czego nie rozumiem, i
nie wiem, jak sobie z tym poradzić. A mimo to...
- A mimo to... - przynaglała go szeptem, pragnąc rozpaczliwie
usłyszeć słowa miłości.
- A mimo to czasem zastanawiam się, czy ja w ogóle żyłem,
zanim poznałem ciebie. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, jak
puste było moje życie, zanim się zjawiłaś i wypełniłaś go radością,
śmiechem i niespodziankami. I namiętnością.
Zatopiona w mglistym świecie erotycznego upojenia,
nieświadoma otaczającej ją rzeczywistości, Mallory przysuwała się
coraz bliżej, a jej ręce chciwie odnajdowały jego ciało, tak
zachwycająco znajome i rozpaczliwie kochane. Jej ręka przesuwała
się po udach, wyżej i wyżej, aż poczuła, jak bardzo jej pragnął.
Pieściła go z miłością. Jej delikatna pieszczota przełamała jakąś
180
RS
niewidzialną barierę. Wcisnął ją głębiej w fotel samochodu, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl