[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzie stawiacie stopy ostrzegł towarzyszy. Poczekajcie chwilę, sprawię, by amulet zgasł.
Po chwili w komnacie zapanował niemal całkowity mrok. Gdy oczy Conana przyzwyczaiły
się do niego, Cymmerianin dostrzegł nakreślone wokół ołtarza świecące czarno linie, tworzące
Strona 44
Moore Sean U - Conan niezłomny
pięcioramienną gwiazdę wpisaną w okrąg. Zwiece stały na szczytach ramion gwiazdy.
Nie przechodzcie przez te linie ostrzegł Madesus i nachylił, by przyjrzeć się im
dokładniej.
Za jego plecami Kailasz nadal mocował się z drzwiami.
Długo ju\ nie wytrzymam! jego głos zdradzał olbrzymi wysiłek.
Conan ruszył na pomoc. Cymmerianin oparł się o drzwi i stęknął ze zdumienia, zdawszy sobie
sprawę, z jak nieprawdopodobną mocą napiera na nie krew. Sięgała ona ju\ pewnie do sklepienia
korytarza. Tymczasem kapłan skończył oglądać linie na posadzce. Gdy jego amulet rozbłysł
ponownie, te stały się znów niewidzialne.
Głupiec ze mnie! wykrzyknął. Zostaliśmy zwiedzeni! Och, nie brakuje jej sprytu!
Conan i Kailasz popatrzyli na niego, nic nie rozumiejÄ…c.
Co?! stęknął Cymmerianin. O co ci chodzi?
Kapłanka uciekła po zwabieniu nas w pułapkę. Nie wiem dokąd, ani którędy. Musi być ju\
bardzo daleko, inaczej jej aura nie zniknęłaby tak szybko. Musiała odkryć, \e ją ścigamy i
przygotowała tę zasadzkę.
Conan słuchał uwa\nie domysłów Madesusa, ale nie zamierzał pogrą\yć się w rozpaczy. Póki
co najwa\niejszą rzeczą było utrzymanie drzwi przed napierającą na nie szkarłatną powodzią.
Wtem przez głowę przebiegła mu desperacka myśl.
Madesusie! krzyknął. Ołtarz wygląda na wystarczająco solidny, by zastawić nim
drzwi. Jest najwy\ej dziesięć kroków od wejścia. Spróbuję go przesunąć!
Zaczekaj! odpowiedział Madesus. Nie mo\esz dotrzeć do niego, nie przechodząc
przez linie na posadzce. Je\eli to zrobisz, mo\esz zginąć!
I tak kiedyś umrę. Marnujemy czas, a trzeba przepchnąć ten piekielny ołtarz!
Jak gdyby dla potwierdzenia jego słów, cienka stru\ka krwi trysła między dwoma
mę\czyznami. Po chwili zdołali dopchnąć drzwi z powrotem. Madesus skinął niechętnie głową,
zaciskając silniej dłoń na amulecie. Wiedział, \e linie na posadzce tworzą pentagram, magiczną
barierę, często stosowaną przy przywoływaniu istot z zaświatów. Przejście przez linie oznaczało
przerwanie ciągłości bariery.
Kailasz zmienił pozycję, by znów podtrzymywać obydwa skrzydła drzwi naraz. Conan
spojrzał na masywny ołtarz. Je\eli był w całości wykonany z kamienia, wa\ył zapewne
trzykrotnie więcej od Cymmerianina. Barbarzyńca, zaczerpnąwszy głęboko tchu, podszedł do
stołu ofiarnego, szykując się do naparcia na niego z siłą szar\ującego bawołu.
Chwilę pózniej Madesus i Kailasz ujrzeli z osłupieniem, \e ciało Cymmerianina przeszło
przez ołtarz, nie napotykając \adnego oporu.
Co jest, na Croma& uuch! wykrzyknął Cymmerianin, tracąc równowagę i padając jak
długi na posadzkę.
Podniósł się powoli i podejrzliwie przyjrzał ołtarzowi. Gdy wyciągnął dłoń, przeszła ona bez
trudu przez pozornie lity kamień. Conan błyskawicznie cofnął rękę. Gdy to czynił, widmowy
ołtarz uległ nagłej przemianie. Uniósł się z podło\a i przekształcił w kłąb oleistego dymu, który
stopniowo zgęstniał w ludzką sylwetkę, ciemniejszą od smoły oglądanej w bezksię\ycową noc.
Po bokach zjawy pojawiły się dwa długie, grube ramiona. Pasemka dymu na ich końcach
uformowały się w dłonie o trzech palcach, opatrzonych długimi szponami. W miejscu twarzy
rzedniejący dym uło\ył się w podobiznę złowrogich, szczelinowatych ust i pary skośnych oczu.
Demon wydał z siebie głęboki, odbijający się echem rechot. Conan cofnął się instynktownie.
Uciekasz! rzekła grzmiącym głosem czarna postać. Lecz i tak mi się nie
wymkniecie! Wasze dusze nale\Ä… teraz do mnie, a zanim je zabiorÄ™, najpierw posmakujÄ™
waszych ciał!
Z piorunującą szybkością istota chwyciła Cymmerianina za gardło. Conan poczuł, \e jest
podnoszony nad posadzkę. Zwijał się i wierzgał, usiłując wyrwać z potwornego uścisku, ale jego
dłonie nie mogły namacać przeciwnika. Jedynie potę\ne mięśnie szyi uchroniły barbarzyńcę
przed zmia\d\eniem krtani. Stwór bez wysiłku rzucił go jak dziecinną zabawkę na granitową
ścianę komnaty. Ogłuszony Conan osunął się na posadzkę. Na Croma, gdyby tylko miał do
czynienia z nieprzyjacielem z krwi i kości! Pozostała mu tylko nadzieja, \e kapłan jest w stanie
sprostać tej bestii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]