[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Commercial od razu poznał, że rower należy do człowieka nazwiskiem
Hargrave, który dwa dni temu zatrzymał się u nich. Za cały bagaż miał ten
rower i małą walizeczkę. Mówił, że przyjeżdża z Londynu, ale nie podał
adresu. Walizka była londyńskiego pochodzenia, tak jak i jej zawartość, ale
gość bez wątpienia był Amerykaninem.
 Zwietnie, świetnie  wesoło stwierdził Holmes.  Odwaliliście
panowie kawał roboty, gdy ja siedziałem tutaj, snując z moim przyjacielem
najrozmaitsze teorie. Cudowna nauczka, że nie należy bujać w obłokach.
 Tak, tak, panie Holmes  nie bez satysfakcji zauważył inspektor.
 To wszystko zgadza siÄ™ doskonale z twoimi przypuszczeniami 
zauważyłem.
 Zgadza się albo i nie. Posłuchajmy jednak do końca. Panie Mac, czy
nie było tam nic, co by nam pozwoliło zidentyfikować tego człowieka?
 Tak mało, że niewątpliwie bał się zdradzić jakimś szczegółem. Ani
papierów, ani listów, ani nawet znaków na ubraniu. Na nocnym stoliku
zostawił rozłożoną mapę okolicy. Wczoraj po śniadaniu wyjechał z hotelu
na rowerze i odtąd ślad po nim zaginął.
 To mnie właśnie niepokoi, panie Holmes  odezwał się White Mason.
 Ten facet powinien był wrócić i pozostać w hotelu w roli spokojnego
turysty, jeżeli oczywiście nie chciał budzić podejrzeń i wywoływać hałasu
koło swojej osoby. W tym stanie rzeczy jednak musiał wiedzieć, że dyrektor
hotelu da znać policji o jego zniknięciu i że to natychmiast zostanie
skojarzone z morderstwem.
 Tak można by sądzić. Ale przynajmniej, jak dotychczas, okazał się
dość mądry, skoro go jeszcze nie ujęto. Czy macie panowie jego rysopis.
MacDonald zajrzał do swojego notatnika.
 Zanotowałem, co mi w hotelu potrafili powiedzieć. Nie przyglądali mu
się zbyt uważnie, jednak zeznania portiera, urzędnika i służącej zgadzają
się w pewnych szczegółach. A więc był to mężczyzna około pięćdziesiątki,
wysoki na mniej więcej pięć stóp i dziewięć cali, szpakowaty, z siwym
wÄ…sikiem i orlim nosem, o obliczu dzikim i odpychajÄ…cym, jak to zgodnie
określają.
 Cóż, gdyby nie ten wyraz twarzy, byłby to niemal rysopis Douglasa 
rzekł Holmes.  Ten też ma po pięćdziesiątce, jest szpakowaty i nosi
siwawy wÄ…sik. Nawet wzrost siÄ™ zgadza. Macie panowie jeszcze co?
 Ubrany był w gruby, szary dwurzędowy garnitur, krótkie, piaskowe
palto i cyklistówkę.
 A jak ze strzelbÄ…?
 Nie ma nawet dwóch stóp. Aatwo zmieści się do walizki. Mógł też bez
trudu nosić ją pod paltem.
 Jakże się to panu układa w całość?
 Zaraz to wyjaśnię  rzekł MacDonald  a kiedy złapiemy tego
człowieka (może pan być pewny, że już w pięć minut po zebraniu tych
informacji przetelegrafowałem wszędzie jego rysopis), będziemy mogli
wprowadzić pewną korektę. Ale nawet tak jak teraz sprawa stoi, zrobiliśmy
olbrzymi krok naprzód. Wiemy więc, że pewien Amerykanin nazwiskiem
Hargrave dwa dni temu przybył do Tunbridge Wells z walizką i rowerem.
W walizce miał uciętą dwururkę, sprowadził go zatem oczywisty zamiar
morderstwa. Wczoraj rano wyjechał rowerem, ukrywszy broń pod paltem.
Nikt go tutaj nie widział, ale nie potrzebował przejeżdżać przez wieś, żeby
się dostać do bramy parku, na szosie zaś nie brak rowerzystów.
Prawdopodobnie od razu ukrył rower w laurowych krzakach, gdzie go
znaleziono, i pewnie sam tam przesiedział, nie spuszczając dworu z oka i
czekając na wyjście Douglasa. Dubeltówka to broń nie nadająca się do
użycia wewnątrz domu, ale on chciał z niej skorzystać na powietrzu. W tym
wypadku byłaby bardzo dogodna, trudno bowiem z niej chybić, a huk
wystrzału nie zwróciłby niczyjej uwagi w okolicy, gdzie ludzie często polują.
 Tak, to bardzo logiczne  zauważył Holmes.
 Douglas jednak się nie zjawił. Cóż więc miał robić zabójca? O zmroku
zostawił rower i zbliżył się do domu. Most był spuszczony, a wokoło 
żywego ducha. Skorzystał z tego, obmyśliwszy sobie jakieś wytłumaczenie
na wypadek, gdyby go ktoś zatrzymał. Nie spotkał jednak nikogo. Wśliznął
się do pierwszego lepszego pokoju i ukrył za kotarą. Stamtąd zobaczył, jak
podnoszono most, i zrozumiał, że jedyna droga odwrotu wiedzie teraz przez
fosę. Czekał aż do kwadrans po jedenastej, kiedy to Douglas w czasie swego
wieczornego obchodu wszedł do gabinetu. Zastrzelił go wtedy i uciekł, tak
jak zamierzał. Zdawał sobie sprawę, że służba hotelowa rozpozna rower i że
to się zwróci przeciwko niemu. Zostawił go więc w krzakach i w ten czy
inny sposób dostał się do Londynu lub do jakiejś kryjówki, którą sobie z
góry upatrzył. No, i co pan na to, panie Holmes?
 Cóż, panie Mac, to bardzo logiczne, ma nawet ręce i nogi. Taką pan
sobie wykoncypował wersję, ja natomiast uważam, że morderstwo
popełniono o pół godziny wcześniej, niż nam mówią, że pani Douglas i
Barker działają w porozumieniu, aby coś ukryć, że pomogli zbrodniarzowi
w ucieczce albo przynajmniej weszli do gabinetu, nim uciekł, i że
sfabrykowali dowody, mające świadczyć, iż umknął oknem, gdy według
wszelkiego prawdopodobieństwa sami opuścili mu most. Tak przynajmniej
ja widzę pierwszą część tej historii.
Obaj detektywi z niedowierzaniem potrząsnęli głowami.
 W takim razie brnęlibyśmy z jednej tajemnicy w drugą  zauważył
inspektor. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl