[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ty zepsuty, podwójny hamburgerze z larwami w środku i muchami na
wierzchu!
Piotr poczerwieniał i wstał, przytrzymując się krawędzi stołu. Był już całkowi-
cie wyprowadzony z równowagi. Wszyscy czmychnęli mu z drogi. Nawet Chulio
cofnął się niepewnie. Piotr zacisnął zęby.
 Arbiter!  ryknÄ…Å‚.
106
Wszyscy znieruchomieli, wymieniając między sobą spojrzenia.
 Co to jest?  zapytał w końcu Chulio.
Piotr wiedział już, co ma robić dalej. Uśmiechnął się pogardliwie.
 Dentysta!  zasyczał.
Zagubieni Chłopcy jęknęli i odskoczyli przerażeni, bo tym razem wiedzieli,
o co chodzi. Chulio drgnął, ale zaraz się wyprostował.
 We włosach, w nosie wszy i kleszcze!  spróbował.
 Nauczyciel chemii!  odpalił Piotr.
 Obślizgły robak!
Zamały podskoczył.
 Już było! Już było! Chulio się powtarza. Traci punkty!
Wszyscy chłopcy zaczęli naraz krzyczeć.
 Dołóż mu! Nie daj mu się!
Chulio podjął ostatni wysiłek.
 Jaszczurcze usta! W twojej wielbłądziej gębie. . .
 Lektor francuskiego!  przerwał mu Piotr. -
Asystent profesora! Księgowy! Agent teatralny! Urzędnik imigracyjny! Straż-
nik więzienny. . .
 Załgana, kwicząca, wścibska, szpiegująca arcyświnia!  wrzasnął Chulio.
Piotr zaśmiał się.
 Aatwo ci mówić ty koślawy, wszawy i plugawy worze przeżutej strawy.
Słysząc to Zagubieni Chłopcy zerwali się z krzykiem. Teraz Chulio stał jak
zamurowany. Z jego twarzy znikła pewność siebie. Widać było na niej szok i. . .
ból.
 Ty. . . ty dorosły człowieku!  ryknął.  Ty głupi człowieku!
Piotr miał go już na widelcu. Wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie:
 Ty bezmózgi, krokodyli, zębaty czerepie, ty lewicowy prawniku jedzący
swoje kupy. . . jak pierwotniak cierpiący na zazdrość wobec Piotrusia Pana!
Zapadła martwa cisza. Wzrok Piotra wciąż utkwiony był w Chulia.
 Co to jest pierwotniak?  zapytał cicho Zamały.
 Jednokomórkowy organizm bez mózgu  odparł z triumfem Piotr.
Zagubieni Chłopcy zaczęli wznosić okrzyki radości. Kubki waliły o stół, nogi
tupały w ziemię i wszyscy dosłownie poszaleli.
 Banning! Banning! Hurra, Banning!  wrzeszczeli wszyscy, w tym także
zwolennicy Chulia.
Piotr uśmiechnął się. Nie zastanawiając się wiele, sięgnął do swego talerza
i wziął trochę nibyjadła do ręki.
 Przy okazji, Chulio  zasyczał  coś jeszcze właśnie przyszło mi do
głowy. Idz i possij nos zdechłego psa!
To mówiąc rzucił nibyjadłem w twarz Chulia. Na nowo wybuchły okrzyki
zachwytu. I oto po twarzy Chulia zaczęły ściekać pomarańczowe i zielone kawałki
107
jarzyn. Piotr przyglądał mu się przez chwilę, a potem spojrzał na swoją pustą dłoń.
 Jakim cudem? Ale zaraz uśmiechnął się znów, zadziwiony odkryciem czegoś,
co jeszcze przed chwilą uważał za niemożliwe.
Chulio sięgnął do najbliższego talerza i cisnął w Piotra, któremu na twarzy
rozlał się z kolei gęsty, ciepły sos i kandyzowane owoce. Piotr polizał to i uśmiech-
nął się jeszcze szerzej. To było prawdziwe! A jak smakowało!
Kiedy spojrzał jeszcze raz, cały stół zastawiony był jedzeniem, a na pustych
przed chwilą talerzach piętrzyły się różne smakołyki. Oszołomiony, nagle poczuł,
że ogarnia go niewyobrażalna dotąd radość, usiadł i rzucił się na jedzenie.
Zamały promieniał i klaskał w ręce.
 Udało ci się! Udało!
Piotr spojrzał na niego autentycznie zdziwiony.
 Co mi się udało?
 Pobawić się z nami, Piotrusiu  odpowiedział cicho Kieszonka.
Wszyscy Zagubieni Chłopcy stłoczyli się wokół niego. Zaczęli krzyczeć:
 Piotruś Zwycięzca . Piotr tymczasem jadł stwierdzając, że nigdy dotąd nic mu
tak bardzo nie smakowało. Jakiś chłopiec pokazał mu otwartą buzię z jedzeniem.
Piotr uśmiechnął się i zrobił to samo.
Wróżka Dzwoneczek fruwała między stołem a gałęziami Nibydrzewa wołając
do wszystkich:
 Wiedziałam, że potrafi, wiedziałam!
Jeden z chłopców czknął po skończonym jedzeniu. Drugi zrobił to samo. I ko-
lejny. Piotr odchylił się i czknął tak potężnie, że wszyscy zaczęli pokładać się ze
śmiechu, a niektórzy nawet pospadali z krzeseł. Piotr śmiał się najgłośniej. Za-
pomniał, kim jest i dlaczego tu się znalazł. Zapomniał o swoim bólu i cierpieniu.
Zaprzątnięty zabawą nie miał czasu na zmartwienia. Nagle chwycił udko indyka
i udawał, że chce z nim uciec. Chłopcy zaczęli go dla żartu powstrzymywać. Piotr
wskoczył energicznie na stół i uniósł w górę indyczą nogę.
Posępny Chulio, który do tej pory tłumił swoją wściekłość w milczeniu,
w końcu stracił panowanie nad sobą. Na widok tego Niby-Piotrusia, który żarto- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl