[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrogość między wę\ami niegroznymi dla człowieka a jadowitymi. Nie lubię zabijać nawet
grzechotnika, ale w naszej okolicy nie mo\emy ich tolerować. Szczególnie w kurniku - dodał,
spoglądając na nią z czułością.
Zadr\ała i jeszcze mocniej objęła go za szyję.
- A byłam taka z siebie dumna - szepnęła. - Skąd mogłam wiedzieć... Ten egzemplarz
odró\niał się, co prawda, od innych wę\y, ale wzór na grzbiecie miał podobny. Wiem sporo o
skutkach ukąszeń, bo sama udzielałam pomocy w takich przypadkach... Nie odró\niam
jednak wÄ™\y jadowitych od niegroznych, chyba \e zobaczÄ™ je na obrazku i z podpisem -
dodała z ironią.
- Nauczysz się. - Z czułością zło\ył pocałunek na jej czole. - Moja odwa\na
dziewczynka. Nie wyobra\asz sobie, jaki byłem przera\ony, kiedy Whit przybiegł do mnie z
tą wiadomością...
Te jego słowa sprawiły jej wielką radość. Poczuła, \e ktoś się o nią troszczy.
Zamknęła oczy i cieszyła się jego bliskością, siłą obejmujących ją ramion. Takiego poczucia
bezpieczeństwa nie zaznała w całym swoim \yciu. Co za rozkosz znajdować oparcie w kimś
tak silnym, choćby przez chwilę.
On tymczasem czuł, \e nie potrafi nad sobą zapanować. A obiecywał sobie, i\ nie
wykorzysta sytuacji, lecz sam z trudem w to wierzył. Niemal bez udziału jego woli przywarł
ustami do jej warg.
Płonął cały, patrząc na jej półprzymknięte, zamglone oczy. Ona wyczuwała jego
po\ądanie i syciła się nim. Zapomniała o wę\u, o swoim lęku, o kręcących się na podwórzu
ludziach, o wszystkim.
Le\ała na łó\ku, a on, całując ją, rozbierał delikatnie. Dr\ała pod dotknięciami jego
dłoni, które pieściły ją, a te jego pieszczoty wprawiały ją w stan takiego podniecenia, jakiego
do tej pory nie zaznała. Bo to, co prze\yli przedtem, tak przecie\ niedawno, nie mogło się
równać pasji, jaką oboje czuli teraz.
- Meredith... - rzekł szeptem - musimy się opamiętać.
Nie słuchała go. Jej dłonie walczyły z jego oporami. Oddychała z trudem. Serce waliło
jej jak młotem.
- Na pewno nie chcesz mnie? - zapytała. - Jeśli zajdziesz w cią\ę, wyjdę za ciebie za
mą\ - obiecała, śmiejąc się cicho. - Masz moje słowo.
Po\ądanie znikło, ustąpiło miejsca szczeremu rozbawieniu.
- Niech to szlag! Ale z ciebie numer!
- No i dobrze! Zmiejesz się, ale tak czy owak, zło\yłam ci solenną obietnicę - rzekła.
Usiadł na brzegu łó\ka i przeczesał palcami włosy. Popatrzył na nią z góry.
- Jestem umazany szminką, przesiąkłem twoimi perfumami. Moi ludzie skonają ze
śmiechu, kiedy dołączę do nich pachnący jak pedał.
- Chodzmy do mojej Å‚azienki, pod prysznicem zmyjemy te wszystkie zapachy -
zaproponowała z szelmowską miną.
Ciekawe, pomyślał, czy przed tą tragedią, która tak fatalnie zacią\yła nad jej losem,
ona była właśnie taka jak teraz? Wesoła, roześmiana? Mówiła mu, \e z mę\czyznami
spotykała się raczej rzadko. Dlaczego nie zabiegali o względy takiej ładnej, miłej
dziewczyny?
- Trudno mi uwierzyć - zaczął, nawiązując jakby do swoich myśli - \e spędzasz
weekendy na oglÄ…daniu z ojcem telewizji.
- Ja pracujÄ™.
- W czasie weekendów?
Usiadła, wło\yła bluzkę. Zastanawiała się w duchu, dlaczego nie jest speszona tą
sytuacjÄ….
- Przez ostatnie pół roku pracowałam siedem dni w tygodniu - rzekła. - Przedtem
sześć, a w niedzielę odpoczynek. Pracuję na ogół dziesięć godzin dziennie, a jeśli mamy ostry
dy\ur, to i dłu\ej.
Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Z tego wniosek, \e nigdy nie masz czasu dla siebie, tak?
- Odkąd skończyłam college.
- I \aden mÄ™\czyzna... ? - zaczÄ…Å‚.
- Był jeden, który bardzo mi się podobał. Wyjechaliśmy razem na cztery miesiące i
byłam bliska zakochania się. Nigdy mnie nie dotknął. Sądziłam, \e przygotowuje się do tego
psychicznie, czy coś w tym rodzaju... - Westchnęła. - I wtedy zobaczyłam go... z innym
mę\czyzną. - Wzruszyła ramionami. - Traktował mnie jak przyjaciółkę. A ja uwa\ałam go za
swojego chłopaka. Po czymś takim straciłam wiarę w siebie.
- W naszym świecie takie rzeczy się zdarzają - rzekł bez emocji.
- Przedtem durzyłam się w chłopakach, którzy nie zwracali na mnie \adnej uwagi,
chyba \e prosili mnie o pomoc w matmie czy chemii. - Poszukała wzrokiem jego oczu. - A\
do ubiegłego roku wyglądałam całkiem inaczej ni\ teraz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]