[ Pobierz całość w formacie PDF ]
więcej. Ci, dla których zabrakło miejsca w holu, kłębili się na placu przed wejściem.
Z piwnicy dobiegł huk eksplozji. Zaraz potem - ciężki, metaliczny łomot. Napastnicy
wysadzili drzwi do celi George a.
- Co wy tu, do cholery, wyprawiacie! - krzyknÄ…Å‚ ostro Chamis Zejdan, podchodzÄ…c do
bojowników z kałasznikowami. Odsunął lufy, dygoczący wartownik pod ścianą odetchnął z
ulgą. - Jazda stąd albo drogo za to zapłacicie.
Zdecydowana postawa Zejdana odniosła skutek. Zbrojni w holu stracili rezon, ale
tylko na chwilę, bo oto z piwnicy wychynął Dżihad Awdeh. W jednej ręce trzymał
kałasznikowa, a drugą wlókł za włosy nieszczęsnego George a Sabę, który krzyczał z bólu.
Na twarzy George a widniały świeże ślady pobicia. Z nosa płynęła mu krew,
rozlewając się po całej twarzy. Oczy miał zamknięte.
Omar dotarł do ostatnich stopni. Kurczowo trzymał się poręczy, bał się puścić,
niepewny, czy nogi go nie zawiodą. Zawołał do George a, ale słowa utonęły w tumulcie i
wrzaskach żądnej krwi bandy uzbrojonych mężczyzn, domagających się zemsty za śmierć
męczennika Husajna.
Dżihad Awdeh puścił na chwilę George a, aby oburącz wymierzyć cios kolbą w twarz
Chamisa Zejdana. Chamis zachwiał się. Policjant, trzymany pod ścianą, pośpieszył, żeby
podtrzymać komendanta, który wyglądał, jakby tracił przytomność. Dżihad Awdeh zawołał,
przekrzykując śmiechy i wrzaski:
- I tak oto bezbożny bękart mdleje, nie uroniwszy ani kropli whisky, którą się
napompował.
Tłum pociągnął Omara ku wyjściu. Przy drzwiach mignęła mu jeszcze postać
nieszczęsnego George a. Ramiona przymalego paletka w jodełkę przesiąkły krwią. Bandyci
jeden przez drugiego przeciskali się do więznia, aby kopnąć go albo przynajmniej uderzyć
kolbÄ….
Przez wÄ…skie drzwi komendy Omar przecisnÄ…Å‚ siÄ™ jako jeden z ostatnich. Na chodniku,
tuż przy wyjściu, dostrzegł Muhammada Abdel Rahmana. Zapewne przywiezli go tu bandyci,
aby zobaczył, jak wymierzają sprawiedliwość chrześcijaninowi, który wydał Izraelczykom
jego syna. Starzec patrzył pustym wzrokiem, twarz miał trupio bladą. Omar znów zadał sobie
pytanie, co Muhammad naprawdę wie o śmierci syna, synowej i o Abu Walidzie. Ale zaraz
potem inna myśl przemknęła mu przez głowę. Przecież ten człowiek w ciągu ledwie paru dni
stracił dwóch synów - pierwszego zamordowano, drugi zginął w samobójczym zamachu
wymierzonym przeciwko zwykłym ludziom. To z pewnością może odebrać chęć życia. Gdy
Muhammad zauważył Omara kuśtykającego przy wyjściu z komendy, odwrócił się i zasłonił
twarz rÄ…bkiem kufii.
Tymczasem gromada oprawców wlokła George a na plac. Ktoś zarzucił linę na jedną
z latarni gazowych. Wielki Boże, to już koniec, myślał gorączkowo Omar. Ciężko dysząc,
pobiegł ku oprawcom. Co zrobić? Jak ich powstrzymać? Mógłby przedrzeć się przez tłum i
zasłonić George a własnym ciałem. Z krzykiem rzucił się na ludzkie kłębowisko i wtedy tłum
zaczął wiwatować. Omar podniósł wzrok i zobaczył, że George a wieszają za nogi na latarni.
Poły palta zakryły mu twarz. Już nie żyje, przemknęło Omarowi przez myśl, ale ramiona
George a, jakby w ostatnim, rozpaczliwym geście wyciągnęły się ku najbliżej stojącym, jakby
chciały uchwycić się życia. Oprawcy podciągnęli linę, a potem rozległ się strzał, po nim
jeszcze jeden i jeszcze. Za każdym strzałem ciało George a Saby drgało jak rażone piorunem.
A potem zapadła cisza. Wszyscy jakby zastygli w bezruchu, mimo że do tłumu
dołączyli ludzie wracający z pogrzebu. Rozległa się pieśń sławiąca Boga za śmierć zadaną
zdrajcy. Omar miał wrażenie, że jest sam, a nad sobą widział tylko ciało George na sznurze.
Otaczał go tłum, ale to nie byli ludzie, tylko jakieś istoty wyzute z wszelkich ludzkich uczuć.
Był sam, sam ze swoim bólem. Na kamieniach pod wiszącym ciałem rozlewała się kałuża
krwi. Omar miał wrażenie, że krew unosi się w powietrzu jak mżawka i rychło pokryje
czerwienią wszystko dookoła. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że pada deszcz.
Tłum zaczął rzednąć. Ktoś krzyknął, żeby iść do domu zdrajcy i zrównać go z ziemią -
tak jak Izraelczycy uczyniÄ… z domami Tamariego i Junisa Rahmana.
Plac opustoszał i Omar teraz naprawdę został sam, a z latarni zwisało ciało George a.
Chciał je odwiązać, ale nie mógł sięgnąć wystarczająco wysoko. Deszcz rozpadał się na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]