[ Pobierz całość w formacie PDF ]

MIEJ SAOCCE W SERCU
ludzmi ten temat, ale umiał mówić niezwykle zajmująco. Ania przysłuchiwała
mu siÄ™ z zapartym tchem.
Norbert nie mógł usiedzieć dłużej obok Marianny, słuchać jej uwag i
służyć za cel zalotów. Zerwał się i skoczył do otwartych drzwi, prowadzących
na taras. Głęboko wdychał powietrze wieczorne, które orzezwiająco
owiewało mu skroń.
Baron Hochberg przerwał opis wiecznych lodowców, gdy Norbert zerwał
siÄ™ z miejsca.
 Ach, jestem takim egoistą, że zarezerwowałem zupełnie dla siebie pani
towarzystwo. Przepraszam najmocniej. Droga Elżbieto, panna Sundheim tak
uprzejmie przysłuchiwała się memu opowiadaniu... Rozgadałem się więc. W
ogóle, tak tu jest miło w Sassneck, iż żal mi bardzo, że pojutrze muszę już
wyjechać  rzekł, ciągle jeszcze podniecony i ożywiony.
 Czyż nie możesz pozostać dłużej?  zapytała pani von Sassneck.
 Nie... teraz niestety nie. Ale postaram się przyspieszyć swoje sprawy i
przyjechać znowu, oczywiście jeżeli ty i Norbert użyczycie mi gościny.
Marianna tym razem wolała zachować swe myśli dla siebie.
Wysilała się nawet w stosunku do Ani na znośnie uprzejmy ton,
przynajmniej w obecności ojca. Nie chciała go drażnić ani skłonić do tego, by
jawniej jeszcze stanął po stronie Ani przeciwko niej. Jedno jednak wiedziała
Marianna z pewnością  że zawsze będzie wrogiem Ani Sundheim.
Strona nr 75
Jadwiga Courths-Mahler
16.
16.
Norbert Sassneck odetchnął z ulgą, gdy baron Hochberg wyjechał. Pani
von Sassneck i Marianna odprowadziły barona do miasta. Z Anią pożegnał
się w bardzo serdeczny sposób, a jego  do widzenia zdradziło tęsknotę za tą
chwilą. Ania dopiero co powstawiała do wazonów świeże bukiety i wyszła z
pokojów z koszyczkiem, w którym znajdowały się uwiędłe kwiaty, aby się
udać do suteren, do izb gospodarskich.
W tej chwili Norbert nadszedł ze swoich pokojów w drugim skrzydle
zamku; spotkali się w przejściu. Ania chciała go minąć z ukłonem, ale
Norbert zastąpił jej drogę, ogarnięty pragnieniem zamienienia z nią kilku
słów na osobności.
 Już znowu przy pracy, panno Sundheim  rzekł w weselszym nastroju
niż podczas ostatnich dwóch dni.
Ania cieszyła się, że z oczu jego zniknął ów ponury wyraz, który ostatnio
dostrzegała z niepokojem.
 Trochę tylko, panie von Sassneck  odpowiedziała z uśmiechem.
 Znowu ozdobiła pani dom świeżymi kwiatami, prawda?
Ania spojrzała na niego, a pod jego wzrokiem twarz jej nagle pokryła się
ciemnÄ… purpurÄ….
 Muszę się śpieszyć  rzekła szybko i chciała się oddalić. W pośpiechu
koszyczek ze zwiędłymi kwiatami wyśliznął się jej z rąk. Kwiaty rozsypały
się po mozaikowej posadzce holu. Schyliła się zakłopotana, aby je pozbierać.
Norbert skoczył jej z pomocą. Przypadkowo zetknęły się przy tym ich ręce.
Oboje drgnęli nagle i przez chwilę spoglądali na siebie przerażeni. Przez
Strona nr 76
MIEJ SAOCCE W SERCU
chwilę tylko  ale przez to mgnienie oka dusze ich były bez zasłony. Spojrzeli
na siebie jak dwoje ludzi, którzy stali się bezsilni, gdyż ogarnęła ich
wszechmoc miłości. Gorące płomienie uderzyły w ich twarze.
Nagle w oczach Ani ukazało się tak przerażone, bolesne spojrzenie, że
Norbert opamiętał się. Zerwał się i rzucając ostatnie kwiaty do koszyka,
zawołał z wymuszoną wesołością:
 Tak, szkoda już naprawiona, panno Sundheim.
Ale głos jego brzmiał przy tym ochryple.
Ania powstała także i zmusiła się do bladego uśmiechu.
 Tak to jest, kiedy się człowiek śpieszy. Dziękuję panu za pomoc, panie
von Sassneck  i skinąwszy mu głową, odeszła szybko.
Od tej chwili dwoje młodych unikało spotykania się na osobności, tym
usilniej jednak szukali się wzajemnie myślami.
Następne tygodnie minęły w pośpiechu i niepokoju. Marianna potrafiła
utrzymać cały Sassneck w napięciu. Dom był nieustannie pełen gości. Młodzi
oficerowie z garnizonu współzawodniczyli z paniczami z sąsiedztwa w
zabieganiu o względy baronówny. Ale bez wyjątku niemal traktowani byli
zle. Tylko Fred von Bergen mógł się poszczycić, że niekiedy bywał przez nią
wyróżniany, a w każdym razie był on najgodniejszy tego, gdyż kochał
Mariannę szczerze i starał się nie tylko, jak inni, o bogatą jedynaczkę, ale
także o nią samą.
W stosunku do Ani Marianna nieustannie zmieniała ton. Gdy była w
dobrym humorze, traktowała ją niemal jak powierniczkę. Jeśli ją coś
wytrąciło z równowagi, odpychała od siebie Anię zimno i wyniośle i obrażała
jÄ… jak pierwszego dnia.
Podwieczorki jadano w salonie pani von Sassneck. Przeznaczony był na
to kÄ…cik przy oknie.
Ania przygotowywała właśnie herbatę i coś do zjedzenia, gdy wszedł
Norbert. Wiedział, że ciotka Elżbieta i Marianna znajdowały się jeszcze w
swoich pokojach. Było kilka minut przed piątą.
 Panno Sundheim  rzekł szybko.  Chcę skorzystać ze sposobności i
prosić, aby pani energicznie odpierała napaści baronówny. Jeśli będzie pani
tak cierpliwie znosiła wszystko, Marianna stanie się wobec pani jeszcze
nietaktowniejsza. Jest ona moim gościem, tak samo ciotki Elżbiety, nie mogę
więc postąpić wobec niej tak, jak pragnąłbym. Ale nie mogę też dłużej
przyglądać się spokojnie, gdy panią obrażają...
 Baronówna Marianna nie może mnie obrazić, panie von Sassneck.
Proszę, aby się pan tym nie przejmował. Przykro mi bardzo, że z mego
powodu popada pan w spory z baronówną.
Strona nr 77
Jadwiga Courths-Mahler
 Ale ja nie zniosę, aby panią obrażono, na to... na to zbyt panią cenię.
Nie mogę patrzeć spokojnie, jak panią lekceważy osoba, która niewarta jest
rozwiązać rzemyka u pani buta  zawołał Norbert podniecony.
 Panie von Sassneck, proszÄ™ usilnie, niech pan nie zwraca uwagi na
kaprysy baronówny Marianny. To przecież tylko kaprysy, których przyczyna
leży może w tym, że... tak, że pan stara się mnie przed tymi kaprysami
obronić. Zauważyłam to niejednokrotnie. Ale proszę, niech pan nie zapomina [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • littlewoman.keep.pl